Pac! I won.
Różnica temperatur między dniem a nocą wyniosła 21 stopni i zaowocowała przepięknymi mgłami o wschodzie słońca.
A dodatkowo inwazją much, wciskających się do chałupy wszelkimi możliwymi szparami, w przedagonalnej desperacji szukających bezpiecznej przystani.
Pac!
I won.
Mi stąd.
Bo chociaż rozumiem muszą wolę przetrwania, to wybieram powietrze wolne od much.
Co czyni mnie zabójczynią.
Politycy są jak muchy, zwłaszcza kiedy czują, że mogą dostać packą w pysk i spłynąć do rynsztoka historii.
Mimo, że konsekwentnie nie bywam ni w kościele, ni na innych wiecach politycznych, mimo braku telewizora, a nawet szybkiego łącza, od czasu do czasu natykam się na jakiegoś pajaca w mojej przestrzeni osobistej.
Wciska się taki/taka do moich prywatnych myśli, porusza moją własność, moje emocje, próbując mną manipulować. Używając dopiero-co-przyswojonych umiejętności sprzedawania kitu (Teraz jeszcze więcej czystego kitu w całkiem nowym, atrakcyjnym opakowaniu. Musisz go mieć! Jesteś tego warta!) oblepiającego płoty, słupy, witryny sklepów, a nawet przenośne kible z błękitnego plastiku.
I chociaż rozumiem biologiczny imperatyw, pchający tę klasę pasożytów do suto zastawionego żłobu, to dziwię się, że jeszcze nie dostali jakąś solidną packą po kłamliwym ryju.
Co czyni mnie anarchistką.
Stężenie stupidów w powietrzu znacznie wzrosło.
Bo:
Wkrótce wielki bal w operze, wszelka dziwka majtki pierze!
Idą:
Wybory.
Porażone (aż do poziomu zombie) syndromem sztokholmskim zastępy odpowiedzialnych obywateli podążą do tekturowych pudeł, urnami zwanych dla zmyłki.
Podążą lemingowatym, hipnotycznym dreptem, człap, człap, człap.
Syndrom sztokholmski istniał na długo przed Sztokholmem.
Na długo przed jakimkolwiek innym syndromem.
Klniecie na nich, nienawidzicie, ale jesteście im wdzięczni, że biorą na siebie wszystkie wasze niemożności, dając alibi najlepsze ze wszystkich – onyzmem stupidotycznym przeze mnie roboczo nazwane.
Onyzm, dający błogie poczucie moralnego zwisu, bo po kiego spleśniałego grzyba masz się wysilać, skoro ONI i tak to spierdolą.
Onyzm, wypełniający usta smrodliwym kłamstwem, bezinteresownie rzucanym na bliźniego swego, tak jak ONI obrzucają się gównem w porach największej oglądalności.
Onyzm, który wydyma się w bezdenną głupotę pytania jak mam żyć?
Hej, człowieku!
Ty naprawdę uważasz, że ktoś poza tobą wie jak masz żyć?
– A żyj jak chcesz, albo nie żyj wcale, kogo to wali – myśli sobie polityk, ale na użytek kamery marszczy czółko we współodczuwaniu i trosce.
Empata, normalnie!
Etatowy.
Wzruszyłam się do łez.
Kochacie ich, tych ONYCH, którzy wdzięczą się do was jak wypacykowane truchło, spryskane ruską parfumą.
Kochacie za to, że nie trzeba ani myśleć, ani się starać, bo i tak cały wasz wysiłek psu na budę się zda, albo i to nie.
Ale najbardziej za to, że są o wiele brzydsi, głupsi i wredniejsi, niż ten, na kogo patrzycie w lustrze.
Co za ulga…
No dalej, idźcie na wybory!
Podżyrujcie tym słodkich pysiom kredyt na kolejne tłuste lata, za które ściągną od was haracz z procentem.
Nawet, jeśli gdzieś w zmętniałych wodach waszej pamięci błyśnie ostrzegawcze To Wszystko Już Było! – zignorujecie ten sygnał, bo po nim przyjdzie zatęchłe, onystyczne Nie Ma Alternatywy.
Czyżby?
A packę wziąć?
I won.
Mi stąd.
PS
Polityką zajmuję się od wielkiego dzwonu.
A ten właśnie bije.
Komu?
Packą?
A łopatą, wiadomo nie muchy tylko tych ONYCH.
Na obecną kampanię powiem tylko, śmierdzi z każdej strony piiiii mam dość.
Podoba mi się Twój felieton.
Za takie artykuły właśnie Cię kocham.
Ja wybory oleję.
Nie będę robił z siebie durnia i udawał, że mam jakikolwiek wpływa na losy tego kraju.
Pozdrawiam
no tak łopatą to rzeczywiście będzie skuteczniejsze
?. Ja tu czegoś nie rozumie. Cyrk pełen klaunów, a Ty narzekasz.
Bo to jest cyrk żałosnych klaunów.