A panie chlipały: chlip, chlip

Doprawdy, puchnijmy z dumy! Oto Morskie Oko zostało uznane przez Amerykanów za jedno z pięciu najpiękniejszych jezior na świecie. Ranking przeprowadziła prestiżowa gazeta Wall Street Journal.

Amerykanie lubią podążać za rankingami, można się więc spodziewać licznych odwiedzin. Gdy już sprawdzą na mapie, że Tatry leżą w Polsce, a nie za Uralem, zapragną ujrzeć na własne oczy to urzekające piękno.

 Wall Street Journal kusi takimi słowy:
 „Morskie Oko osadzone jest na dnie błękitno-zielonej doliny po polskiej stronie Tatr. Zimą skute lodem, latem stada kozic jedzą delikatną roślinność na zboczach okolicznych gór”.
Romantycznie, prawda?

Rankingowe zachęty nie zawierają informacji, że aby doczłapać do jeziora, trzeba pokonać dystans 10 kilometrów. Dystans chyba zabójczy, skoro miliony normalnych zdrowych turystów nie są w stanie pokonać go „z buta”. Czyli na własnych nogach.
Dlaczego?
Cóż, to jest jedna z prawd o naszym gatunku (po tyyylu milionach lat ewolucji!), leżąca na skrzyżowaniu chciwości jednych i lenistwa drugich. Jednym i drugim zgodnie brakuje elementarnego współczucia dla innych żywych istot.
Zamiast ruszyć tyłki ku Morskiemu Oku, turyści sadzają je na wozach wleczonych przez konie. Wóz taki, fasiągiem zwany, malowniczo przystrojony (albo i nie), powożony jest przez wozaka. Czyli fiakra.

Fiakrzy – dla uciechy turystów – noszą kierpce i sukienne portki, haftowane w parzenice. Nie mam pojęcia, jak wytrzymują w tych gaciach w upalne dni.
Jednak wcale im nie współczuję, bo oblekają się w te szmaty dobrowolnie.

Współczuję za to ich koniom.

Romantyczne opisy amerykańskich biur podróży zapewne nie zawierają tej informacji:
 „Tatrzański oddział TOZ przeanalizował co stało się z końmi, które woziły turystów w zeszłym sezonie. Dane są zatrważające – 3 padły z wycieńczenia na trasie, aż 44 oddano do rzeźni po zaledwie kilku miesiącach pracy”.

To są fakty.
A ich interpretacja? Zacytuję za pewnym portalem internetowym:
„Szymon Ziobrowski (TPN) wierzy w zdrowy rozsądek fiakrów. – To ich praca, a za konie płacą po kilkanaście tysięcy złotych. Nie sądzę, żeby świadomie pozwalali na to, żeby koniom stała się krzywda”.

Wiara w czyjkolwiek zdrowy rozsądek może się wydawać dobrą rzeczą.
Chyba, że oceniamy skutki tej wiary: brak refleksji i jakiejkolwiek zorganizowanej kontroli nad losem trzystu stworzeń, wlokących się dzień w dzień pod górę (i pędzonych z góry, byle szybciej).

Te inteligentne, piękne, czujące stworzenia ciągną przeładowane wozy, na których leniwie spoczywają cielska innych czujących stworzeń.
Może nie tak pięknych, ale ponoć inteligentnych!
I nic.
Żadnej refleksji, żadnej wątpliwości.

Płacisz cztery dychy, pakujesz zad i jedziesz.
Może dojedziesz.
Może nie.
Bo czasem koń pada w dyszlu i już nigdy nie wstaje.

Wtedy przez chwilę wszyscy są zbulwersowani.
Bo nie dostał pić i wypocił wszystkie elektrolity.
Zatrzymało mu się serce.
Bo ciągnął, ledwo żywy, ciężar ponad końskie siły, więc pot lał się z niego strumieniami.

Kilka dni temu znowu padł koń na trasie do najpiękniejszego jeziora.
Tam, gdzie szczęśliwe kozice skubią delikatną roślinność.

Czy ktoś się tym przejął?
Ależ tak, jeszcze jak!
Można było poczytać o tym, jak wrażliwa jest ta nasza ludzka rasa: że ludzie byli tak niesamowicie wzburzeni, aż zdjęcia leżącego konia pstrykali, od razu pakując je w internet.
A niektóre panie to się nawet popłakały.

Chlipały szczerze nad losem biednego konika.
Jeszcze chwilę temu były dla niego źródłem udręki, ciężarem. Ale wystarczyło, że zdechł w męczarniach, żeby obudzić w nich to serdeczne chlipanie.

Dwudziesty pierwszy wiek.
Druga dekada.
Wiek dronów, bezprzewodowej komunikacji, rozkwitu mechaniki kwantowej, nanotechniki i tryliona innych przebłysków ludzkiego geniuszu. Dysponujemy pojazdami, które mogłyby cicho i bez wydalania spalin wozić do najpiękniejszego jeziora tych, którzy iść nie mogą. Starców, inwalidów; oni też mają prawo podziwiać pasące się kozice.
Ale cała reszta?
No proooszę państwa!
Niechże wozacy sami ciągną swoje wozy.
W sukiennych portkach, w upale.

Felieton został opublikowany w Tygodniku Ciechanowskim nr 30/2014

16 komentarzy

  1. No i typowo ;-). Normalka. Typowa kraina „miłości” bliźniego i wszystkiego, co Bóg stworzył dla niego. A Ty byś Aniu chciała, żeby fiakrzy w czarnych kąpielówkach z lampasami i z gołymi klatami tym Amerykańcom to Morskie Oko pokazywali? ;-))))))

  2. Aniu,
    na gore 50 zl od osoby a z gory 30 zl.
    Bylam tam w czerwcu tego lata po raz pierwszy w zyciu i chcialam to cudowne Morskie Oko obejrzec.
    Doszlam asfaltowka 10km w gore i 10 km w dol.Moje operowane kolano dalo sie we znaki jak przestaly dzialac leki przeciwbolowe- wypadniete dyski takze. Doszlam jako ostatnia z grupy ale doszlam. Aby na czas dotrzec do miejsca powrotu wyszlam wczesniej.Sil na obejscie tego przepieknego cuda nie mialam, wiec odpoczywalam na brzegu.
    Ale warto bylo pocierpiec a moj wniosek: musze trenowac kondycje, dbac o zdrowie albo ogladac morskie oko na slajdach, bo kolejek tam jeszcze nie ma a konie …posluszne wobec bezwzglednych ich wlascicieli, nie umieja sie sprzeciwic.Przykro mi bylo na to patrzec i przykro, bo nie moglam wyczerpanym koniom pomoc – przeciez interes musi sie krecic…

  3. Zeniu, a więc doszłaś. I wróciłaś. I można… Pozdrawiam serdecznie!

  4. Nie, Dżoann, w białych, zgrzebnych giezłach niech noszą ich w lektykach. Będą większe napiwki.

  5. Nie rozumiem w tym wszystkim jednego…
    Sąsiad „donosi” na sąsiada, że ten trzyma psa na krótkim łańcuchu, nie karmi, nie poi, bije kiedy szczeka i kiedy nie szczeka… że trzyma krowy przez cały rok „na pastwisku”… itd.
    Często zjeżdżają się różne telewizje, robią wywiady, zawiadamiają policję, Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami i inne organizacje.
    Policja prowadzi śledztwo, wypytuje, bo przecież winę należy udowodnić… nie zawsze się to udaje, ale chwała im za to.
    Bo bywa, że „gospodarz” zostaje ukarany, a zwierzęta odebrane.

    Dlaczego więc nikt (oprócz zwykłych ludzi najczęściej, ale nie tych wygodnych) NIE INTERESUJE się losem tych koni.
    Tu nie ma nic do udowodnienia, tu czyste zło widać jak na dłoni.

    Czy to nie jest przemoc wobec zwierząt?!

    Ostatnio moja znajoma była właśnie w tym miejscu i była też świadkiem, kiedy umęczone zwierzę nie miało już siły ciągnąć takiego wozu.
    Bat na konia znalazł się natychmiast… znienacka wyrwała to narzędzie zbrodni z rąk fiakra i porządnie zamierzyła się na niego, okraszając to dosadnym słowem.
    Odebrał bat, ale nie uderzył… ani konia ani jej…
    Aż żałowała… bo być może sprawa miałaby jakiś ciąg dalszy… może lepszy dla koni, ale kto to wie…

    I tego właśnie nie rozumiem….

  6. Brawo dla Twojej znajomej za krótkie i treściwe warsztaty edukacyjne na temat empatii!

    Amka, tu nie ma nic do rozumienia. To jest misterna sieć powiązań opartych na pieniądzach i zmowie milczenia. Czyli sitwa.

    Gdyby narysować mapę miejsc na Ziemi wolnych od sitwy, byłyby na niej same oceany…
    Po zastanowieniu: nie, tam też są obszary sitewne.

  7. Tyle tylko że to tak naprawdę niczego nie zmienia, bo takich ludzi jest za mało.

    Tę zmowę milczenia jestem w stanie pojąć (?), ale przecież, do cholery, dzieje się to na oczach ludzi, którzy nie mają nic z tym wspólnego!

    Dlaczego nikt (niezależny) nie robi wokół tego większego szumu, nie nagłaśnia medialnie?

    My, szaraczki, rzeczywiście niewiele możemy,możemy pisać na Berdyczów ale np. taka figura w telewizji i nie tylko, Magda Gessler, która protestuje w tej sprawie, nie robi nic więcej?
    Przecież to właśnie czasem zależy (nagłośnienie pewnych spraw) od osoby, która jest bardzo publiczna.

    Naiwna jestem, co?

    Bezradność w takich sytuacjach doprowadza mnie do łez… i fakt, że nie mogę w żołnierskich słowach publicznie wykrzyczeć tego, co czuję w obliczu dramatu udręczonych zwierząt.

  8. Nie jesteś naiwna, Amka. Tylko wrażliwa i serdeczna dla istot.

    Pytasz, dlaczego dobrzy ludzie milczą?
    Przed Tobą pytali już o to filozofowie…
    I pytać będą aż po skończenie świata.
    Nikt tak naprawdę nie zna odpowiedzi na pytanie „dlaczego dobrzy ludzie milczą”, choć wielu snuje domysły, a nawet wytaczają spore działa psychologiczne i ewolucyjne i jakie tylko zapragniesz.
    Lecz choć nie wiemy, czemu milczymy, znamy skutki naszego milczenia…

  9. Czy mieszczuchy krakusy, które starają się szerzyć rzetelną i prawdziwą miłość bliźniego mogą mieć prośbę o kiedyś jakiś kawałek ptasich treli na blogu? :->

  10. Dżoanno, mam niedobre wieści: ptaki zakończyły swoje artystyczne piłowanie dziobów na ten rok. Otóż ptaki otwierają dzioby tylko wtedy, jeśli jest z tego jakaś korzyść. Korzyścią tą są jajka, ślicznie zapłodnione, z których wylęgają się małe ptaszki, które rosną, dojrzewają, a następnie artystycznie piłują dzioby, aby znowu mieć korzyść z pięknie zapłodnionego jajka, z którego… uff, trochę gorąco.

    Jednym z nielicznych gatunków kłapiących (odrażająco) dziobem przez cały rok jest człowiek. Czasem nawet udaje mu się wydać jakiś milszy dźwięk (np. zespół Enej, albo uzdolniony kantor w kościele, albo mądra opowieść starej, mądrej babuleńki), ale zazwyczaj produkuje barachło i bełkot.

    Tak czy owak mam nadzieję, że już wkrótce będzie kolejna wiosna, a ja jej doczekam, żeby nagrać Ci ptaki, artystycznie piłujące dzioby, w celu… no wiesz.

    Serdeczniutko pozdrawiam Ciebie i wszystkich odwiedzicieli.
    Nie piszę, bo nie mam nic ciekawego do wybełkotania. Ale to się może niestety zmienić…

  11. A ja mogę o coś poprosić? Coś bez słów, o obrazek bym poprosiła. Właśnie pełnię oglądam, z rozdziawionym dziobem, bez kłapania. Jak na miasto, to i tak nieźle ją widać. Ale prośbę mam taką – gdyby Krzysiek fotografował pełnię u Was, to ja poproszę o obrazki.

  12. Dorotka, już rozważaliśmy gdzie stanąć, żeby Ci tego fulmuna sfocić, a tuż nagle przyszły chmury i tyle z tego będzie. Figa z tego będzie. Chyba, że jakimś cudem niebo sie przetrze. No albo jutro czy kiedy tam jeszcze będzie on wisiał na tym niebie…

  13. U nas też niebo się zasnuło, a wcześniej była nawałnica, podobno ulicami płynęły rzeki i rwące potoki. Ale jutro ma się przejaśnić i w dodatku Perseidy będą spadać.

  14. Halo, halo jest tu ktoś?
    Wakacje, czy nie wiem…. co?
    Zmowa milczenia?
    Pozdrawiam cieplutko 🙂

  15. Raczej to drugie, Roma: „Nie wiem co”
    Albo wiem, ale nie powiem:)))
    Wrócę, pewnego dnia…

    Pozdrowionka dla Ciebie i innych stęsknionych!

Leave a Reply