Zajebiście!
Matka Małpa nie ma nic do powiedzenia, bo zima ją wyczerpała i ostatnie wydarzenia.
Zamilkła, ale jest żywa, czasem nawet pozwala mi pośmierdzieć na swoich kolanach.
Ona mówi, że są zdarzenia kształtujące charakter, ale jej ciągle coś kształtuje ten charakter, a jak była dziwna, tak jest. Jej się różne rzeczy przytrafiają, ale zazwyczaj się śmieje, chyba, że akurat płacze.
Jak miała jechać do Warszawy, to już trzy dni wcześniej cieszyła się, że weźmie gorącą kąpiel i cały czas o tym gadała, jak to będzie wspaniale. A kiedy dojechała na miejsce, to okazało się, że na całej ulicy woda wyłączona, bo wielka awaria. Ale zaraz na drugi dzień wpadła do basenu, gdzie wody było aż za dużo.
Albo znowu wyjechała z domu na pół godziny, a wróciła po sześciu, które spędziła stojąc na mrozie. I była w hipotermii.
Ja – kot Lerka – nie potrzebuję takich wyzwań, ja mam osobowość i jestem zajebistym mapetem.
Tak mówi Matka Małpa.
We wtorek, kiedy wiało z północy i sypał śnieg, Matka powiedziała, że jeśli się ta zima wreszcie nie skończy, to ona zrobi coś strasznego.
Nie powiedziała co, a ja wolałem nie pytać, ale futro mi się zjeżyło ze strachu.
Musiałem sam się tym wszystkim zająć i sprowadzić trochę wiosny.
Wymiauczałem życzenie do Wielkiego Kota Wszechogólnego Programisty i dał na środę pełne słońce, lekki wietrzyk i plus osiem stopni w cieniu.
Dlatego dziś od rana Matka Małpa była znacznie weselsza.
Powiedziała, że przechodzi z trybu katakumba na tryb piknik i usiadła na schodkach pierwszy raz w tym roku.
Ale żeśmy ją z Rafałem przegonili, bo to najcieplejsze miejsce w całej wsi.
Nam się należy, a ona i tak musiała jechać do pracy.
Przynajmniej przestała narzekać, że tańczy kankana na łysych oponach na oblodzonej szosie.
I mówić brzydkie słowa z powodu soli drogowej, która jest w kiełbasie, a nie ma jej na drogach, przez co ona się w końcu tej zimy zabije.
Muszę kończyć, bo Matka Małpa zawsze wrzeszczy wontmniestąt, kiedy wchodzę na komputer.
Jest dobrze, Ludzie.
Jest zajebiście!
W końcu – Lerka!
Zastanawiałam się kiedy ta szara eminencja zacznie pisać felietony ?!
A tu masz, pięknie Cię skomentował Aniu 😉
Wiosenne pozdrowienia :*
Lerka, ty słodki sierściuchu pięknie opowiadasz 🙂
Kotu jak powszechnie wiadomo ufać nie wolno podobnie jak psu –”łże jak pies”.
Koty są wredne i zdarzają się wypadki, że pod osłoną nocy albo i bez osłony jeśli kot jeszcze bardziej kotowaty niż by należało oczekiwać, przegryzają bobaskom różowym grdyki, srają do kapci i idą się chędożyć bo im k****a trochę w dupę przygrzało, bez jakiejś kurna miłości lub choćby flirtu ulotnego (urok chwili i te rzeczy – dla mniej kumatych lub pozbawionych temperamentu).
No i na jakiego ptaka trzymać coś takiego w domu? Na frasunek, wieczne pohańbienie nie mówiąc o sprzątaniu sierści, czyli syzyfowej pracy?
W dodatku kalesony z kocich skórek są mocno przereklamowane, choć opinie są podzielone między renomowanymi hodowcami, bo ponoć to zależy od zbilansowanych energetycznie odżywek i liczby kotów w miocie.
Widział to kto – dać pisać kotu?
Nic umiaru, taktu, czy choćby odruchu obronnego.
Ot, taka kocia muzyka.
O tempora, o mores.
No moja kulpa!
Zanim się zorientowałam, on już napisał i opublikował ten swój bełkot, z narcystyczną satysfakcją wstawiając swoje wredne, kocie wizerunki.
Apage!
Wolę psy – koty jeśli już, to zarąbiste.
A co do pożytków – ponoć jest zupa „miau-miau”, podobnie jak i dania „hau-hau”.
Lerka – kot pod opieką tak telepatycznej Opiekunki trzaska felietonik kosmiczny.
Rozśmieszny doprawdy rozśmieszny :-)I to szelmowskie rozkotowienie na fotografiach dokumentujących. Czy aby w tym kraju za taką niesubordynację nie powinno się karać przygotowaniem do występów w ruskim „Variete” i już całkowitym ciułaniem waluty na siebie?
Ja, jako że lubię się o coś przyczepić (czytaj: przyjebać), a szczególnie upodobałem sobie Panią Dżo-ann, mam do niej takie pytanko:
co znaczy słowo „rozśmieszny”?
Wydawało mi się zawsze, że może być albo „rozśmieszający”, albo „pocieszny”.
Czy to może taka Twoja nowomowa (wiadomo po czym 😉 )?
A propos kotków, to jeśli te fotki dojdą do kogoś z rządu i zobaczy, jak to w Polsce można żyć, moment nałożą podatek na koty (na razie nie ma o ile mi wiadomo)
Tak że z tymi zdjęciami, to Ania może „strzelić sobie w kolano”, i Lerce, i temu drugiemu Rafałowi, czy jak mu tam.
PS Jeśli ten cały „zajebisty mapet”, Lerka, wiedziałby co znaczy jego imię… wyobrażam sobie jakie wtedy „pochwalne psalmy” pisałby o swojej Matce 🙂