Humoreski ponure, Tygodnik Ciechanowski

Poradnik prezentologiczny

Zostawiwszy na drzewie pewną ilość dojrzałych, czerwonych jabłek, mogę się cieszyć programem specjalnym: wizytami jemiołuszek. Płochliwe te ptaszki są prawdziwą ozdobą, a zalatuje ich tu kilkadziesiąt sztuk na raz.

Jasne, sikorki też niekulawe, ale nieco mi się opatrzyły, podobnie jak sarny, zające, lisy, nornice i inne stworzenia, występujące w moich porannych programach zaokiennych.
Jeśli jabłka owe, na kość już zmarznięte i wydziobane dotrwają do Bożego Narodzenia, będę miała jabłoń i drzewko ozdobne w jednym. Bo – ci którzy mnie znają wcale się nie zdziwią – choinki z lasu rabować nie zamierzam. Zaś jej nabywanie drogą kupna, w sytuacji gdy żyję otoczona lasami, byłoby głupotą podniesioną do czterdziestej trzeciej potęgi (jeden z czterdziestoma trzema zerami).

Nie zamierzam też kupować żadnych prezentów dla swoich facetów, ani dla męża Krzysztofa, ani dla kota Rafała. Nie mając bowiem choinki, nie muszę nic pod nią kłaść.

Robiąc w pamięci operacyjnej przegląd wydarzeń mijającego (och, jak szybko!) roku, wyobrażam sobie ślicznie opakowane prezenty dla tych, którzy nie wierząc w Boga, obchodzą Jego Narodzenie.
Zainspirowała mnie scena z pewnego filmu:
– Co jest w tym słoiku? – pyta policjant przeprowadzający przeszukanie. – To relikwia – odpowiada podejrzany. – Gówno Michaela Jacksona.
 Należy szybko dodać, że wzmiankowany podejrzany był kompletnym psycholem.
Ale czy to coś zmienia?

Zaprawdę, powiadam wam, że moje najbardziej idiotyczne pomysły, rodem z koszmaru, albo z domu dla obłąkanych, przeważnie się sprawdzają co do joty. Nie da się pomyśleć na niby żadnej głupiej myśli, której inni nie pomyśleliby na serio.

Dlatego, (ależ proszę uprzejmie, nie ma za co dziękować), podrzucę szanownym czytelnikom, obchodzącym syto i bogato Niewiadomoczyje Narodzenie, aby pod ociekającym ozdobami, umierającym drzewkiem choinką zwanym, położyli sobie następujące prezenty-relikwie:
Tiszert z MatkąMadziwBikini na piersiach i Agentem Tomkiem DopołowyGołym z WalizkąPieniędzy na plecach.
Nadgryziony ołówek Cezarego Trotyla Gmyza, który uwarzał rze, ale już nie uwarza bo był nieuważny.
Bokserki studenta z Ursynowa, który udawał OsobęLudzkąwKrawacie z Atlantic City.
Pachnącą potem i łzami koszulkę reprezentacji piłkarskiej z nadrukiem PrzegraniCzyliWygrani.
Majtki Dody, bez których została przyłapana przez paparazzo.
Kserokopię Aktu Apostazji Janusza Palikota z odciskiem jego diabelskiej racicy.

I – sami wiecie, co ma dla was znaczenie – inne wartościowe przedmioty kultu.

Każdy zaś, kto pragnie dobrowolnie narazić się na mój gniew, powinien zakupić prezent dla mnie.
Przepadam za zestawem typu chińskie kapcie plus wyrób czekoladowy w kształcie biskupa Mikołaja.

Który został świętym i tylko dlatego nie spuszcza z Nieba nogi obutej w czerwony bucik z cholewą, by nim kopnąć w putyfarę wszystkich, którzy się pod niego podszywają. Zasypując bliskich, jakże kochanych, bazarową tandetą lub tandetą z ekskluzywnego butiku, co na jedno wychodzi.

Ja świętą jeszcze nie jestem, więc nie mam nic przeciwko wpadnięciu w furię.
Tylko na chwilę, trwającą jedną do potęgi minus czterdziestej trzeciej sekundy. Zero – przecinek – jeden z czterdziestoma trzema zerami sekundy.

Furia jest bardzo zdrowa (w odróżnieniu od nienawiści) bo powoduje zatrzymanie produkcji cholesterolu w wątrobie. Mniejsza z tym, czy jest to informacja prawdziwa. Przecież nikt, pozostając przy zdrowych zmysłach nie oczekuje, że jakakolwiek informacja będzie prawdziwa, prawda?
Prawda?

Felieton został opublikowany w Tygodniku Ciechanowskim 11 grudnia 2012 / nr50

10 komentarzy

  1. Prawda, prawda 🙂

    Jeśli o mnie chodzi, to nie lubię dostawać prezentów. Nigdy mi się nic nie podoba (a to koszulka nie w kolorze, a to rozłazi się po kilku praniach; a to woda toaletowa, czy jakieś inne gówno śmierdzące 🙂 )
    Nie wiadomo później co z tym zrobić. Ani to wyrzucić, ani komuś dać…

    I nie dlatego, że taki jestem wybredny. Ja po prostu lubię sobie kupować (i wybierać) sam, w czym mam chodzić, czego używać itp.

    Prezenty powinno się robić dzieciom. Znaczy oczywiście Mikołaj ma im przynosić.
    Te uwielbiają dostawać podarunki, a i cieszą się raczej ze wszystkiego.

  2. Ja natomiast chciałabym dostać prezent, uwzględniający moje pragnienia, a nie fantazje prezentodawcy na temat moich pragnień. Niestety, nikt mnie nigdy nie pyta o to, co bym chciała, ponieważ boi się usłyszeć odpowiedź. A ta jest zawsze taka sama: ja chcę TELESKOP.
    Mikołaju, przynieś mi teleskop. A ten znowu: chińskie kapcie i czekoladowy ptąś.

  3. Teleskop jest drogi. Chyba że cała banda Twoich przyjaciół by się na niego zrzuciła (ja mogę też dodać swoje „trzy grosze”).
    Ale pisz listy do Mikołaja, może ten nie będzie sknerą i Ci rzuci pod choinkę.

    Ale prawdopodobnie przyniesie Ci co najwyżej… firanki, bo na pewno o nich marzysz ;), no i żebyś go nie widziała, jak się skrada za rok 🙂

  4. Dziesięć do czterdziestej trzeciej to rzeczywiście jedynka z czterdziestoma trzema zerami ale dziesięć do minus czterdziestej trzeciej, to zero, przecinek, czterdzieści dwa zera i jedynka.
    A właściwie czemu czterdzieści trzy?
    Wesołych i Szczęśliwego!

  5. O kurczę wielkanocne, faktycznie palnęłam głupstwo przedstawiając ujemną potęgę, ciemna masa. Dzięki za poprawkę.

    A jeśli chodzi o to, skąd ta liczba się wzięła u mnie pod kopułą, to dowiedziałam się, Panie B, że to najkrótszy możliwy odcinek czasu. I moja wyobraźnia miksuje rozmaite implikacje tego. Np. że może istnieć wieczność ujemna:)

    Pozdrawiam!

  6. Bartuś, jaki tam drogi. W porównaniu z możliwymi korzyściami. Mogłabym, dla przykładu, odkryć, gdzie naprawdę jest Niebo. Przywitać się z ulubionymi Świętymi. I tak dalej. Firankość? Apage!!!!!

  7. …no i po gwiazdach określić dokładnie, kiedy będzie w końcu ten koniec świata, bo już się zaczynam niecierpliwić 😉

  8. To jest najkrótszy odcinek czasu który jesteśmy w stanie zmierzyć. To nic nie mówi o tym, czy krótsze odcinki czasu istnieją.

  9. Już nigdy nie powiem, że chcę GWIAZDKĘ Z NIEBA.
    W przypadku spełnienia owej zachcianki skutek katastrofalny. Licho nie śpi 🙂

  10. Masz na myśli zdzielenie meteorytem w łepetynkę?
    Tak, to mogłoby trwać nawet krócej niż 10do -43 sekundy i być boleśnie długo odczuwane.

Leave a Reply