Niczym szpak w telewizor
Wpatruję się w ikonę poczty emailowej. Z nadzieją.
Jak wiadomo od patrzenia z nadzieją różne rzeczy mogą się wydarzyć.
Więc patrzę.
Żeby nie przegapić.
Czekaj na wiadomość.
Odezwę się jak tylko…
Wiadomość wyświetliła się na komputerze odbiorcy…
Szef wyjechał, ale odpowie jak tylko wróci…
Każdy symbol kopertki na pasku zadań radośnie porusza moje ledwo żywe serce.
Otwieram.
O, viagra.
O, Tesco.
O, Jessop.
Delete. Fuck off.
Coraz mniej spamowego śmiecia przychodzi, jakby cały światowy handel już zwęszył, że nic od nich nie kupię.
Czekam od stycznia na kilka ważnych odpowiedzi. Od lutego na kilka innych, nie mniej ważnych. Czekam od kilku tygodni na bardzo ważną decyzję, której podjęcie mogło zabrać – no dobrze – trzy dni. Czekam na odpowiedź typu: tak-nie.
Ludzie, to jest takie proste: kliknąć odpowiedz nadawcy.
Zrozumcie:
gdybym miała tyle czasu na czekanie, wysłałabym gołębia pocztowego, nie email.
Żyję jak na przystanku autobusowym. Ale takim z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku.
Przystanek Pekaes w Zadupiu Dolnym, trasa Zdechłe – Sczezłe.
Taki przystanek, na który może coś przyjedzie, a może nie.
Pewnie tak.
Ale.
Nie wiadomo kiedy. Nie wiadomo, czy się zatrzyma. Nie wiadomo, dokąd pojedzie.
I czy pojedzie.
I w ogóle.
Nic. Nie. Wiadomo.
Bo komuś się nie chce kliknąć i napisać: pocałuj mnie w dupę i spadaj na drzewo.
Że nie wspomnę o: podoba nam się i chętnie nawiążemy kontakt.
Albo: w nawiązaniu do tego, o czym pisałam wcześniej.
Cokolwiek.
Odpowiadam na emaile. Tak szybko, jak się da.
Najchętniej od razu, tak rozumiem ideę Internetu.
W odróżnieniu od gołębia.
Pocztowego.
Odpowiadam szybko bo wiem, że ktoś czeka. I to mnie owszem, obchodzi.
Najbardziej w świecie nie znoszę ludzi, którzy piszą do mnie z genialnym pomysłem na współpracę, angażują moja uwagę, wzbudzają nadzieję. Trwa ożywiona wymiana korespondencji do chwili, w której pytam o warunki współpracy. Wtedy taki oszołom wpada w ciemną materię i zamienia się w gwiezdny- kurwa – pył.
Następny kontakt nastąpi za pięć lat, jak podają moje źródła.
Zatem:
Halo! Szanowna Pani Wiesiu! Wypieprzam Cię – z całym szacunkiem – z mojej książki adresowej. Skończyłyśmy współpracę. Może sobie Paniusia zatrzymać moje pomysły, free of charge.
I am done!
Pani Halinko! Ja myślę, że on już dawno to przeczytał. Pewnie zdążył się już tym podetrzeć. Ma Pani rację, nie jestem aż tak ważną osobą, żeby mi odpowiadać. Za wyjątkiem sytuacji, kiedy to Pani czegoś ode mnie chce. Tak na szybko, zawsze do usług.
Wiecie o co mi chodzi, prawda?
Te klimaty, kiedy się czeka na odpowiedzi, od których coś zależy.
Od których zależą dalsze poczynania.
Postanowiłam przestać czekać.
Od dziś.
Za całą świadomością, że mi się to nie uda.
Nadal będę się gapić w tę ikonę jak szpak w telewizor.
Czekać.
Udając przed sobą, że nie.
Czekam.
Na email.
Na telefon obiecany w poprzednim emailu – zadzwonimy w środę, proszę czekać.
I nic, cisza.
Bo jestem nikim.
Nikim, komu warto poświęcić chwilę uwagi.
Za wyjątkiem.
Chwil, w których czegoś się ode mnie chce.
Najlepiej na już i za free.
Bo przecież i tak się nudzę, prawda Pani Ewo?
Mój umysł i serce dążą do symetrii.
Symetrycznie będę trzniać emaile i chromolić telefony.
Kiedyś.
Jeszcze nie teraz.
Jeszcze nie mogę sobie na to pozwolić.
To wszakże nie dotyczy moich przyjaciół.
Dla nich mam tu coś innego.
O, popatrzcie na to zdjęcie.

Lata siedemdziesiąte ubiegłego wieku.
Nie mieliśmy wtedy telefonów komórkowych i Internetu. Słowo honoru, no nie wiem…
Jak dało się żyć bez tego?
Listy wysyłaliśmy pocztą czy jakoś tak?
Nie pamiętam.
W moim kudłatym zakutym łbie błąkały się wtedy różne myśli i plany.
Nie miałam żadnych złych przeczuć. Ani mi nie przemknęło przez myśl, że pewnego dnia stanę się zero warta.
Anna Zerowarta Nowakowska.
Tego nie było w planach.
Ania!
Nie Nie jesteś „nikim” i doskonale o tym WIESZ!!! To ci wysyłacze pocztowi są kupą g***a, i też tym WIESZ!!! Mam Ci przypominać:”… świat bowiem pełen jest oszustwa. Lecz niech Ci to nie przesłania…”. Ej, ej, ej Aniu! Liczymy do dziesięciu i…
Aniu, czy Ty się na rozum z jakimś Angolem pomieniałaś? Czy to, że jakiś palant/cipa nie oddzwania, nie odpisuje i w ogóle się nie odzywa, ma znaczyć, że TY jesteś nicniewarta? No proszę Cię, nie wygaduj głupot!!!! Palanty/cipy mają to do siebie, że się nie odzywają. Niektórzy nie odzywają się, nie dlatego, że są palantami/cipami, tylko dlatego, że, są nieprzytomni. A bez względu na powód ich nieodzywania się–nie ma to nic wspólnego z Twoją wartością. Ja nauczyłam się jednej rzeczy–do nich trzeba się dobijać. Może nie codziennie, ale nie można ich zostawiać własnemu losowi na zbyt długo.Że to nic fajnego? Pewnie, ale tak już jest. Każda księgowa ma tak, że płaci tylko tym, którzy się o to upominają. Dotyczy to nie tylko księgowych.
I nie opowiadaj tu głupot o nicniewartości, bo w łeb!
P.S. Zamiast palant/cipa powinno być coś bardziej soczystego, ale złapałam się na tym, że i tak klnę jak szewc.
Pozdrawiam serdecznie
A spamowego śmiecia coraz mniej przychodzi, bo programy antyspamowe coraz lepiej działają 🙂
A, przepraszam, pała z czytania ze zrozumieniem–było ZEROWARTA, a nie NICNIEWARTA. No, widzisz, taka małowarta jesteś, że komu by tam się chciało dokładnie te Twoje wypociny czytać 🙂
🙂 Każdy z nas ma taki dzień, że czuje się zerem 🙂 :* (Ja raz na miesiąc) jednakże, przecież to NIE Jest prawdą 🙂 Jesteś Wartościową Kobietą 🙂 Prawda jest też taka 🙂 że jeżeli chcesz coś uzyskać to musisz komuś zatruć Łeb aby osiągnąć swój cel 🙂 a narzucanie się to wcale nic złego 🙂 Jeżeli ktoś nie odpisuje tzn., że on jest skończonym Zerem, Idiotą, Chamem, Gównem…
Pozdrawiam Gorąco :)))))
Jest na pewno mnóstwo ludzi, którzy Ciebie podziwiają Cenią, Szanują, zresztą ważne to co o nas mówią Przyjaciele a nie obcy ludzie 🙂
Ja, kruwa, też czekam.
I czekam,
I czekam.
I nic, nawet spamu w skrzynce.
To przestań czekać, i działej dalej tak, jakbyś powód tego czekania się nie zdarzył. No chyba, że z tą prawniczką. Ja bym jej wysłał „pozdrowienia”. Takie, że… wywieźliby ją na zawał.
Ja nie wiem, co mam na to napisać. Smutno mi, że tak się czujesz i rozumiem, że można się tak czuć, ale warto chyba powtarzać sobie, że to bez sensu, że to jest równia pochyła. Chciałabym móc Cię przytulić i zrobić coś dobrego na kolację, a potem napić sie dobrej herbaty, bez telefonów i netu.
To nie tak. Obawiam się, że to nie pomoże – ale to naprawdę nie tak. Sens jest w nas. Do końca. Albo nie ma go wcale.
Pozdrowienia
T.
Piekne zdjecie Aniulka.