Felietony

W środku zimy

Chyba czas coś bąknąć na tym blogu.

Odezwać się pora – hej, hej, Ludziska!
Gdzie wy?
Bo ja nadal tutaj.

Skrobnę coś, żeby mi Rollins nie zarzucał twórczego kryzysu, rozmiękczenia mózgowia, albo innych wstydliwych przypadłości z uwiądem starczym na czele, gdy tak sobie milczę o niczym.
Z pozoru o niczym.

Bo wcale nie o brak weny tu chodzi.
Tematów byłoby aż nadto, ale ćwiczę się w cnotach rozmaitych.

Jedną z nich jest milczenie (ta ozdoba głupców), szczególnie w tych kwestiach, które powodują ostre świerzbienie języka.
Świerzbienie klawiatury, w moim przypadku.

Im bardziej świerzbi, tym donośniej milczę.

Bo jeżeli zacznę polemizować z szajsem, to mogę niechcący nadać mu znaczenie, którego sam z siebie nie posiada.
Ten szajs.

Decyduję więc, że nie napiszę o pewnym wywiadzie ze zwierzęciem, drążącym temat różnic między agencją modelek a burdelem, z którego wynika tylko jedno: 1,6% różnicy jakościowej (wyrażonej w genotypie) między człowiekiem a szympansem bonobo do niczego już ludzkości nie zobowiązuje. Inwolucja?
Mam to gdzieś i wam tego samego życzę.

Nie będę się też odnosić do wywiadu na temat samobójczej śmierci młodego palacza gandzi, który miesiącami chodził upalony do spodu, a nikt nie zauważył.
Wieczny odpoczynek.

Powstrzymam (w ramach praktykowania cnót) cisnące mi się na klawiaturę ohydne słowa, które chciałabym skierować do – pardon me – ałtorytetóf terapełutóf uzależnień, wślizgujących się w tyłek wielbicielom wolnych konopi za pomocą relatywizowania szkód przez intoksykację wyrządzanych.

Inną cnotą, w której się ćwiczę jest miłość bliźniego.

Zaczęłam od zadania sobie (i tylko sobie) pytania, czy wszelkie stworzenie, które chodzi na dwóch nogach, wydaje dźwięki mowopodobne i potrafi liczyć pieniądze jest moim bliźnim. Jeżeli znajdę choć szczątkową odpowiedź na tak postawione ( i tylko sobie postawione) pytanie, postaram się z wami podzielić tą, jakże potrzebną, wiedzą.

Na razie jednak wpatruję się w biel.
Jest tu u nas tyle bieli, że mogłam ją tanio sprzedawać tym, którzy uważają, że życie jest szare.


Pozdrawiam wszystkich, którzy karmią ptaki.
Pozdrawiam wszystkich, którzy muszą spać w czapkach.
Pozdrawiam wszystkich, których coś boli.
I tych, którzy nie wiedzą, co zdarzy się jutro, a mimo to nie tracą ducha.


Oraz desperatów, zawzięcie ćwiczących się w cnotach, żeby nie wiem co.

3 komentarze

  1. Dzień dobry! (czy może „Szczęść Boże – nie wiem, jak tam z wiarą u Pani, ale chyba OK 🙂 )

    Jestem cały czas. Czuwam 🙂

    Milczenie to ozdoba głupców?
    Dziwna sprawa, bo ja raczej sądziłem odwrotnie (nawet po sobie 😉 )
    Jeśli tak, to widocznie głupcy rzadko się przyozdabiają w ten „klejnot” 🙂

    Miłego dnia, miłego weekendu na łonie natury 🙂

    PS To zdjęcie, jak rozumiem. Fantastyczne. Gdybym nie wiedział, że Ania, i Krzysztof nie umieją tak ładnie rysować, to bym pomyślał, że to rysunek 🙂

  2. Życie jest piękne i szkoda go na te wszystkie medialne pierdoły 😉

    Z pozdrowieniami dla Szczęśliwych :*

  3. Hm – ja również w ramach treningu ćwiczę technikę operowania milczeniem a w ramach nowości – sztukę powściągliwości – więcej nie zrobię, niż zrobię – a to wyzwanie! 🙂
    Świat stanął na głowie – i poważnie się zastanawiam czy ten mały ludzik, który na razie w moim brzuszku radośnie fika koziołki – za x lat nie pozwie mnie do sądu, że go wydałam na taki kretyński świat. Jak tylko się urodzi, to zapowiem żeby nie było potem niedomówień, że „reklamacji nie uwzględnia się”. 🙂
    Ściskam mocno.

Leave a Reply