A przecież nie ma tu żadnej wojny…

Najpierw spróbuję oddzielić emocje od od faktów.
Żeby ten felieton był w miarę zrozumiały, moje wewnętrzne przeżycia nie powinny mieszać się z tym, co się wydarza.

Ha!
Czy to wyda wam się łatwe? Czy to bułka z masłem, żeby ot, tak nabrać dystansu do tego, co budzi grozę i poczucie bezsilności?
A jednak dobrzy ludzie wciąż mi powtarzają, żebym się jakoś pozbierała, bo co mi pomoże, że będę się trząść?
Fakt.
Nie pomoże.

Łatwizna, co?

Oto moje uczucia:
Strach, niedowierzanie, złość, zdumienie, bezradność.

A oto moje myśli:
Obudziłam się w innym świecie. Już nie będzie tak samo, nawet, jeśli kiedyś sprawa się jakoś wyjaśni.

Pod czerepem skręca się jak dżdżownica bezpłodne pytanie:
Co teraz będzie?

Jak to możliwe, żeby w swoim domu, w swoim kraju tak się bać nadchodzącego dnia?
Przecież nie toczy się żadna wojna!

Obcy człowiek nie załomocze do moich drzwi.
Nie każde mi się wynosić, nie zabierze tego, co moje.

A jeśli się mylę?

Jednego jestem pewna, nikt nie strzeli mi w łeb, bo przecież, jak powiadam,  nie ma u nas żadnej wojny.
Są natomiast egzekucje.

Tak, jakiś człowiek, działając w imieniu mojego demokratycznego kraju, z czerwoną pieczęcią państwowego funkcjonariusza może doprowadzić do tego, że sama zechcę zejść z tego świata, nie widząc lepszego rozwiązania!

Za moment wyjaśnię, skąd we mnie tyle rozpaczy.

Przypuszczam, że wciąż obowiązuje zestaw praw, w tym podstawowe prawa człowieka.
Kodeksy chyba nie straciły swojej mocy?
Każdy złoczyńca nadal ma sprawiedliwe prawo do obrony.
Nie tylko obrony, ale i ochrony, na przykład godności czy wizerunku.

Szympansy w Nowym Jorku zyskują pełnię praw osobowych, a w tym samym czasie ja, Nowakowska Anna, swoje prawa tracę.
Nie jestem już nawet szympansem; gdzie mi tam do osoby ludzkiej.

Kim teraz jestem?
Napisali, że jestem dłużnikiem.

Wprawdzie nie mam żadnego długu, ale jakiś elektroniczny sąd z Lublina przyznał komuś zaszczytny i korzystny tytuł mojego wierzyciela. Prawomocny wyrok, w imieniu Rzeczypospolitej.

Ktoś, kogo nie znam i nigdy o nim nie słyszałam (nie mówiąc o zadłużaniu się u niego) złożył do tego elektronicznego sądu pozew.
I wygrał.
Ja nie brałam udziału w postępowaniu, ponieważ nic o nim nie wiedziałam.
Postępowanie było: elektroniczne, niejawne i zaoczne.

Nie pytajcie mnie, co to oznacza.
Wiem tylko, jaki jest tego efekt:
Bum!
Wydano na mnie wyrok.

Ten, kto postanowił mnie oskubać, zadbał, żeby zawiadomienia szły na adres, pod którym nie mieszkam od jedenastu lat!
Sąd nie pofatygował się, żeby sprawdzić dane adresowe.

Dobrzy ludzie mówią: A może masz jakiś dług i nie pamiętasz?
Jak im wyjaśnić, że to nie jest kwestia pamięci, tylko stylu życia?

Ja wiem, że nic nikomu nie jestem dłużna. Ale to nikogo nie obchodzi, bo elektroniczny sąd wydał ten swój wyrok i z mocy prawa stałam się winna.

Gdybym była mordercą lub gwałcicielem, to przyznano by mi urzędowego obrońcę.
Miałabym wgląd w swoje akta.
Lecz ponieważ nic złego nie zrobiłam, to można mnie osądzić elektronicznie, niejawnie i zaocznie.
Bez powiadomienia.

Teraz, kiedy wyrok się uprawomocnił, kiedy minęły wszystkie terminy sprzeciwu, mój aktualny adres został cudownie odnaleziony.
I nadszedł list od komornika, z wielkim nadrukiem, żeby cała gmina się dowiedziała, że ścigają mnie za długi.

Tak, teraz już można zachowywać się głośno, ofiara jest już osaczona i wpędzona w pułapkę.

Co mi pozostaje?
Zapożyczyć się na adwokata i dochodzić swoich racji przed sądem.

Albo zapożyczyć się na komornika i spłacić oszukańczy, wymyślony dług, plus gigantyczne koszty.
A wyobraźcie sobie, dobrzy ludzie, że mój rzekomy wierzyciel dostał od państwa pełnomocnika, na mój koszt.

Przypomnę: Ja nie dostałam nawet powiadomienia.

Gdy opisywałam na tych łamach sprawy nadużyć wobec prawdziwych i rzekomych dłużników, nie sądziłam, że sama stanę w tym miejscu.
A jest to miejsce ciemne i pozbawione nadziei.
W przypadku kogoś takiego jak ja, kto pracuje jedynie na umowę zlecenie, komornik może… zabrać wszystko.

I – jeśli nie zdarzy się prawdziwy Boży cud – zabierze.

Może zabrać mi komputer, na którym piszę ten tekst.
Może zabrać mi chałupę, w której mieszkam.

A ja nawet nie mam długu…
O, przepraszam, już mam. Przecież zapożyczyłam się na adwokata.

I wciąż żyję w wolnym kraju, w którym nie ma żadnej wojny, i żadne prawa nie zostały zawieszone.
Z wyjątkiem praw domniemanej dłużniczki, która nie ma żadnego długu.
Obawiam się, że ciąg dalszy nastąpi.

Felieton został opublikowany w Tygodniku Ciechanowskim nr 18/2015

6 komentarzy

  1. Pani Aniu,
    na usta ciśnie się pewien znany monolog, jakże aktualny, nic się nie zmieniło…
    „Czy dla umysłu godniej jest znosić
    strzały i razy nieprzytomne
    losu –
    czy też wystąpić czynnie przeciwko morzu nieszczęść
    i poprzez opór
    skończyć z nimi,
    zgnieść je?
    Spać.
    Spać.
    Nic więcej.
    I tylko snem ogłosić,
    że ból serca minął
    i minęły cierpienia przyrodzone ciału.
    Oto spełnienie godne pożądania:
    spać-
    umrzeć,
    zasnąć.
    Tylko śnić czasami?
    W tym cały szkopuł!
    Bo kiedy sen śmierci
    odrzuci naszą doczesną powłokę,
    jakież sny nas nawiedzą?
    To nas powstrzymuje;
    i życie nasze czyni długim pasmem
    klęsk…
    Któż bowiem zechciałby znosić drwiny i chłostę epoki,
    pogardę dla ubogich,
    krzywdy od ludzi możnych,
    ból wzgardzonej miłości,
    bezczelność urzędów,
    łamanie prawa
    i upokorzenia, których miernota nie szczędzi zasługom,
    jeśli sam mógłby zamknąć ów rachunek
    kawałkiem stali? ”
    Czuję, że się to wszystko dobrze skończy i nie straci Pani przy tym swej godności.Cudów nie ma. Są tylko błędy, które należy wykasować…..Serdeczności. Kai

  2. Dzięki, Kay. Za wsparcie oraz przypomnienie, że wciąż jesteśmy w tym samym miejscu. Tam, gdzie bracia wrzucają Józefa do studni.
    Oprócz błędów są jeszcze celowe oszustwa. Odkrycie, że ktoś używał moich danych CELOWO to jak smarknięcie prosto w gębę. Ohydne, wstrętne uczucie.

  3. A mnie się Kocia Squaw śniłaś niedawno bardzo jasna, czysta, nieskazitelna. Byłaś bardzo szczęśliwa.

    W Polsce niestety dobrze mają, dobrze żyją, dobrze się urządzili ludzie bez układu nerwowego za to twardzi jak ub. Krzywda i policzek jeden za drugim to doznania ludzi, nieustannie doświadczanych przez Majestat Życia.

    Jak to rozumieć? Jesteś człowiekiem w jakiś ważny sposób bliskim Bogu, że żyjesz prawo i skromnie i takie rzeczy Cię jeszcze spotykają? Na pewno jest to sprawdzian dla wszystkich innych zamieszanych wokół tej sprawy. Pewne ważne sprawy muszą wyjść na jaw, na światło dzienne! W końcu nie ma mowy o wierzycielach i takich sprawach bez Twojej osoby potwierdzającej Twoim dowodem osobistym?

  4. Mnie zaś się śniło, że asystuję przy operacji zdejmowania twarzy i bardzo się boję, że pacjent się obudzi w trakcie zabiegu. Cały czas obserwuję jego powieki, czy nie mrugają a operator, dłubiąc skalpelem i oddzielając warstwy tkanki zapewnia mnie: on śpi i nic nie czuje.

    Co do innych Twoich snów, to gdyby skromne życie i pobożność wystarczyły Prezesowi, mielibyśmy tu istny raj na ziemi. Pogadaj z Hiobem:)))

Leave a Reply