Felieton

Ojojoj!

Ludziska!

Jawa to czy zjawa?
Naprawdę jest szósty stycznia dwa tysiące dziesiątego, czy przeniosło mnie w czasie?
Przecież dopiero przyjechałam, co jest?
Co jest?

A już siedzę i patrzę (w telewizor) na tę zasypaną śniegiem Anglię i myślę: no, czekajcie mięczaki, ja wam pokażę, jak się jeździ po śniegu!
Mam nowiutkie zimowe opony, śmigam ci ja na nich po tych polskich drogach jak jakiś Awatar po Pandorze.

Czas też mi śmignął, Ludziska.
Tyle się wydarzyło!
Poznałam chudego (no dobra, niech będzie: smukłego) młodego człowieka, który jest ważny w życiu kogoś, kto jest najważniejszy w moim życiu. Skomplikowane? E, nie aż tak.
Chudy/smukły facet bardzo mi się spodobał.

Byłam w szczęśliwych domach, gdzie gospodynie same lepią pierogi, nadziewają schab śliwkami, pieką rogaliki z marmoladą. Poznałam mężczyznę, który zbudował dom dla swojej rodziny.
Głaskałam czarnego kota.
Robiłam orły na śniegu, całowałam się pod jemiołą. Z mężem, ale zawsze coś.

Już powoli pakuję torby, a w nich:
Książki, książki, książki i … herbata.
Tak, herbata.

– Zlituj się
– jęknęła teściowa na widok następnej kilogramowej torby pu-erha. – Przecież Anglia to kraj a cup of tea!

Jak ja mam jej wyjaśnić, że – w Anglii XXI wieku – herbata to smętna torebka uciśnięta na śmierć we wrzątku i zalana mlekiem, a następnie osłodzona z wielkim okrucieństwem.
To jest herbata?
To jest, proszę teściowej, to samo, co w przedszkolu u zakonnic w 1964 mieniło się bawarką i było cichcem wylewane do wielkiej donicy z fikusem. A rósł ten fikus jak szalony.

Polska bardzo się zmieniła.
Zaskakująco.
Oto w urzędach traktowana byłam uprzejmie, a czasem nawet serdecznie.
Nikt mi nie tłumaczył, że czegoś nie może, albo nie wie czy może.
Urzędniczki, napotykając na moją antyinteligencję i pusty wzrok, wykazywały troskę, jak o dziecko specjalnej troski.
I jakoś poszło.

No, może za wyjątkiem centralnego otworu, ale to inna opowieść. Przy okazji do tego wrócę, ale nie dziś, ponieważ muszę iść po herbatę, więcej herbaty.
I więcej książek, jeszcze z dziesięć kilo się zmieści.

Ale fajna ta Polska.
Ludzie mówią, a ja ich rozumiem, nawet jeśli seplenią, mamroczą albo szemrają.
Super, no nie?

10 komentarzy

  1. a no pewnie, że super 😉

    przyznaj… ładniej u nas co nie 😕 hehehe :))
    ja tam bawarkę lubiłam, teraz to jogurty zamiast mleka, no ale to już inna inszość – tak zdrowiej

    a polskie świąteczne domy to naprawdę cud piękna sam w sobie… a te zapachy :)) mmmmm aż miło
    widać, że oddechłaś po swojemu Anula :]

    co do herbaty… nosz kurde! tą słynną angielską co to mi qzynka dała to podlałam kwiatki co by lepiej rosły, bo paskudna była 😉 a puerh… no to to rozumiem :))

    buźka na ten Nowy Rok :*

  2. Naładowałaś wspomnieniami – najmilszymi z resztą – cały plecak (dobrze, ze nie zabierają miejsca dla książek i herbaty – przy okazji dla mnie pu-reh to nie herbata, tylko zioła ;)) i będziesz mogła po nie sięgać, gdy angielska aura przysłoni horyzont. 🙂

    PS. Życzę samych dobrych dni w 2010 roku. 🙂

  3. Super, pewnie że super !
    To jak bardzo wyłazi kiedy w końcu czuję znajome zapachy, a na ulicach słyszę znajome dzwięki, gdy tak jak Ty Aniu nie muszę się zastanawiać co rozmówca miał na myśli bo w mig pojmuję jego intencje poparte znajomymi ą,ę czy ż,ć 😉
    Kto wie jak potrafią pachnieć igły nadmorskiej sosny na deptaku mojego osiedla w letni gorący dzień i jaka magia się w tym mieści?!
    To doceni tylko ten kto je stracił…tak jak ja na dłużej, a czasem na jeszcze dłużej 🙁

    Ale ale , teraz Aniula jesteś naładowana tymi wszystkimi pozytywnymi wspomnieniami i mam nadzieję że po powrocie się nimi z Nami podzielisz !
    Szerokiej drogi i bezpiecznego powrotu kochana :*

  4. I to właśnie jest teoria względności Einsteina. Czas spędzony w miłym towarzystwie płynie o wiele szybciej ( za szybko ). Ja też kogoś poznałem. Trochę obawiałem się tego spotkania, ponieważ miała nas odwiedzić Postać Legenda. W głowie kręcili mi się, Pippi Pończoszanka i Mr Hyde zmiksowani razem. Gdy strzeliliśmy niedźwiedzia na powitanie już wiedziałem, nie taki diabeł straszny, jak go malują. I ja w ciągu trzech dni doświadczyłem teorii względności. A Mr Hyde? Nawet nie zauważyłem kiedy zniknął i została tylko sympatycznie postrzelona 🙂 Pippi.

    Pozdrawiam D.

    PS.Aniu zimowym oponom nie należny ufać w 100%, one mają nam troszkę ułatwić życie. Nic nie zastąpi odrobiny zdrowego rozsądku.

  5. Cieszę się Aniu, że już jesteś!!!
    Pozdrawiam najserdeczniej!!!

  6. Witaj Aniu:)
    Fajnie, że Ci sie podobało. No, to kiedy następną wizytę planujesz?
    A z herbat, to najlepiej lubię „Inkę” :)))

  7. Oj znam ten stan, kiedy miłe się kończy i czas wracać, a samomochód robi się za mały, żeby wszystko zabrać:))) W moim przypadku to majonez, ogórki kiszone i biały ser:)

  8. Poznasz jeszcze jednego.. mam nadzieję:).. on też sam zbudował swój dom, żył na placu budowy, a potem jeszcze zrobił w tym domu prawie wszystkie meble!!! Obejrzymy, co nie? Pełna lustracja:)
    A w tym roku malował elewacje, też sam.. wszystko robi sam.

    Cieszę się, że zaszczyciłaś mnie swoją wizytą:))

    A bawarkę zawsze lubiłam i nadal lubię, prawdziwą bawarkę.. bo to nie jest wcale angielska herbata.. bawarka w moim domu to była mocna esencja zaparzana w czajniczku, takiej mocy, co to nalana do szklanki na wysokość 1 cm i dopełniona wodą daje średnio mocną herbatę.. taką herbatę podawała moja babcia, jednego z komunistycznych gatunków – Ulung. Wtedy było tylko kilka rodzajów, pamiętam Madras, Assam. Zawsze przez lata te same opakowania, ta sama cena:)

    Więc ta bawarka to była sama ta esencja i gorące mleko, bez wody. Słodka, ale bez przesady.

    Ja swoim dzieciom już tej wody trochę dodawałam, tzn. moja esencja była bardziej mocną herbatą, niż esencją. W każdym razie moje dzieci nie tak dawno z żalem pytały, a dlaczego im bawarki nie robię, tylko jak już, to kakao:)

    Natomiast ta angielska to jest herbata z odrobiną mleka, no powiedzmy, jak my do kawy. I oczywiście możecie mnie zakrzyczeć, że nie, ale właśnie o takiej opowiadała moja babcia po pobycie w Anglii, i nam ją zrobiła na pokaz. Nic to z naszą domową bawarką nie miało wspólnego:)

    Pozdrówka i do jutra:)

  9. Cieszę się, że wróciłaś 🙂 na stronę także 🙂 iż wyjazd był udany, też się cieszę Bardzo 🙂

Leave a Reply