Małpa spadła z choinki, otrzepała się z kurzu, westchnęła boleśnie i wysmarkała nochal.
– Zgrzebło! – warknęła na podręcznego, który – przerażony – w podskokach (mimo drżenia łydek), szczękając zębami pognał po narząd do czesania.
– Uff… no dobra – sapnęła z zadowoleniem, wyczesawszy z kudłów pająki, nietoperze i ptasie gniazda.
Ale tylko zeszłoroczne, bo w najnowszych wciąż kwiliły pisklęta.
– Zamknąć mordy! – fuknęła Małpa i podsypała im trochę okruchów francuskiej bagietki.
– Merci małpa – zaćwierkały z akcentem na a.
– Symbiotyczna symultaniczność zintegrowana z ageistyczną, postnarcystyczną apriorystyczną nienachalnością – wyjaśniła Małpa. – Zgodna z neoprądami ultrapostkoitanej praprzyczyny duoidealnej.
– Czyli co? – dopytała dialektycznie dziennikarka magazynu Warehouse, Fear&Bullbals, którą zesłano penitencjarnie w celu przeprowadzenia wywiadu kontrolowanego.
Obie były wściekłe:
Małpa, ponieważ każdorazowe spadanie z choinki kosztowało ją ubytek kilku ważnych połączeń nerwowych i coraz trudniej było jej się dodzwonić do samej siebie.
Dziennikarka zaś z powodu presji, jaką na nią wywarto, aby wywarła presję na Małpę, aby ta wywarła presję na siebie i skupiła się na chwilę, by gadać do rzeczy.
Pierwsza próba wywarcia rzeczonej presji skończyła się tak, że dziennikarkę wessało aż po obcasy (głową w dół). Dlatego była zmuszona poprawić fryzurę, co znacznie zwiększyło pole empatii.
Zaiste, obie robiły to samo, choć każda z własnego powodu i na swój sposób.
Dlatego Małpa zdecydowała się doprecyzować:
– Czyli to.
– Ach, rozumiem – dziennikarka rzuciła się notować w laptopie.
Już spokojna, że kontakt intelektualny został nawiązany a i w obszarze inteligencji emocjonalnej drgnęło wyraźnie, pani redaktor rozwinęła plik z zestawem pytań.
– To jak to właściwie jest? – wystrzeliła z pierwszym, najważniejszym.
Małpa zasmuciła się serdecznie i usiadła w pozycji kwiatu paproci, z lekka lewitując.
– Ano tak to jest – odrzekła mądrze.
– Jednak pragniemy wyjaśnić naszym czytelnikom dlaczego tak jest – nieustępliwość dziennikarska była wpisana w zakres obowiązków.
– Bo tak – Małpa zdecydowała się wyjawić największą tajemnicę, żeby wreszcie mieć święty spokój. – I już.
Bo tak i już – zanotowała dziennikarka i zaczerpnęła powietrza, żeby wylewnie podziękować.
Jednak Małpy już nie było.
Wyalienowała się spektakularnie.
Właśnie. Inaczej nie będzie. I kropka.
Małpa miała zamiar pocerować przerwane połaczenia nerwowe chowając się na powrót w zakurzonej choince. Niestety ktoś mocno chuchnął i zrobiła się z tego kurzu straszna zadyma. Szara materia zaczęła wciskać się w nozdrza Małpy i ta kichnęła, co bardzo oburzyło wszystkich dokoła. Użyła bowiem przy tym niegrzecznego słowa „ apsik”. Zebrał się więc tłumek gapiów i rozpętał się dziwny bełkot, z którego tylko chwilami przebijały się normalne słowa i sensowne zdania. I pomyśleć, że wszystko przez jedno kontrowersyjne słowo „apsik”. Nie wolno kichać. Trzeba udawać, że kurzu nie ma. Należy po kryjomu się wysmarkać, ewentualnie wydłubać sobie jakąś kozę z nosa i dyskretnie wytrzeć o krzesło sąsiada uśmiechając się przy tym tak aby sąsiad na dodatek był zadowolony. Wskazane było by nawet kurtuazyjnie do sąsiada coś zagadnąć. Ale żeby zaraz kichać i używać słowa „apsik”???
Być może z powodu tego oburzenia ktoś z tłumu nagle splunął w stronę Małpy. I mimo tego, że wokoło Małpa osobiście porozwieszała tabliczki z napisem „PLUĆ TYLKO DO SPLUWACZKI” (nie pierwszy raz zlazła z choinki i wiedziała jak to się zwykle kończy), tłumek podłapał ten pomysł i bezmyślnie zaczął spluwać w jej stronę. Zrobiło się więc dość ślisko wokół tematu Małpy. Co gorsza w tłumie znalazły się osoby, które z powodu kichnięcia i brzydkiego słowa „apsik” poczuły się osobiście dotknięte. Podniosły więc lament i płacząc zasmarkały wszystko wokoło.
Zaczął się więc ciągnąć jak te nieuzasadnione gile temat wokół Małpy, a ta musiała zachować ostrożność, żeby się nie pośliznąć i nie upaść. Dlatego też stała nieruchomo. Każda jej próba poruszenia się groziła wdepnięciem w kałuże gęstej śliny pomieszanej ze smarkami i łzami, za które przecież w ogóle nie była odpowiedzialna. „Lepiej było siedzieć na tej choince i niechby szpilki w dupę nadal kuły” – pomyślała sobie Małpa. Diabli jednak nadali redaktorkę postukującą obcasikami i jej ostatnie kuszenie. Teraz tłum ją rozszarpie jak wilki. Nie da rady z tą sforą, bo jakby nie było nie młoda już ta Małpa, nie młoda. A może jednak jak się nie będzie ruszała to pomyślą, że nieżywa i obwąchawszy tylko, warcząc odejdą? Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że Małpie znowu zbierało się na kichnięcie. W pewnym momencie, Małpę rozśmieszyła już cała ta sytuacja i sama posmarkała się…ze śmiechu.
Od potoków śliny gorsze jednak były transparenty, którymi wymachiwali zebrani. Aż w oczy kłuły, a czasem i koliły, obsmarkanej Małpie pod obsmarkany nos podtykane. Widniały na nich hasła, za które od pokoleń oddawanie życia uznawane jest za godne i chwalebne: "Nie, bo tak, i już!", "Prawo o nie tak, jak jest, i już!", "Kto dostrzega to, co jest, ten nasz wróg!", "Prawo do bycia głaskanym dla każdego!", "Nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi!", "Chcemy usłyszeć to, co chcemy!". Powoli zapadał zmrok, tłum jednak, zamiast rozejść się w spokoju do tego, co było, jak bylo (i już), a czego akurat w tej chwili sobie nie życzył, gęstniał coraz bardziej, pochrumkując złowrogo. Szykowała się ciężka noc, gdyż oczywistym stało się to, że obrońcy wartości chwalebnych zamierzają podjąć nocne czuwanie w słusznej sprawie. Dla nadania sprawie odpowiedniej oprawy zapalili pochodnie–a może chcieli rozświetlić mroki ignorancji tych wszystkich, którzy uparcie trwali w przekonaniu, że jest, jak jest. I żadne apsiki na to nie pomogą.
Jeden z obrońców wartości chwalebnych zaintonował pieśń, którą podjęły setki gardeł: „Wystarczy chcieć!” Pieśń popłynęła ponad tłumem, unosząc ku niebu tę ogromną siłę setek, tysięcy, setek tysięcy (i tak dalej) zjednoczoych wiarą w to, że nie jest tak, jak jest, bo nie i już.
I znowu wzniósł się kurz. Od okrzyku tylu wiernych dusz.
Nagle ktoś z tłumu krzyknął – „ukarać Małpę, niech teraz przejdzie po ulicach stolicy i zaśpiewa Boże coś Polskę !!!! I niech odszczeka to haniebne apsik „
Ktoś inny widać bardziej wyrafinowany w wyszukiwaniu form pognębienia Małpy za jej bezczelne kichanie zakrzyknął -„niech idzie na pielgrzymkę pieszą do Smoleńska”.
I teraz Małpa zaniemówiła, rozwarła ze zdziwienia gębę a zwisający u nosa gil spadł jej wprost na stopę.
OBRZYDLIWOŚĆ!!!!
Dobra odwołuję ten obrzydliwy pomysł z pielgrzymką.
Pieszą to może by i poszła, ale gdyby ktoś jej kazał SAMOLOTOWĄ…..
Cóż za okropna sugestia. Czyżby podżeganie tłumu?
Uwielbiam z siebie żartowć a nawet się z siebie wyśmiewać, bo to dobrze robi na watrobę. Ale do SAMOLOTU się nie przymierzę nawet żartobliwie. Brrr. O, właśnie jeden się popsuł! Wszędzie znaki i znaczenia:)
PS. Jeśli uważacie, że komentowany przez Was tekst Małpy jest baaardzo surrealistyczny, to co powiecie o ostatnich wydarzeniach podpałacowych??????
No?
ZO DO JEZD?
to jest eucharystyczno-surrealistyczna epopeja narodu wybranego tzn. pokaranego. Mówią, że jak Bóg kogoś chce pokarać to mu rozum odbiera.
Wydarzenia podpałacowe to jest siurwrealizm.
Może to jest tak, że najczęściej jak się człowiek styka z niezrozumiałym i innym, to nie może tego ot tak, przyjąć, że jest… koniecznie musi to omówić, rozwinąć, sprawić, by stało się bliskie i swojskie? I stąd taki swojski ton komentarzy. Taka antycypacyjna osobliwość turpistycznie nienachalna zintegrowana z ekstrapolacyjną wizualizacją youngizmu. Zgodna z neoprądami, chyba?
Mogę tylko napisać, że nic nie rozumiem z akcentem na „m” oczywiście, ale bagietka brzmi bardzo przekonująco jak dla mnie oraz daje mi poczucie stąpania po twardym gruncie.
Za to komentarze wzbudziły we mnie torsje, gdyż ponieważ wprowadziły atmosferę turpistycznej obrzydliwości, a że z natury jestem wrażliwa to bagietkę diabli wzięli. Przeto upraszam Małpę o zadanie mi drugiej bagietki:))))
Bazyliado:-)
A co tu jest do rozumienia? Przecież to proste jest jak budowa cepa:
„Symbiotyczna symultaniczność zintegrowana z ageistyczną, postnarcystyczną apriorystyczną nienachalnością. Zgodna z neoprądami ultrapostkoitanej praprzyczyny duoidealnej” – „Tak to jest, bo tak i już!”
Oczywiste.
Jednak ta dziennikarka nie pofatygowała się do Małpy, aby autoryzować wywiad. A ponieważ nic nie rozumie, a w dodatku działa pod presją wydawców Warehouse, wiem, Z WIARYGODNEGO ŹRÓDŁA, że ma ukazać się wywiad, w którym Małpa konkluduje:
„Tak to jest bo tak chyba, możliwe że, z pewnością jak sądzę być powinno, a jesli nie powinno to może tak będzie lepiej niż byłoby możliwe, że byłoby inaczej”.
I stąd potem te tłumy smarkających lamenciarzy.
Nieźle się uśmiałem.
Pozdrawiam:-)))