Nie napiszę o tym teraz…
Na mojej uliczce była wielka zadyma: człowiek ugryzł psa.
Było dużo ochrypłych i piskliwych wrzasków.
Były wyzwiska.
Była policja.
Zdarza się.
Ale nie napiszę o tym teraz…
Podoba mi się angielski system edukacji: pięć certyfikatów w trzydzieści dni.
Ale nie napiszę o tym teraz…
W nagrodę za dzielność i postępy w nauce zrobiliśmy wycieczkę do Cumbrii.
Był jeden słoneczny dzień i właśnie nam się dostał.
Ale nie napiszę o tym teraz…
Nie napiszę teraz o niczym, bo unoszę się na miękkim obłoczku.

Nie, nie umarłam i nie poszłam do nieba.
Przeciwnie, że tak powiem.
Tak się czuję, kiedy rośnie mi gorączka, pod warunkiem, że się nie ruszam. Kiedy się ruszam, boli mnie wszystko, oprócz rzęs.
Na tym zdjęciu stoję sobie na mosteczku, nieświadoma, że za dwie godziny zacznie mnie telepać. Mówię Wam, Ludziska, ledwo się dowlokłam do połowy góry, a zejść już nie miałam siły.
Pierwszy raz – będąc w tak pięknym miejscu – marzyłam, żeby znaleźć się w domu. Właściwie to marzyłam, żeby się teleportować do łóżka.
A teraz po prostu do niego wrócę.
I zostanę na jakiś czas.
Jutro mój fotograf wstawi Wam swoje wczorajsze dokonania a ja wrócę, jak już opuści mnie wirus. Nie zapraszałam sukinsyna, zmutowanego chłystka meksykańskiego chowu.
Paszoł won!
Do miłego, Ludziska.
Chyba.
Zdrowia Aniu!!! zdrowiej jak najszybciej i w jak najmniejszym bólu…
Szkoda, że tak piękną wycieczkę musiałaś skrócić i to z takiego powodu :/
Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz zdrowia :*
Wirusy to zwykłe podstępne łobuzy, nie wiadomo skąd i kiedy zaatakują. Wracaj do zdrowia i do pisania:)))
Do miłego Innego Opcji przecież Nie Ma :)))) :* Zdrowia 🙂