Na klifie
Podczas gdy Wy, Ludziska, szczękaliście zębami na mrozie, ja szwendałam się po słonecznych klifach Kornwalii.
Upalnych niemal, bo: nocą plus dziewięć, a w dzień plus piętnaście.
Stopni.
Celsjusza!
Taka jest różnica między wyżem syberyjskim, a wyżem afrykańskim.
Wyjeżdżaliśmy w strugach deszczu i płatach lodowatej mgły w czwartkową noc, ufni w łikednowe przepowiednie (no bo przecież nie prognozy) portali pogodowych.
Przez pierwsze czterysta kilometrów lało, następne sto przejechałam na ślepo, bo mgła zeżarła całą rzeczywistość.
Zawsze podejrzewałam, że brytyjskie portale pogodowe są opłacane przez lobby turystyczne, żeby ludziska ruszyli swoje zwały sprzed telewizora i pojechali wydać ciężko zarobione funty w jakimś ślicznym miejscu. Zazwyczaj odwołują ładną pogodę w ostatniej chwili, kiedy populacja jest już w drodze do zarezerwowanych bed-and-brekfestów.
Tym razem jednak stał się cud i przepowiednie – a jakże – sprawdziły się!
I to jak!

Kiedy wreszcie świat wyłonił się z tumanu, kiedy stanęłam tuż przed wschodem słońca na pustym parkingu w Land’s End, afrykański wyż stał się ciałem i naszym oczom ukazała się…
Spełniona przepowiednia.
Wstawał ciepły, wiosenny, styczniowy poranek.
I przez następne trzy dni:
Słoneczko igrało w falach oceanu, lekki wiaterek mile chłodził zbyt grubo ubrane cielska, mordeczki zaróżowiły się nam od styczniowej opalenizny.
Tego pierwszego poranka Krzysiek dostał napędu odrzutowego i wystrzelił na klify ze sprzętem i obłędem w oczach. Efekty tej i innych obłędnych wypraw przedstawimy Wam w następnej fotogalerii (kiedy będzie gotowa, czyli za jakiś).
Ja zaś odmówiłam targania statywu, bo miałam ochotę posterczeć samotnie o wschodzie na wysokim klifie, z widokiem na skalną wyspę mew.
Czułam potrzebę ciszy i skupienia, żeby wyrazić Prezesowi wdzięczność za te wszystkie pokręcone ścieżki, które doprowadziły mnie w to miejsce.
Miejsce w życiu, Ludziska.
Z dala od zgiełku, Ludziska.
Mogę sobie chodzić po wertepach w koszulce z napisem:
Jestem wszystkim, czego nienawidzisz – i co mi zrobisz?
Kornwalijskie miasteczko-wioseczki są o tej porze zupełnie opustoszałe.
Jeśli ktoś się tam pęta, to tacy jak my, helloł, helloł i idą swoją drogą.
Cisza, urok styczniowego holideja.
Cisza w sercu, urok braku dostępu do sieci.
No, nie całkiem: makdonaldy i przydrożne serwisy mają bezprzewodowy Internet za free. Wchodzisz, kupujesz niezdrową żywność i możesz odebrać pocztę. A nawet siedzieć i czytać, żeby dowiedzieć się: kto i za co pluje na ciebie w sieci.
Jeśli chcesz.
Bo później można stanąć na klifie, popatrzeć kilkadziesiąt metrów w dół, na skały, na fale, na majestat wszelki – wodny pył zmywa wszystkie mętne myśli, wiatr wywiewa żale i smuty.
Jestem wszystkim, czego nienawidzisz.
I co mi zrobisz?
Był jeden nieborak, który poszedł się poszwendać po pustkowiach, w koszulce z napisem „kim jestem?”. I spotkał gościa w koszulce z napisem „jestem który jestem”. Nie, nie spotkał–przeżył Objawienie. No bo ktoś, kto nie musi sobie ani komu innemu tłumaczyć KIM jest, to jest wiadomo kim.
Ja, jako zwykły śmiertelnik, zadowalam się koszulką „pocałujcie mnie wszyscy w dupę” 🙂
Byle ktoś tego nie wziął dosłownie 🙂
Doroto 🙂 Ja mam koszulkę z dziewczynką w warkoczykach która właśnie nożem kogoś ubiła 😉
Anno 🙂 nawet nie wiesz jak bardzo zazdroszczę Tobie i Krzysztofowi tych wspólnych wypadów 🙂 Pozdrawiam 🙂
No, Viktoria, niezła ta koszulka 🙂
Ja mam tylko metaforyczny napis na mojej metaforycznej koszulce. Tylko czasem się pojawia 🙂 Ale chyba jest czytelny.
Ja też Wam wypadów zazdroszczę. A akurat tłumaczę w tej chwili kawałek programu o Kornwalii i Cornish pasty czyli kornwalijskim pierogu/paszteciku 🙂
Gdzie ja trafiłem. Sodoma i Gomora a nie blog. 🙂
Najpierw Roma chce sprzedać męża. Teraz Ania, +15 w styczniu, przecież to rozpusta. 🙂 Dorci tylko przyjemności w głowie, wszyscy mają Ją całować, nie powtórzę gdzie. 🙂 A ta dziewczynka u Viki też pewnie jakiegoś chłopca ubiła. 🙂 A myślałem że tu będzie grzecznie, bo tu jest cenzura. 🙂 I niedawno Ktoś mi powiedział „TEN BLOG, TO JEDYNE, RZETELNE ŹRÓDŁO INFORMACJI W NECIE”. Chyba muszę się zoperować, żeby tu pasować. 🙁
Pozdrowienia przy -20, nosa nie chce się wytknąć za drzwi.
Aniu ja zawsze mam białą koszulkę a jeśli nie jest biała to zwykle i tak nie ma na niej żadnego napisu, za to tak jak Ty lubię stawać na skraju poszarpanego klifu szukając ciszy i spokoju …
Zaraz potem z dzikim wyrazem twarzy zupełnie jak Krzyś, pędzę łapać światło 😉
A może odwrotnie ?!
Buziaki :*
A widzisz tu jakieś NIERZETELNE informacje?
Nosa nie wytykaj, jeśli nie musisz, mnie mój pies trzy razy dziennie wyprowadza na całkiem uczciwe spacery. Zaczynam się przyzwyczajać 🙂
Dorcia mój strach wynika z tego że te informacje są rzetelne i prawdziwe.
Może już niedługo będziesz mogła do mnie pisać Daria.
Może wtedy będę rozumiał(a) o co tu chodzi. 🙂
Pozdrawiam D
PS. Chyba mi rozum przymarzł i muszę gdzieś pojechać gdzie jest co najmniej +15.
Aniu przyjmiesz mnie na parę dni żebym odtajał?
Dariuszu 🙂 Dziewczynka na mojej Koszulce jest całkiem niewinna 🙂 w swoim wyrazie 😉 a ubiła złego Chłopa jakiegoś 😉
Doroto 🙂 Ja też wychodzę na spacerki szybkie 🙂 pięknie jest pospacerować zwłaszcza wieczorem 🙂
Kornwalia jest piękna. Miałam przyjemność odwiedzić m.in. Pool. Krajobraz nie pasował mi zupełnie do GB. Palmy na wyspach? Później okazało się, że Pool jest na drugim miejscu najdroższych miast w Europie. Przez te palmy pewnie.
Farciarze 🙂