Felieton

Gacie sąsiada w moim ogrodzie

Czyli przyszła angielska jesień.
Wyje ponury wicher z północnego zachodu.
Jak co roku o tej porze, po moim ogrodzie za domem fruwają majtki, skarpety i koszule sąsiadów. Te, które zawieje na drzewa, już tam zostaną, aż zgniją.
Od strony ulicy: gazety, plastikowe butelki i – jakim cudem? – wstęgi papieru toaletowego.
To znak, że idzie zimny front.
Trzeba będzie włączyć ogrzewanie.
Pies komunalny włóczy się smutny, stary pies, siwy pysk.
Futro ma już takie wyleniałe, pewnie mu zimno na tym północnym wyjcu.

Dyżurni socjopaci pochowali grille i pozamykali okna. Koniec wycia i jodłowania do bladego świtu. To chyba jedyna dobra strona tej ponurości.
Szczerze nienawidzę.

Nie-na-wi-dzę.
Zimnych, ponurych, ciemnych i wietrznych miesięcy.
Od kilku dni nie chodzę na spacery (do cholery, nawet pies komunalny by zrozumiał!). Natychmiast stałam się zgiętą wpół, jęczącą kriplą.
Znaczy kaleką.

Wchodzę po schodach na czworakach, a potem prostuję się dziesięć minut, trzymając się poręczy.
Czuję się jak stary, sparciały grzyb.
I te gacie fruwające po ogrodzie!

W takiej scenerii mogę napisać najwyżej jakiś depresyjny protest song.
Miałam napisać ostatni tekst dla Interii.
Miał mieć tytuł Pożegnanie z Interią.
Ale nie napiszę. Zniknę po angielsku, jak dama.
Zawsze chciałam być damą i mam nareszcie okazję, nie?

Wytrzymałam rok.
Interia nie selekcjonuje komentarzy, każdy może wylać na każdego wiadro pomyj i ekskrementów.
Jakiś bal psychopatów.

Dobrzy Ludzie mówią mi tak: czym ty się przejmujesz, przecież to jest tylko wirtualny świat, to nie powinno cię dotykać.
Powiem na to:
Internet to realny świat ludzi i emocji. Nie wyparowuje, kiedy wyłączam komputer.
W Internecie znalazłam serdecznych przyjaciół, bratnie dusze. Nie znikają z mojej pamięci, kiedy wyłączam komputer.
W Internecie nawrzucano mi inwektyw i nie przestaję czuć się zraniona, kiedy wyłączam komputer.

Wiszę tam od jakiegoś czasu na pierwszym miejscu i ktoś zadaje sobie trud, żeby kilkadziesiąt razy dziennie kliknąć, zbijając moją procentową ocenę.
Myślę sobie – kto aż tak mnie nie znosi, że poświęca mi tyle czasu?
Jakie myśli wysyła pod moim adresem?
Na sto procent nie są to przyjazne myśli.
I ja je czuję, one są realne.
Myśl jest energią.
Zanim się rozpędzicie, żeby nazwać mnie wariatką, przyjmijcie do wiadomości, że myśl jest energią.

A słowa?
Ktoś napisał – broniąc trollizmu – że słowa to tylko zlepek liter.
Nie zgadzam się z tym.
Słowa mają wielką moc. Słowa mają moc zmieniania rzeczywistości.
Słowa mogą zabić.

Napisałam sobie dumnie w profilu: inwektywom nie nadaję znaczenia.
Ale to raczej pobożne życzenie, nie sądzicie?
Jakoś nie widzę siebie, bohatersko stojącej pod deszczem gówna i powtarzającej sobie: to bez znaczenia, to mnie nie rani, bo na to nie pozwalam.

Jest inaczej: nie pozwalam, a rani.
Taka ze mnie mimoza.
Próbując oswoić zjawisko, przyglądałam mu się przez rok.
Udało mi się pojąć zasadniczą różnicę między mną a internetowym terrorystą:
Ja szukam tekstów, które mi się spodobają, szukam czegoś wartościowego.
Troll szuka czegoś, do czego można się przyczepić, wczepić jak oszalały pinczer i gryźć, gryźć, gryźć.

Jeden przyczepił się do mnie jak rzep do psiej dupy.
Stalker internetowy.
Nie mogę spokojnie napisać komentarza innemu autorowi, bo natychmiast wczepia się we mnie.

Paradoksalnie, to nie przez inwektywy straciłam serce dla Interii.
To przez komplement.
Ktoś mi napisał pod Dziadem i Babą, że nie dowierza, że to ja napisałam ów tekst, ale jest za leniwy, żeby to sprawdzić. Bo tekst jest za dobry.
Przypomniały mi się moje ciągłe tłumaczenia kolejnym polonistkom, że NIKT nie pisze za mnie wypracowań.
I obniżane oceny z powodu tych podejrzeń.
Pamiętam, jaka się czułam bezsilna, bo nie mogłam udowodnić – jak udowodnisz? – że piszę samodzielnie.
Dziś pewnie powiedziałyby, te polonistki, że skopiowałam swoje wypracowanie z Internetu, ale są za leniwe, żeby sprawdzić.
I tylko takie komplementy słyszałam: zbyt dobre, żeby było samodzielne.
Chromolę takie komplementy.
Zupełnie mnie nie dotknęły oceny w rodzaju: pojebany autor i artykuł.
Tylko ten komplement. Trauma mi się otworzyła i jeszcze to, że nie warto pisać dla leniwych ludzi.

No, dosyć tych żalów.
Idę pozbierać te latające gacie, zanim wylądują na okolicznych drzewach.
O, słońce wyszło.

10 komentarzy

  1. Aniu–przeczytałam ów komentarz, zwany przez Ciebie komplementem. Miałam w pierwszej chwili wpisać w odpowiedzi, że pani jest rzeczywiście niedouczona–o takim zabiegu, jak parafraza utworu literackiego to nie słyszała, Krasicki jej się z Kraszewskim pieprzy i tak dalej. Ale–ja założenia nie wpisuję komentarzy na forach internetowych, na które nader rzadko zaglądam. Bo szkoda mi czasu. Wystarczy przejrzeć jedno forum, na w zasadzie dowolny temat–wszędzie lecą te same teksty, wygłaszane z wyżyn wszechwiedzy, ze śmiertelną powagą, dorównującą chamstwu komentującego.
    To, że Interia nie cenzuruje komentarzy, akurat doskonale rozumiem. Wsadzenie kija w mrowisko i puszczenie paru inwektyw nakręca ruch w interesie, a o to przecież chodzi w założeniu portalu internetowego. Czyli o jak największą ilość wejść internautów. I trudno za to winić Interię–to nie jest instytucja użyteczności publicznej. Swoją drogą–co Ci z ta Interią do głowy strzeliło? W życiu bym tam nie wlazła, gdyby nie chęć przeczytania Twoich tekstów. Jakiś gówniany, zdecydowanie drugoligowy portal. No, ale jak każdy portal, musi tanim kosztem, a najlepiej–za darmo zdobyć zawartość, contentem powszechnie zwaną. Mnie to by się nie chciało za darmo wystawiać na uszczypliwe i głupkowate uwagi.
    Olej babę, która powiedziała, co wiedziała, a raczej–czego nie wiedziała, ale powiedzieć coś musiała. Musiała, bo lubi się dzielić swoją frustracją, tak od serca.
    A swoją drogą, jeśli kiedykolwiek zacznę pisać bloga, to będą miały do niego dostęp tylko zaakceptowane przeze mnie osoby. Nie dlatego, że boję się niepochlebnych komentarzy. Głupkowatych się boję, bo zaśmiecają rzeczywistość. Choćby i wirtualną.
    Olej tę Interię i komentarze i zamiast dostarczać pożywki ujadającym ratlerkom (nie, żebym miała coś przeciwko ratlerkom, co kto lubi)pisz częściej i więcej na swoim blogu, z radością i pożytkiem dla nas wszystkich 🙂

  2. Witaj Aniu:)
    Doskonale wiem co czujesz czytając komentarze w Interii. Ja mam to samo. Próbowałem kiedyś nawet z tym walczyć, ale pouczono mnie na forum, że przeciez nie wypada „mieć na względzie” rankingi itp. Nieprawda, wypada bo to cieszy:) Wypada wkurzać się na debilne komentarze typu: „ty pedale”, bo są durne a w dodatku nie mają nic do rzeczy. Jednak odpuściłem, dla „świętego spokoju”. Trudno mi sie też zgodzic z Dorotą o jakimś podrzędnym, drugoligowym portalu. Może zresztą… w każdym bądź razie kiedyś tak nie było. A że było warto, jestem przeknany (w moim wypadku oczywiście), bo był to serwis Dziennikarstwa Obywatelskkiego, jeden z ważniejszych (najważniejszych). Zczęło się z Wiadomościami24 i Interią 360. Cała reszta powstawała znacznie później. Co by nie mówić, oddałem serce temu serwisowi, ale też je dla niego straciłem. Piszę zresztą już ostatnimi „klikami”, bo i z powodów takich jak Ty Aniu, a także jeszcze z innych, o wiele bardziej bolesnych i trudnych dla mnie moje pisanie (dla Interii i w ogóle) niedługo chyba przejdzie do historii.
    Mnie też bez przerwy klikają na „nie” Aniu, ktoś ma pewno fajne zajęcie. A Krysia klika Ci na Tak. Codziennie.
    Pozdrawiam:)

  3. Po czym poznać zdolnego człowieka?
    Po ilości rzucanych mu kłód pod nogi.
    A po czym poznać zdolnego pisarza ?
    Po kąśliwych i złośliwych komentarzach.
    Zawsze były ,są i będą małe zawistne wszy, które żeby żyć muszą kąsać.
    Ludzi zdolnych mało kto rozumie.
    Pozdrawiam D.

  4. Komentarze na stronach podobnych interii zawsze kojarzyły mi się z tym cytatem :

    Jeśli czyjeś chamskie zachowanie powoduje, że ja zaczynam się zachowywać po chamsku, to znaczy,
    że jego postawa zmodyfikowała moją wniosek: on okazał się silniejszy.
    Jest teraz drugie pytanie: kto jest lepszy w chamstwie – on, czy ja? Jeśli on, to przegram podwójnie,
    bo nie tylko dam się zmusić do chamskiego zachowania, ale jeszcze polegnę na polu walki o prymat w chamstwie.
    Ale jeżeli ja okażę się w tej przepychance lepszy niż mój przeciwnik, to wygram ten pojedynek, dzięki czemu uzyskam chwalebny tytuł większego chama!

    Tak to z grubsza wygląda , szkoda Aniu Twojego świetnego pisania na takie buractwo 😉

    Przesyłam Ci londyńskie słoneczko , które nadal u nas pięknie jesiennie świaci !
    Buziaki :*

  5. Komentarze… Ludzie w życiu realnym nie odkrywają swoich twarzy tak łatwo, chcą być inteligentni, elokwentni, dobrzy itd., za to w świecie internetowym gdzie kryje ich nick wychodzi ich prawdziwa twarz. Wiem, jedno osoby piszące takie komentarze są zakompleksionymi dupkami… wściekłe psy, o przepraszam jak pies jest wściekły to przynajmniej ma prawdziwy powód do swojego zachowania.
    Czy warto się przejmować… sama nie wiem, chyba nie warto tego zatrzymywać w swoim sercu.
    Pozdrawiam 🙂 :* a te gacie to przynajmniej jakieś ładne, białe 😉

  6. Szczerze mówiąc nie pamiętam, żeby komentarze na Interii jakoś szczególnie mnie obeszły.Napisałam jednak duuuużo mniej artykułów niż Ty i na pewno nie wzbudziły one takiego odzewu, więc siłą rzeczy i mniej podłych komentarzy. Ale tak szczerze to ja naprawdę mam takie komentarze gdzieś. Jeżeli ktoś wytknie mi błąd, mając jakieś podstawy, z którymi niekoniecznie muszę się zgadzać – ok, podyskutuję, a jeśli trzeba przyznam się do błędu.
    Ale jeśli ktoś mnie obraża czy coś w tym rodzaju, jak to w internecie często bywa – to mnie naprawdę nie boli. Bo co to jest za opinia? Podobno w życiu nie należy się zanadto przejmować pierdołami, a to są pierdoły.
    Było mi smutno, kiedy ktoś merytorycznie przygotowany, znany z imienia i z nazwiska, pojechał mój tekst. Zwątpiłabym w siebie gdybyś Ty/Big B czy ktokolwiek z bliskich mi osób powiedział, że tekst jest do kitu i ociera się o grafomaństwo. Ale przejmować się anonimami z błędami ortograficznymi? Złośliwościami głupoli albo podłościami złośliwców? Eee, nie, nie warto, i tak wszystkich się nie zadowoli.

    Mnie te komentarze w zasadzie bawią – taki maluczki ludzik siedzi przed klawiaturką i się wyżywa, a w pracy czy w życiu modli się, żeby palce, które depcze dziś nie łączyły się z dupami, w które będzie wchodził jutro (takie powiedzenie pracownicze). Prymitywny umysł wyzbywa się emocji w prymitywny sposób, a mnie prymitywne sądy nie obchodzą. I nikogo nie powinny.

  7. Zrobią koalicję
    Przeciwko Tobie.
    Dlaczego, miernoty
    Zrobią koalicję
    Przeciwko Tobie?
    Bo jesteś lepsza.
    Nie chcesz być
    Dobra?

  8. Jednych takie komentarze nie obchodzą innych denerwują a jeszcze innych wpychają w doła. Nie napiszę Ci Aniu, bądź dzielna i nie przejmuj się choć taki koniec byłby najlepszy w stylu – I nie przejmowała się długo i szczęsliwie:)))
    Ja sama się przejmuję kiedy ktos zagra mi w komentarzach na nerwach, choć artykułów nie piszę. Potem chodzę i gadam z wyimaginowanym rozmówcą. Jak przegadam to mi powoli odpuszcza.
    Słowa to niebezpieczna broń i może powinno się rozdawać pozwolenia:)))
    Do następnego słoneczka:)

  9. Znasz moje zdanie, Aniu. Jest dokładnie takie jak wyrażone przez pikfe.

    Mnie bolą tylko opinie wyrażane przez tych, których szanuję, a raczej których uważałam za ludzi mi życzliwych. Jeśli ktoś życzliwy krytykuje merytorycznie moją pracę albo moje poglądy, abym miała okazję coś poprawić, to doceniam to i korzystam. Jeśli jednak nagle ktoś atakuje mnie osobiście, a jego jedynym widocznym celem jest dokuczyć (zgnoić, po co tu eufemizmy) – to boli bardzo. Muszę wtedy zweryfikować moją ocenę jego stosunku do mnie… a trudno się pogodzić, że ktoś, kogo się polubiło, szanowało i uważało za życzliwego, okazał się kim innym.

    To jest trudne, bo trzeba swoje spojrzenie uznać za złudzenie, i czy ja się od początku pomyliłam, czy ktoś mnie świadomie oszukał.. w każdej sytuacji czuję się źle.

    Tym bardziej, gdy taki ktoś w jakimś głupim zapamiętaniu zaczyna pokazywać, że widzi we mnie zło wcielone, podważa wszystko, co cenię, prowadzi jakieś chore gierki.. ech, na szczęście umiem włączać odporność, i po prostu się nie bawię w te klocki. Wolę pogawędzić z ludźmi na poziomie, nie tylko intelektualnym, ale i emocjonalnym. Bo takie połączenie daje dopiero to, co cenię.

    A z chamskimi trollami z zasady nie rozmawiam. Kulturalnie się nie da i szkoda mojego czasu, a jeśli dam się ponieść i skorzystam z jego metod… to dowiodę tylko, że był silniejszy.

    A jakąś koalicją miernot wcale się nie przejmujesz chyba?
    Bo jesteś dobra, a nie chcesz być dobra w czyichś oczach. Szczególnie oczach grzechotnika, też mi wartość..albo bycie lepszą.. a to co za wartość? Dobro jest wartością wewnętrzną i własną, i nie powinno być relatywne, no ale wielu tego nie pojmuje.

    Buziaki

Leave a Reply