Rozbawiło mnie pisanie o typach i typkach, a jeszcze bardziej – powściągliwa reakcja facetów.
Każdy jarzy, że komentarze na tym blogu są ściśle cenzurowane i przechodzą tylko pochlebne albo mądre.
Albo – najbardziej pożądane – pochlebne i mądre.
Normalka, nie?
Do domu też nie wpuszczam każdego, kto zapuka, nie?
Kiedy publikuję felietony na Interii 360, muszę się liczyć z górami błota i psich kup, którymi zostanę obrzucona, to oczywiste.
Jeśli napiszę w komentarzu: facet nie powinien odlewać się publicznie na ścianę, to zostaję uznana za feministkę nienawidzącą mężczyzn, niedoje-baną, pier-dolniętą w łeb, w ostatnim stadium feministycznego rozkładu mózgu.
Co bardziej oczytany dorzuci jeszcze zazdrość o członek (mając pewnie na myśli swój własny).
Dlatego nie lubię ducha Freuda: dał mężczyznom do ręki (sic!) brzydką zabawkę, czyli penis envy.
Kiedy duch Freuda – zgryźliwy, obleśny i nachalny – nawiedza mnie w czasie PMS, oganiam się od niego miotłą, na której latam.
Dziś jednak będę sprawiedliwa i zrównoważona w osądach, gdyż wybieram na ofiarę typ, który nie jest zdominowany przez żadną płeć. Zarówno książę, jak i księżniczka może doznać przerażającej przemiany w… człowieka-purchawkę.
Uwaga:
To nie jest młoda i bielutka purchawka, która pięknie pachnie i można ją usmażyć na masełku. To stara purchawa, po naciśnięciu (nawet najlżejszym) wydalająca z siebie cuchnący miazmat, który trudno zmyć.
Inna popularna nazwa człowieka-purchawki to: Tymnienieruszbojamamkapelusz.
Człowiek-purchawka, cierpiąc na narcystyczne zaburzenie osobowości – rzeczywiście cierpi katusze. Ogarnia go bowiem postępująca paranoja, jeśli dziesięć razy dziennie nie usłyszy, że jest najmądrzejszy, najładniejszy, najbardziej oryginalny i najlepiej czai bazę w całej wsi.
Ale ja – następując purchawce na purchel, jeszcze bardziej cierpię. Moje cierpienia są długofalowe, bo purchawka nigdy nie zapomina obelgi.
A obelgą może być wszystko.
Cokolwiek powiesz. Nie powiesz.
Zrobisz. Nie zrobisz.
Dla purchawki jest to dowód na to, że go nie szanujesz. Nie cenisz.
Czyli – jesteś durnym, zasranym kretynem.
Purchawka łatwo wpada w furię i przestaje się kontrolować.
Wali na oślep, wali na odlew, wali w ciebie jak w bęben – i krzyczy „biją mnie”.
Bo purchawka nie odróżnia siebie od reszty świata. Purchawka JEST całym światem dla siebie. Dlatego purchawka to hucpiarz, jakich mało.
Czasami bezpieczniej jest przyznać purchawce rację i uciekać, co sił w nogach.
Chyba, że nie ma dokąd uciec, bo purchawka jest mężem/żoną, szefem, albo prezydentem.
Tak.
Dokładnie to mam na myśli.
Cieszę się, że żaden z moich książąt nie zmienił się w purchawkę.
Ale.
Miałam kiedyś taką szefową, laboga psychologa, Deczkę zwaną Meduzą.
Jak każdy narcyz, była ciężkim frustratem, bo jak świat światem narcyza nie zaspokoisz.
Wystarczyło się odezwać z propozycją zrobienia czegoś inaczej, żeby usłyszeć: nie jesteś zainteresowana pracą dla mnie?
– Nie pracuję dla ciebie – powiedziałam kiedyś. – Pracuję dla ofiar przemocy, ty cipo.
Cipo – to tylko pomyślałam, ale i tak usłyszała. Za karę musiałam sprzątać szafy.
Ulubionym powiedzonkiem Meduzy, znanej myślicielki, było:
– Trzeba myśleć.
Każdego dnia rzucałam jej jakiś kęs lub kilka: że jest taka mądra, taka niezwykła i taka jedyna w swoim rodzaju. Wchłaniała te bzdety jak mój tyłek krem na cellulit i dało się jakoś żyć.
Kiedy dołączył do niej kolejny szef: piękny Lulu, moje wyrzucenie na zbity pysk było już tylko kwestią czasu. Po prostu nie byłam w stanie wielbić dupka o manierach obwoźnego sprzedawcy odkurzaczy i uśmiechu zbiegłego bigamisty.
Więc go nie wielbiłam, w zamian za co zostałam zwolniona za nie-pasowanie-do-linii (niebieskiej) kierownictwa. I trudny charakter. Który przez pięć lat nikomu nie wadził, a potem wadził.
Niedawno nadepnęłam na purchawkę na pewnym forum.
Ależ było jazgotu, Ludziska!
Potem purchawka zwiędła i poszła prać skarpety. Ale wróci, wróci. Znowu się dowiem, co ze mnie za imbecyl.
Wisi mi to, bo od dawna wiem o sobie rzeczy, których purchawka próbuje dowodzić: że jestem głupia, wredna suka.
Dopóki mojemu barankowi to nie przeszkadza, to mogę sobie być, czym mi się podoba, tak? Nie?
Układy zazwyczaj bywają symbiotyczne:
Baranek z suką.
Purchawa z bluszczem.
Wieprz z matką Polką (Amerykanką, Niemką, Hotentotką).
Knur z ochotniczym workiem treningowym.
Jeździec Bez Głowy z przenośną stacją przetwarzania danych.
Jęczydupa z siostrą miłosierdzia.
You and me, together.
Żegnam, udaje się na spoczynek.
13 stopni plus mżawka jest dostatecznym powodem, żeby zwinąć się w kłębek, przyjąć formę przetrwalnikową i spać.
Lub odjechać.
Kiedyś wrócę, bo jeszcze nie skończyłam.
Właśnie o tym rozmawiałam z jednym znajomym, związki łączą się w dziwne pary i przeważnie w tych związkach jedna osoba, kocha bardziej, mocniej. Czasami jedna z stron się budzi i przejrzy na oczy szukając wyjścia z sytuacji, albo daje się robić w konia przez całe życie.
Purchaw niestety jest bardzo dużo na tym świecie, z drugiej strony :))) cieszmy się, że normalnych ludzi można także spotkać 🙂
Dla mnie ciekawe są przypadki Najlepszych-Trenerów Adama-Małysza. Tacy wiedzą WSZYSTKO. I nie podyskutujesz, bo oni wiedzą NAJLEPIEJ.
no i teraz ciężko się zastanawiam w którą grupę ludziuf 😉 siebie wsadzić…
mnie zadziwia jak to purchawy są nieomylne… aż im zazdroszczę… albo nie! musi im być cholernie nudno w życiu tak wszystko wiedzieć najlepiej…
co do opinii na forach… przestałam już tam zaglądać jakiś czas temu bo oczy usychają z frarzenia…
co do Twoich słów wstępu… niezmiernie mi miło, że jestem mądra 😉 hihihi
Anula pozdrawiam spod koca :)) trzymaj się ciepluchno 🙂
Weszłam i nie żałuję:) Napiszę tylko jedno słowo: pięknie!
Pozwól, że dołączę garść własnych przemyśleń. Będę wdzięczna za opinię:)
” Krótki poradnik jak zbudować pozytywny wizerunek siebie kosztem drugiego człowieka. Metoda na czarną owcę:)”
1.Ofiara. Wybierz sobie z grona osobę kontrowersyjną, najlepiej taką, która ma zawsze własne zdanie i nie jest skłonna do przyznania racji bez walki.
2. Strategia. Musisz zacząć z nią dyskutować, ale nie możesz się tak zwyczajnie kłócić. Należy robić to umiejętnie.Polega to na stworzeniu wrażenia, że to ona nas prowokuje, wszczyna kłótnie i ogólnie jest czepialska. Aby to uzyskać stosujemy prosty manewr na ofiarę. Otóż w miarę szybko należy zasygnalizować, że zostaliśmy zaatakowani. Powtarzamy to za każdym razem. Jak najczęściej załamujemy ręce nad niegodziwością i czepialstwem czarnej owcy, bo przecież gdyby nie ona my już dawno byśmy skończyli.
3. Przepraszanie. Najważniejszą rzeczą jest pokazać i uwiarygodnić naszą pokojową postawę. Przepraszamy więc spektakularnie, na kolanach tak aby wszyscy zobaczyli jacy potrafimy być wspaniali a co najważniejsze, że umiemy przyznac sie do błędu.Uwaga!! Przepraszamy tylko osoby postronne, które włączyły się do dyskusji.W ten sposób inni widzą, że przeprosiny to dla nas rzecz normalna i kiedy sie zagalopujemy to wracamy i przepraszamy. Nigdy jednak nie wolno przeprosić czarnej owcy. Chodzi o to, żeby pokazać iż są tacy co na to nie zasługują.
W ten oto prosty sposób możemy dawać upust swoim najgorszym instynktom i nawykom.Cała odpowiedzialność i tak spada na czarna owcę. Wszak jeteśmy tylko ofiarą jej czepialstwa i kłótliwości. Wiadomo to każdego wyprowadza z równowagi. Każdy nas z tego rozgrzeszy i zrozumie.
Powodzenia to działa!:)
Mam nadzieję, ze moje psychologiczne wypracowanie się spodoba:)
Pozdrawiam, Bazyliada
Do duetów symbiotycznych dodam chrirurga i instrumentariuszkę. W tej parze zdaniem kluczowym jest „siostro–skalpel” czyli „podaj mi, kochanie”, „czy wiesz, gdzie jest mój/są moje (wpisać właściwe: skarpetki, telefon, klucze, śrubokręt czy co tam właśnie jest potrzebne). Chirurg niekiedy potrzebuje całego zespołu asystentów i wciąga do zabawy rodzinę. Często bywa przekonany o swoich wybitnych umiejętnościach manualnych i politechnicznych i z entuzjazmem rozpoczyna wykonywanie drobnych napraw domowych czy też wcielanie w życie pomysłów racjonalizatorskich, dekoratorskich itd. Zwykle na rozpoczęciu kończy mu się para. Przypadek taki pięknie opisany jest w historii o tym, jak wujo Podger wieszał obraz w „Trzech panach w łódce (nie licząc psa)”. Ale i w rzeczach drobnych i codziennych potrzebuje podawacza i znajdowacza. Co ma zrobić instrumentariuszka, której ta rola już się znudziła? Na pytanie: „nie wiesz, gdzie są moje skarpetki/gdzie leży ser” odpowiadać: „nie wiem”. Niestety, chirurg potrafi się wtedy obrazić. Jeśli skłania się w stronę baranka, będzie spoglądał wejrzeniem zranionej sarny z milczącym wyrzutem. Gdy mamy do czynienia w chirurgiem wieprzowym, wyrzuty nie będą, broń Boże, nieme. W wydaniu knurowatym kara może być jeszcze dotkliwsza. Niezależnie od nasilenia reakcji każdy typ będzie próbował udowodnić, że mniej czasu zajęłoby zlokalizowanie/podanie niezbędnego w danej chwili przedmiotu. Przy samodzielnym poszukiwaniu przewróci bowiem cały dom do góry nogami, nie uważając za stosowne, by po sobie posprzątać. Należy wtedy opuścić salę operacyjną–chirurg potrzebuje widowni, a przy jej braku zrobi burdel mniej spektakularny. Po powrocie nie należy powstrzymać się zarówno od komentarzy, jak i od sprzątania po chirurgu. Konsekwentne udzielanie odpowiedzi „nie wiem” na pytanie „nie wiesz, gdzie” lub „nie mogłabym” na kwestię „czy mogłabyś mi podać” niekiedy przynosi efekty. Znam też parę, w której chirurg zaprzestał zadawania rzeczowych pytań dzięki konsekwetnemu stosowaniu kontrpytania. Po pytaniu „nie wiesz, gdzie są moje skarpetki?” padała kwestia: „nie wiesz, gdzie są moje podpaski?”
Pytanie „nie wiesz, gdzie jest…?” występuje także w wersji ostrzejszej „gdzie w t y m domu są jakieś (czyste skarpetki itd.)?” ( w domyśle: taki tu syf, że nic nie można znależć, jak ty sprzątasz) lub „czy w t y m domu jest j a k i ś (ser itp.)?” ( w domyśle: ja tu się staram i zarabiam na życie a ty nawet nie zadbasz o to, żeby kupić ser).
Pozdrawiam 🙂
Do Bazyliada1 🙂 hm…. wiesz co nigdy nie przyszło mi namyśl, aby opisać tak Postawę Na Ofiarę, a przecież osobiście przez rok czasu pracowałam z taką osobą Kobietą nazywaną przeze mnie „Panią Idealną” i dzięki Tobie w końcu uświadomiłam sobie na jakich zasadach działała no cóż Byłam Tą Czarną Owcą :)))))))) Pozdrawiam Wszystkie Pięknie Panie :))))
Widzisz ja mam małą czarną owieczkę przy łóżku na lampce nocnej:) Jest słodka i bardzo ją lubię taka odrobina dziecinady:) Bardzo mi miło, że poradnik pomógł w rozszyfrowaniu chociaż jednego przypadku:)
Pozdrawiam:)))