Felietony

Czy ktoś zapłacze po Teresie Lewis?

Kiedyś śniło mi się, że zostałam skazana na śmierć.
Bardzo realistyczny sen. Siedziałam w celi i liczyłam godziny, które mi pozostały. Pamiętam swoje uczucia.
Wolałabym nie pamiętać.
I nie czuć.

***

Nie lubię ludzi.

Pojedyncze egzemplarze jakoś znoszę.
W porywach posuwam się nawet do odczuwania sympatii.
Pewną skromną liczbę – wyjątkowych w mojej opinii – osobników płci obojga nawet kocham serdecznie.
Czasem z wzajemnością.
Częściej bez.
Tak się złożyło.

W kontakcie z ludzkim stadem moje odczucia są ogólnie przykre.
Siła moich doznań jest warunkowana proksemiką: im mniejsza odległość, tym bardziej dolegliwa przykrość. Stąd też nie bywam w miejscach zgromadzeń, począwszy od publicznych plaż, poprzez kościoły, na supermarketach kończąc.

Wszelkie demonstracje odbieram źle, niezależnie od ich treści.
Twarze wykrzywione emocjami, okrzyki, śpiewy budzą moje zażenowanie i niepokój.

Tłum, który odbieram jako złowrogie, bezrozumne i bezlitosne  monstrum, napełnia mnie lękiem.

Gdyby dziś krzyżowano Chrystusa, tłum reagowałby tak samo. Z jedną różnicą: wyciągaliby w górę ręce uzbrojone w telefony komórkowe.
Żeby wrzucić filmik na YouTube.
Bo nic się nie zmieniło.

W innych kwestiach też nie. Mając wybór, tłum ułaskawiłby Łotra. Jako podobnego sobie.
Bo nic a nic się nie zmieniło.

Czy warto rozpisywać się o wszechobecnym kłamstwie i podstępie, przytaczać kolejne przykłady podłości, małości i braku zasad?

Czy trzeba wspominać o tym, że wszystko jest na sprzedaż i że zawsze tak było, tylko nie mieliśmy Internetu, więc smrodliwe opary nie przemieszczały się nad Ziemią, jak trujący obłok złożony ze słów.
Słów, które nie posiadają znaczenia, bo uległy rozkładowi.
Przez nadużywanie i wyświechtanie.

Jedno wielkie blablablabla.

***

Istnieje coś, co przeraża mnie bardziej niż rozhisteryzowany tłum i napełnia większym wstrętem niż masowa orgia gromadzenia gównianych gadżetów za cenę wolności i godności.
System.
Który nazywa się prawem, a dokonuje rytualnych mordów w imieniu społeczeństwa.

Kara śmierci jest porażką człowieka jako jednostki i całej ludzkości.
Czasem jest wykonywana na winnych zbrodni.
A czasem na niewinnych.

Nie ma co pocieszać się, że to nie u nas.
Wszystko jest u nas.
W obrębie tego samego gatunku.

Nic się nie zmieniło.
Tylko dekoracje.

6 komentarzy

  1. Podpisuję się pod Twoim Zdaniem….. ostatnio mam ochotę uciec…. Pozdrawiam ciepło… Wiesz, kiedyś byłam w pewnej agencji reklamowej, swoją pracę reklamowali naklejką przedstawiającą „stado białych owiec i ta jedna czarna” przykleiłam sobie ją w biurze na blacie, tak aby wszyscy widzieli i chociaż widzieli, tylko złą czarną owcę, ja w duchu się z nich śmiałam, bo byłam ponad te wszystkie biurowe intrygi, ludzi grzecznie przytakujących szefowi i włażących do dupy bez mydła, te wszystkie cholerne fałszywe uśmiechy, dobre rady i przyjacielskie poklepywanie po plecach. Masz rację nic się nie zmieniło, bo ludzie są zawsze tacy sami bez względu na wiek w którym żyją.

  2. Jeszcze niedawno na pytanie o karę śmierci odpowiadałam bez namysłu – TAK. Mój pogląd uległ zmianie, kiedy to zapytano mnie inaczej – czy zabiłabym człowieka? Za karę? Gdybym to ja miała wykonać wyrok bezpośrednio? Wiedząc dokładnie, że po drugiej stronie stoi niegodziwiec, morderca, zboczeniec, łotr? Konieczność przemyśleń i same przemyślenia, fakt wyobrażenia sobie tego wstrząsnęły mną. NIE! Nie potrafiłabym zabić. Tak samo jak nie potrafiłabym zabić zwierzęcia. Może w afekcie, ale tego nie wiem. Dlatego dziś na pytanie o karę śmierci odpowiadam – NIE. Nie rozumiem dlaczego ludzie dopuszczają się podłości krzywdzenia innych, ale też nie chcę krzywdzić nikogo, nawet łotrów. Kara i krzywda powinny się od siebie różnić. Nie powinny być synonimami. Kiedy zabijamy, bez względu na motyw – krzywdzimy. Nie można, więc mówić o wymierzaniu sprawiedliwości poprzez krzywdę.

  3. Nigdy nie uważałam kary śmierci za słuszne działanie wymiaru sprawiedliwości.
    Mordowanie ludzi (jednak są ludźmi) w imieniu prawa też jest bestialstwem.

  4. A ja mam uczucia mieszane. Rzecz jasna nie akurat w stosunku do Teresy Lewis, bo kara śmierci dla osoby nawet zlecającej zabójstwo, jest chyba nadużyciem. Ale w ogóle. Ciekawy jestem, czy nie otwierał Ci się nóż w kieszeni Aniu, kiedy jakiś facet, wraz z 17. letnim siostrzeńcem strzelali jak do kaczek, do ludzi na stacjach benzynowych zabijając 11 osób? Czy nie myślalaś wtedy "Zabić sku***syna"? Pewnie nie, ale ja tak właśnie myślałem. Jesli ktoś zabije człowieka w… amoku jakimś, w chwili…, dożywocie mu się należy jak złoto, albo ćwiara. Ale jeśli jakiś wampir z pomorza albo inny palant na śląsku zabija kilka/kilkanaście osób, to już moja "niechęc" do "KS" się kończy. Pewno jestem "zwierzęciem", tym bardziej, że moja żona jest anty, ale… jako człowiek "słabej wiary", sądzę, ze nadrzędne jest "oko za oko" w Starym Testamencie niż "nie zabijaj" w nowym, tym bardziej, że piewcy "nie zabijaj" (KK) zabijali bez opamiętania w imię wyższych celów. No i ostatnia uwaga: punkt widzenia zalezy od… Nie chę być drastyczny, ani chamski , ale gdyby Ciebie to… dotyczyło (jako żyjącej osoby, którejś jakiś śmieć zabrałby…)? Nie mam zdania, ale nigdy nie odważę się określić jednoznacznie. Zbyt wiele razy byłem po obu stronach barykady, oczywiście nikogo nie zabiłem, ani nie zostałem zabity, ale bywałem i "bitym" i "bijącym" (oczywiście w przenośni). P.S. Witaj Aniu nareszcie;))) Nocny domek na zdjęciu jest jak mój wyśniony.

  5. Są bardziej okrutne sposoby umierania od kary śmierci wykonywanej w ten sposób, niemniej ten wyrok to porażka, choćby dlatego że został wykonany na osobie niepełnosprawnej umysłowo. Żaden sąd i co za tym idzie żaden ekspert nie potrafi określić tego co dzieje się w głowie takiej osoby, bo nie ma dwóch jednakowych przypadków.
    Generalnie kara śmierci mi się nie podoba nie dlatego abym był szczególnie wrażliwy, ale dlatego że to wynik słabości Państwa a Państwo powinno być silne a więc i mądre. Teresa Lewis mogła żyć nadal tym swoim dziwnym dla nas życiem w jej własnym świecie wykonując w więzieniu jakieś pożyteczne dla innych czynności.

    Pełnosprawni umysłowo ludzie wysyłani są w celu zabijania na przeróżne wojenki, choć inaczej to się nazywa, ale dziś mało co nazywa się tak jak się nazywać powinno. Nawet im się płaci w podzięce za skuteczność. Łatwo to potrafimy moralnie uzasadnić, więc?

Leave a Reply