Oni, czyli my
Jeśli prawo jest sprzeczne z naturą, to biada prawu. Natura poradzi sobie z każdym prawem. W ten czy inny sposób znajdzie obejście prawa z lewa, wydrąży tunel pod prawem, przefrunie nad nim, chichocząc z martwego przepisu, zakazującego czegoś, czego zakazać się nie da. Oczywiście można próbować, a jakże.
Szwedzi na przykład brawurowo próbują zakazać mężczyznom sikania na stojąco. Na razie tylko w jednej gminie, ale zawsze zaczyna się od pierwszego kroku. Oficjalny powód tej ofensywy to troska o dobro prostaty. Czy są w tym jakieś ukryte motywy, wolę nie dociekać, zwłaszcza, że mnie szwedzka prostata ni ziębi, ni grzeje. Będę protestować międzynarodowo i solidarnie tylko wtedy, kiedy kobietom nakażą mikcję w pozycji stojącej w jakimkolwiek kraju świata.
To tylko przykład zajmowania się byle czym, z czego wyniknie takie samo byle co.
Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ tworząc prawo i narzędzia do jego egzekwowania, warto pamiętać o informacji zapisanej w genach. Jeśli się tę część pominie, to – powtarzam – biada prawu, które występuje przeciwko naturze. Teraz weźcie głębszy oddech i spróbujcie się nie zdenerwować. Zresztą wasza rzecz, ja tylko uprzedzam, że powiem coś, co wam się zdecydowanie nie spodoba. Mnie też się nie podoba.
Ale powiem.
Wszystkie te afery taśmowe, to kolesiostwo, kumoterstwo, dynastie, powiązania, mafie rodzinno-partyjne, partie rodzinno-mafijne, rodziny Śmietano, układy biznesowo-miłosne, to wszystko jest absolutnie naturalne i zapisane w materiale genetycznym człowieka. Jak i każdego innego zwierzaka. Nepotyzm jest tak samo naturalny, jak sikanie na stojąco przez osobnika z siusiakiem. Jest odruchem bezwarunkowym człekokształtnej małpy, która trafiła na wielką kupę bananów i zwołuje krewnych, zanim do koryta dobiorą się obcy.
No dobra, to teraz już wiecie. Niektórzy zresztą wiedzieli, bo o tym czytali. Albo oglądali na disko-wery-szynel. Że my, człowiek, to jesteśmy taka małpa, tylko przez jakąś wielką niesprawiedliwość, grzyb wie za jakie grzechy, otrzymaliśmy kilka bardzo niewygodnych dodatków: sumienie (większość), rozum (mniejszość), poczucie godności (w zaniku). I takie tam inne, zupełnie zbędne psychiczne wyrostki, które z rzeczy naturalnej, kodowanej przez prastare aminokwasy robią, kurde, wielkie halo. Wielki problem.
To trzeba aż ukrytej kamery i wielkiego podstępu, żeby ogłosić światu kto swoją i kolegów progeniturę, zgodnie z prawem naturalnym na genach opartym, umieścił przy żłobie z bananami? To nikt nie zauważył wcześniej, że każda partyjna rodzina jest na swoim? To co, wszyscy ślepi? Głusi? Niepiśmienni?
Dzieci i pociotki polityków mają naturalne prawo skorzystać z przywileju i korzystają. Jeśli są choć trochę do ludzi podobne, to robią karierę w mediach, dyktują modę, jadą do Brukseli.
Ewidentnie ćwokowate potomstwo upycha się w jakichś bardziej dzikich krajach na placówkach handlowych. I jakie, proszę Państwa oburzenie! I czego, pytam grzecznie? Jeśli sklepowa w mięsnym wybiera co lepsze kąski i dzwoni do mamusi, że odłożyła jej najlepszy kawał ścierwa, to co to jest? To jest ten sam genetyczny przymus, żeby najpierw nakarmić swoich. Tylko w małej skali.
W większej skali, jak małpy się zwołują na intratne stołki, to już zaczynamy się niepokoić i oburzać. Ale tylko do chwili, w której to nasi krewni trafią na jakąś kupę bananów i to my się wreszcie nażremy.
Bo tym, co nas oburza jest fakt, że to oni obsikali wszystkie drzewa, a nie my.
Felieton został opublikowany w Tygodniku Ciechanowskim 31 lipca 2012 / nr31
No właśnie. Niektórzy (durnie) myślą, że skoro natura zachowuje się niezgodnie z prawem, to biada naturze.
A jeszcze inni (totalni debile) myślą, że to oni ustalają jak ma zachowywać się natura.
Aniu, to co miałaś powiedzieć i co miało nas zdenerwować i miało nam się tak bardzo nie podobać, to… mnie nie zdenerwowałaś, bo przyznaję Ci rację, choć mi się to taż nie podoba.
Tak. Te wszystkie przywary leżą w naturze człowieka, ale (jak sama pisałaś) mamy sumienie, rozum, poczucie godności właśnie po to, żeby umieć eliminować, bądź też w miarę kontrolować i opanowywać te nasze przywary.
Zauważ, że zwierzęta raczej nie nażerają się, kiedy już nie są głodne (nie licząc tych, które magazynują na zapas).
„Człowiek” może mieć tak, że na kilka, kilkanaście pokoleń wystarczy, a temu dalej mało.
Piszesz „To jest ten sam genetyczny przymus, żeby najpierw nakarmić swoich”
No właśnie. Widziałaś matkę, rodzica, który da umrzeć z głodu swoim dzieciom, a nakarmi głodujące dzieci sąsiada?
To jak wytłumaczyć naszą pomoc Grecji, jak wytłumaczyć nasze ratowanie Unii, nasze ratowanie Euro, jak wytłumaczyć te huczne wypady pomocy humanitarnej do innych, często odległych i przede wszystkim bogatszych od nas krajów, skoro w Polsce jak jest, każdy widzi?
Na to pytanie oczywiście nie oczekuję odpowiedzi.
Miłego dnia
PS Nie było mnie tu przez pewien czas, więc trochę się rozgadałem. Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone, a nieobecność usprawiedliwiona.
Pokutę zadam sobie sam
O, miło, że jesteś. Pytanie o pomoc „obcym” kiedy „swoi” nie mają do syta jest bardzo zasadne i odpowiedź na nie jest całkiem wdzięcznym tematem na dysertację naukową:)
Gdybym miała się tym zajmować, zaczęłabym od spojrzenia na inną „przywarę naturalną”, mianowicie na kwestię strojenia się w pawi ogon, gdy od zadu prześwitują gnaty:) Na kwestię pożytkowania energii na ozdóbki i jodłowanie oraz prężenie przyrodzenia przez przywódcę stada małp.
I tak dalej.
W tym stylu.
Tylko po co to komu….
Takie jeszcze pytanie niezwiązane z artykułem.
Na tym zdjęciu obok to co Pani robi Lerce (podejrzewam)?
Coś nabroił, czy to jakaś nauka tańca?
Już o tym przecież pisałam, ze dwa felietony temu:)
To jest zdecydowanie nauka tańca, do rytmu Eneja (festyniarzy).
Faktycznie.
Gdzieś mi umknął ten artykuł.