Małpa leśna

Łup!
Łupnęło wczoraj piękną i słoneczną pogodą w St Helens.
Ratunku!
Już wiecie, że im ładniejsza pogoda, tym straszniejsze rzeczy mi się przytrafiają.

Postanowiliśmy zatem przeczekać tę pogodę w jakimś bezpiecznym miejscu. Odludnym.
A jednocześnie przytulnym.
No, to gdzie wiejmy?
Wiadomo, stare dobre Sutton Woods.

Krzyś poszedł szukać ciekawych kadrów i nowych ujęć w starym miejscu, ja zaś wryłam się w zagajniki.
Zgadnijcie po co?
Otóż to!
Grzyby zbierać, Ludziska.

Małpa, od której pochodzę, szybko zeszła z drzewa, ale nie po to, żeby chodzić wyprostowana.
Małpa, od której pochodzę, lubiła się czołgać – podrapana i z potarganą sierścią – żeby wyrywać z ziemi różne smakołyki.

Jak sięgam pamięcią, zawsze przepadałam za kopaniem, ryciem i grzebaniem w ziemi, żeby znaleźć coś jadalnego. Kartofel. Marchewkę. Rzodkiewkę.
Wszystko, co rośnie w ziemi, smakuje mi o wiele bardziej, jeśli sama to wykopałam.
Ogród, powiadacie?
Jasne, że ogród, a nawet pole. Ale jeszcze nie teraz. I nie tutaj.

Na razie muszę zadowolić się grzybobraniem.
A wiecie co?
Dla mnie szukanie grzybów, to jak szukanie ukrytych skarbów i mniej więcej takie emocje mi towarzyszą. I jestem zdolna do wielkiego wysiłku, prawdziwa ze mnie małpa leśna, a jakie figury potrafię wykonywać, żeby dostać się w najdziksze ostępy!
Przez głogi i jałowce.
Przez drut kolczasty i jeżyny.
Pod świerkami, próbującymi wydłubać mi oko.
Po dziurach w ziemi, zamaskowanych wysoką trawą.

Kiedy już wyczołgałam się z tych zagajników, Krzysiek zakrzyknął:
– O Matko Boska! Krew!
Tak sobie zakrzyknął na mój widok.
Bo lekko słaniałam się na nogach.

Wczoraj wykonałam o jedną figurę za dużo a ponadto zdarłam sobie naskórek w kilku strategicznych miejscach. I z tej przyczyny dziś pojękuję z cicha.

Uwielbiam grzybobranie, szkoda, że nie ma takiego zawodu: grzybobraniec.
Zarobiłabym krocie, Ludziska, taka jestem w tym świetna.
Wszystkich grzybobrańców serdecznie pozdrawiam, a najbardziej Krysię.
Pozdrawiam też tych, którzy pochodzą od innej małpy i nie lubią zbierać grzybów.
Wasza
Anna Małpa Leśna

zdjęcia: Krzysztof Nowakowski

11 komentarzy

  1. Zbieranie grzybów to dla mnie bardzo trudne zadanie, idąc raz z koleżanką, starym zawodowcem miałam ogromną ochotę się tego fachu nauczyć i co….. najwięcej uzbierałam tych trujących, bo tych jadalnych za nic nie mogłam odnaleźć, dlatego po przestałam na chodzeniu po lesie 🙂

  2. O rany! Aniu! Jakie fajne grzyby! Prawie takie jak te, co Krysia zbiera:)
    Ja lubię grzyby… jeść! A zbierać, to najbardziej opieńki. Dwa pnie, no… może trzy, i trzy kilo z głowy:)
    Podziękowania od Krysi (od razu zachorowała na… grzyby), za pozdrowienia. Też Was pozdrawia:))) Razem ze mną oczywiście!

  3. „Małpa, od której pochodzę”.Jeżeli chodzi o ludzi, to mnie pan Darwin nie przekonuje.Wszyscy przyjmujemy wizerunek małpoluda praprzodka z podręcznika historii lub innej książki.Nikt się nie zastanawia, że obrazek jest tylko wizją grafika który robił ilustrację do książki i niema żadnych podstaw naukowych.Co jakiś czas, jakiś archeolog ogłasza światu,że znalazł ogniwo pośrednie między małpą a człowiekiem.Niestety zawsze po dokładnych badaniach okazuje się,że znalezisko to małpa lub człowiek taki jak my, albo próba oszustwa.Skąd się wzięliśmy, czy był jakiś stwórca, czy przybyliśmy z innego układu,tego nie wiem i pewnie się nie dowiem.Dopóki nie ma ogniwa pośredniego pan Darwin mnie nie przekona.A co do zawodu: grzybobraniec, to mnóstwo ich stoi przy drogach, nie polecam, zbyt duża konkurencja

  4. Ale skarby! Jako zbieracz rozumiem ten szał poszukiwawczy, który każe, nie dbając o rany kłute i szarpane, nurkować w amoku w ostępy leśne 🙂
    Pozdrowienia od zbieracza 🙂 I zazdroszczę łupów! Smacznego!

  5. Darku
    Przeczytaj:
    „Niewczesny pogrzeb Darwina”
    autor: Stephen Jay Gould
    Dwa wydania po polsku.
    Przeczytaj bardzo dokładnie.
    Szczególnie rozdział poświęcony supermutacji.
    W polskim tłumaczeniu jest „błąd” i to zjawisko jest inaczej nazwane.
    Przyjemnej lektury:)
    Innym też polecam.

  6. buahahaha :)) pozdrawiam Anula!
    spod sosu grzybowego, grzybowego farszu do papryki, gołąbków i zupy grzybowej przegryzanej jajecznicą z grzybami 😉 hihihi
    sporo tego w ostatnich dniach :))
    kolejna wędrówka w niedzielę… (cholera już nie wiem co z tymi grzybami robić ;))

  7. Jak nie wiecie co z grzybami robić to poproszę o zupę grzybową:) Jadłam ostatnio taka pychotkę:)
    Sama zas na grzybach była w wieku podstawówkowym na wycieczce szkolnej i znalazłam jednego grzyba. Nie wiem co to było.

  8. Ja też chcę na grzyby, uwielbiam zbierać, ale teraz nie mam czasu żeby iść, muszę poczekać do soboty.
    Może ktoś ma przepis na zalewę octową do grzybków takę bardzo ostrą to bardzo proszę o podanie.

  9. Aniu przeczytałam i jestem pewna , my Obie mamy tę samą chorobę! Grzybobrańca !
    Te emocje odkrywania coraz to nowych skarbów pochowanych pod drzewkami , krzaczkami lub wystających dumnie z kołderki mchu 😉
    Uwielbiam zbierać i jeść z czyszczeniem idzie mi znacznie oporniej 😉
    Buziaki :*

  10. Ja robię tak:

    2 szklanki wody, 1 szklanka octu 10%, ziele ang. listek bobkowy, pieprz ziarnisty, marchewka, cebula, sól i cukier do smaku.. cukier tak 1 łyżeczka do herbaty, a sól to już naprawdę na smak, zalewa nie ma być ani słona, ani niesłona… dominuje smak octu oczywiście. Marchewka pokrojona w talarki cienkie, na tę ilość 1 niewielka, dwie małe cebulki pokrojone w krążki (małe z powodu dekoracyjności). Pogotować wszystko prócz octu kilka minut, wlać ocet, raz zagotować. Ja wrzucam ugotowane wcześniej (20 minut w osolonej wodzie, odsączone i przelane chłodną przegotowana wodą) grzyby do zalewy i od razu „wlewam” wszystko do słoików, grzyby mam dość luźno.

    Słoiki oczywiście zamykam na gorąco, ale tak po prawdzie nie trzeba nawet, kiedyś zrobiła się w pokrywce dziura (ocet przeżera, jak długo stoi, a stało kilka lat), z tą dziurą jeszcze stało trochę, potem wypłukaliśmy, zrobiliśmy nową zalewę i za niedługi czas zjedliśmy, i wszyscy przeżyli:)
    No ale zamykam, zawsze strzeżonego…

    Ale znalazłam jeszcze taki stary przepis na grzyby marynowane, jednak nigdy nie robiłam:

    Zdrowe czapeczki grzybów umyć, osączyć, posolić. Dusić na małym ogniu, dodawszy drobno pokrajanej cebuli. Grzyby puszczą sok (chyba po to solenie przed gotowaniem). Dusić, aż sok ten znów wciągną (a może wyparuje?). Wyłożyć na sitko, a gdy przestygną i obeschną, ułożyć w słoikach i zalać zimnym octem zagotowanym z przyprawami (pieprz, listek). Słoiki dokładnie zamknąć i przechowywać w chłodnym miejscu.

    Zamknąć tylko zakręcić, na zimno się przecież nie zamkną. Ocet.. nie podano tu mocy, jednak możliwe jest, z wieku przepisu, że chodzi o ocet 6%, bo kiedyś taki był popularny.

    To co, ktoś eksperymentuje?

    Pozdrawiam

Leave a Reply