Co państwo na to?
Czy Państwo myślicie o państwie globalnie?
Czy Państwo dumacie o państwie detalicznie?
Jest takie miejsce, w którym bez żadnych wątpliwości dowiadujemy się, w jakim państwie żyjemy.
Jest takie miejsce, jak papierek lakmusowy oddające zawartość i wartość wyborczych haseł i obietnic.
W tym miejscu można przeprowadzić eksperyment i wyciągnąć wnioski.
To miejsce nazywa się: okienko w urzędzie.
Przeciętny obywatel – ja , ty i on – spotyka się z państwem w urzędzie.
Ta gęba w okienku – to jest prawdziwa emanacja państwa.
To wszystko, co ta gęba mówi i w jaki sposób to mówi – to jest istota stosunków na linii państwo-obywatel.

Kiedy wyjeżdżałam z Polski, gęby w okienkach były wrogie, a każde moje słowo mogło zostać wykorzystane przeciwko mnie.
Każdy kontakt z urzędnikiem państwa wywoływał we mnie falę mdłości ze strachu przed chamstwem, protekcjonalną manierą i wprowadzeniem w błąd mogący mnie drogo kosztować.
A przecież nie prowadziłam fabryki, tylko kilkuosobową pracownię psychologiczną!
Urząd Skarbowy, ZUS, ADM – wszędzie tam, gdzie miałam powody zadawać pytania, byłam traktowana jak:
a/złodziej
b/debil
c/krętacz
d/ktoś, kto przeszkodził w błogim nicnierobieniu, czyli wróg
Ostatnią kroplą goryczy była dla mnie konieczność odszukania każdego pracodawcy i udokumentowania czegoś, co od początku było dokumentowane – przebiegu pracy od lat osiemdziesiątych.
Państwo zrzuciło na mnie swój bałagan i swoje obowiązki, stosując szantaż: przynieś papiery, albo nie masz emerytury.
Czegoś tak chorego w życiu nie wiedziałam, a jednak miliony ludzi biegały i znosiły potulnie papierzyska do ZUS.
Nie rozumiem!
To znaczy rozumiem, czemu znosili, ale nie rozumiem czemu potulnie.
Tak samo pilnie jak inne reformy, należy w Polsce przeprowadzić reformy mentalne!
Ci, którzy są opłacani z podatków, powinni otaczać źródło swoich profitów szacunkiem, a nie żądać czołobitności i potulnego chodzenia na krótkiej smyczy.
Oto moje przykładowe probierze przyjaznego państwa obywatelskiego:
1. Obywatel nie jest przez urząd przyłapywany, tylko informowany i prowadzony przez meandry prawa
2. Babcia, lat 83, która ukradła kostkę margaryny nie jest sądzona, tylko otaczana troską pracownika socjalnego
3. Urzędnicy, politycy i funkcjonariusze państwa nie używają publicznych pieniędzy na pieniackie awantury w sądach
4. Założenie działalności gospodarczej jest możliwe przez telefon i pocztę
5. Załatwienie dowolnej sprawy w urzędzie jest możliwe przez telefon, pocztę lub internet
6. Urzędnicy są karani za wprowadzenie w błąd obywateli
7. Urzędnicy są karani za doprowadzenie obywatela do bankructwa
8. Tylko wyjątkowo i w drastycznych przypadkach prokuratura prowadzi postępowanie o obrazę wszelkich uczuć, a zwłaszcza religijnych
9. Inne, nie mniej ważne, ale miało być przykładowo, więc sami sobie dopiszcie
Powiedzcie mi, Ludziska, czy już tak jest?
Można wracać?
PS Dziękuję Wam za wspaniałą dyskusję pod poprzednim wpisem. Znacznie poszerza moje horyzonty.
Aniu:) Czy Ty, przepraszam, dobrze się czujesz…?
O czym Ty piszesz, o książce „skarg i zażaleń” ze sklepu mięsnego sprzed trzydziestu pięciu lat?
Pewien mój sąsiad (okno w okno) wziął, i wyraził swoje niezadowolenie na urząd p.t. ZUS, ponieważ nie mógł załatwić prozaicznej sprawy: odpowiedzi na proste pytanie. Zadyma się zrobiła na całą Polskę, w telewizji występował dziesiątki razy, stał się sławny, i po chyba roku wygrał w sądzie… umorzenie sprawy;)
A powiedział to, co każdy klient tego szacownego przybytku ma na końcu języka: „Granata tu wrzucić i roz***dolić to dziadostwo”. Nie znam osoby, która „myślałaby” inaczej, po wizycie w tym „urzędzie”. Ot, za długi język Jasiu Zimowski miał. Choć trzeźwy jak ryba;)
A było siedzieć cicho! Sprawa przeciez zastała załatwiona… „troszkę” później. Zaledwie miesiąc i co … umarł? Nie umarł, każdy urzędnik może się… pomylić, albo coś źle kliknąć na komputerze … co to, od razu trzeba aferę robić? Przecież nie umarł, a jak zapłaci karę za niewpłaconą ratę kredytu, to włos mu z głowy nie spadnie. Od paru groszy nie zbiednieje.
Fakt, czasem się za daleko posuwam w swoich fantazjach:))
Aniu–nie jest idealnie, ale znacznie lepiej. Przykład? Ostatnio Urząd Skarbowy odpowiedział mojemu mężowi całkiem sam z siebie i na piśmie na pytanie zadane telefonicznie. Mógł spokojnie przywalić karę i to sporą. A tego nie zrobił i poinformował grzecznie, że wszystko jest już w porządku. W ogóle mój mąż jest specjalistą od załatwiania spraw urzędowych telefonicznie albo mailowo (jak go przypili czyli jak mu już kara grozi). Ja z kolei, jako osoba cierpiąca na fobię telefoniczną, udaję się w takie miejsca osobiście i rżnę głupa czyli komunikuję, że mam problem i na pewno pani będzie umiała mi pomóc. Widać wyglądam na kompletną sierotę, bo w takim Urzędzie Skarbowym na przykład panie za mnie wypełniają czy poprawiają kwity. W Urzędzie Gminy z kolei pani w wydziale budownictwa przeprowadziła nas za rączkę przez wszystkie formalności, związane z adaptacją strychu. Mamy w ogóle niezłe doświadczenia z różnymi wydziałami budownictwa w różnych miejscowościach, z wydziałem konserwacji zabytków i innymi takimi miejscami, w których wydają kwity potrzebne do uzyskania pozwolenia na budowę. Niedawno szczęka mi opadła w miejscu, gdzie rejestrują sie bezrobotni–byłam tam w charakterze osoby towarzyszącej, w razie gdyby okazało się, że trzeba pogonić towarzystwo granatem. Nie trzeba było. Pan udzielił wyczerpujących informacji, kwity pomógł wypełnić i w ogóle.
W wydziale ewidencji ludności moja Mama niemal wyleczyła się z lęku przed urzędami. Zostałyśmy bardzo dokładnie poprowadzone, a następnie na bieżąco informowane w kwestii eksmisji mojego wujaszka–wrzoda-na-dupie.
Ale–nie znaczy to, że jest idealnie. Są miejsca, gdzie urzędnicy nadal przypierdalają bezinteresownie, dla własnej przyjemności chyba. Ale ja ostatnio mam naprawdę same pozytywne doświadczenia. Może taka karma?
W swoich czasach Juliusz Gabriel Verne nazywany był niepoprawnym fantastą. Dzisiejsza rzeczywistość znacznie wyprzedziła jego wizje, i dogania świat widziany przez Stasia Lema. Wstrzymam się więc z oceną tego tekstu jakieś 100 lat. Kto wie? Może to nie fantazje, a wielkie wizjonerstwo.
Wiele się zmienia, ale wiele jeszcze do zrobienia. Trzymam stronę tych ekonomistów, którzy walczą o wprowadzenie e-administracji, takiej na miarę XXI wieku. Tylko czy w Polsce to się uda i ile nas to będzie kosztowało? Polecam mojego ulubionego ekonomistę. Warto go czytać.
http://wyborcza.biz/biznes/1,100897,7924366,Podlaczmy_e_administracje_pod_banki.html
Poza tym polecam mój ulubiony blog Krzyśka
http://www.rybinski.eu/?lang=all
Jedyny polityk którego potrafię słuchać baz znudzenia, emerytury nie pobiera. I jakkolwiek zmuszali go do płacenia składek to dziś już nie zmuszają go do pobierania emerytury.
No to chyba złagodnieli, co?
Rzadko załatwiam sprawy w urzędach… i chyba dobrze, czy się coś zmieniło nie wiem, wiem jedno myślę o wyjeździe 🙂 z tego kraju 🙂 a może to tylko marzenia…
Nie mam jakiś traumatycznych doświadczeń z urzędnikami, choć fakt faktem, wszystko potrafi trwać całe wieki.
Znam za to obrazek z drugiej strony lustra – chamstwo petentów. O tym jednak często się zapomina, a ostatecznie – urzędnik też człowiek.
W urządach skarbowych widać już jakieś pozytywne zmiany i normalne traktowanie klienta, ale w ZUS niestety ciągle spotkać się można z napuszonym tragikomicznym stylem urzedniczym dosłownie jakby z opowiadań Zoszczenki 🙂
W zetknięciu z ZUS-em niestety trzeba odpowiadać „na chamstwo chamstwem, lub godnością osobistą” :). Wiem to z własnego doświadczenia, bo rok w rok zabierają rentę rodzinną moim dzieciom, więc mniej wiecej w sierpniu znowu zderzę się ze ścianą ;). Na szczęście moją planetą jest Mars :):):):)