Kije oraz ich wielokońce
Wstęp:
Teoretyczne rozważania na temat właściwości kija zostały poprzedzone doświadczeniem empirycznym, trwającym ponad pół wieku.
Dlatego pozwalam sobie mieć opinię i na dodatek w tym miejscu ją wyrazić.
Teza:
Wszyscy wiedzą, że każdy kij ma dwa końce, tymczasem jest to wiedza z gruntu fałszywa. Fraza ta powinna brzmieć: Każdy kij ma co najmniej dwa końce, z których każdy może służyć jako dzida lub jako pała.
Pewne końce są raz dzidą, raz pałą, a nawet elektrycznym pastuchem, w razie potrzeby.
Czasami na końcu kija zwisa marchewka, ale to jest tylko złudzenie.
Nic tam nie zwisa, gdy przychodzi co do czego.
Rozwinięcie tezy:
W teatrze cieni, który zwykliśmy nazywać „życiem”, występujemy w dwóch rolach.
Zamiennie, albo całkiem jednocześnie, bo jesteśmy wielostronni, my ludzie.
Jesteśmy albo sprawcą (dzierżykijem), albo ofiarą (kijotłukiem).
Bądź też dowolną mutacją postaci, miotającą się w którejś z tych ról.
Monotonna ta i pozbawiona polotu egzystencja bywa przerywana chwilami uniesień pochodzenia zmysłowego lub – o wiele rzadziej – duchowego.
W żadnym z tych wypadków nie wypuszczamy kija z rąk, bo musimy być zawsze gotowi do jego użycia.
Niemniej zdarzyć się może, że uda nam się umknąć z zasięgu kijów, którymi wymachują nasi bliźni.
Wtedy nabieramy przekonania (kolejne złudzenie), że jesteśmy ludźmi rozwiniętymi umysłowo.
Wtedy nie mówią nam, że po cholerę tam lazłaś.
Za to mają nas za przygłupa.
Nieprzystosowanego, przygłupiego wypierdka.
Płaczliwego wyplutka i niedobitka.
Wyplutego, niedobitego płaczliwca.
I też dobrze.
Albo źle, zależy skąd patrzysz.
Podsumowanie:
Sukces polega na tym, żeby nie dać się zdzielić po mordzie, jednocześnie utrzymując się przy życiu.
Nie jest to ani łatwe, ani przyjemne.
W zasadzie nie jest to nawet możliwe, z tym, że się zdarza.
Podjęłam kroki zaradcze, żeby w przyszłości nie znaleźć się w zasięgu rażenia dzidy lub pały.
Ich skutki już odczuwam i kiedyś zostaną opisane.
Na razie są opłakiwane.
Wiecie, skutki zawsze muszą być opłakane, inaczej się nie liczą.
Rollins, nadal twierdzisz, że mnie nie rozumiesz?
Jeśli tak, to nie jesteś sam.
Ja też nic nie rozumiem.
Na dodatek nic mnie to nie obchodzi.
Są też podobno kije-samobije. I kije-samobóje może też?
Oraz spieszę donieść, że znalazłam dziś fiołki. Kwitnące sobie. Specjalnie poszłam sprawdzić, czy to już, w takie miejsce, gdzie one się najpierwsze pojawiają. I to już 🙂
Oraz kije zdalnie sterowane o napędzie rakietowym:)
Znalazłam fioletowe, białe i żółte krokusy oraz wielką liczbę nieżywych norniczek.
„Sukces polega na tym, żeby nie dać się zdzielić po mordzie, jednocześnie utrzymując się przy życiu.
Nie jest to ani łatwe, ani przyjemne”.
Poszłabym dalej: nierzadko sukces polega na tym by mordę swą po publicznym mordobiciu zrekonstruować w celu zabiegu zwanym „by zachować twarz”.
Niełatwy dziś tekst dostaliśmy my – odbiorcy wszystkiego co nam jest zapodawane i receptorzy tego, co każdego percepcja jest swym aparatem poznawczym w stanie objąć i przyjąć.
W Krakowie pełno sasanek. Ludziom radocha z ciepła, a już skrada się ponuro zimno i plucha?
Twarz roztrzaskana poniżeniem bywa bardzo piękna, Dżoanno.
Zaś próby jej zachowania za wszelką cenę prowadzą do wielkich deformacji. (Wskazuję na pewne aspekty, nie negując samej idei rekonstrukcji:)
Pogląd mój na posiadanie twarzy (wychodzenie z twarzą) uległ zmianie, kiedy pod wpływem C.S. Lewisa przyjęłam, że Bóg – Prezes nie będzie się z nami komunikował, „dopóki mamy twarze”. Dopóki mamy jakiekolwiek TWARZE.
Sasanki są śliczne.
na szczęście są jeszcze kijki trekkingowe i za te polecam się chwycić i… „iść ciągle iść w stronę słońca. w stronę słońca, aż po horyzontu kres ” serdeczności zasyłam 🙂
Nie no, co Ty, Kay. Ja latam na miotle!
ja „tam” nie wnikam ale z technicznego punktu widzenia miotła to już nie kij 😀
Zaraz, zaraz… budowa miotły opiera się o kij, do którego przywiązane są brzozowe gałązki.
A zatem kij rządzi!
Kij jest najważniejszą strukturą podstawową we wszechświecie.
Wszelkie inne byty (i pobyty) są tylko wiechciem przywiązanym do kija:)))
serdecznostki, Kay
kolejna duperelka małostkowa…na miotle to raczej w stronę księżyca więc może jednak kijki ? 😉
No dobra, niech będą kijki…
Kule ortopedyczne.
Mają wielostronne zastosowanie, do podniesienia, chodzenia ,obrony, ataku, w zależności od okoliczności.
Wybaczcie, nie na temat. A może i.
Przeczytałam Dziunie po raz drugi, teraz jednym haustem.
Nie wierzę w Czas. Frrrrr tam i tulę Cię Dziuniu do serca ciepło. Poczułaś (byłaś) trochę ciepła..
Wiem że tak.
Dziunia rzecze: DZIĘKI. Też nie wierzy w Czas.
To było bardzo na temat!
Roma, błagam, nie upadaj na duchu.
Odrzuć pokusę oparcia się na kuli, rozwalenia komuś łba kulą, kulenia się i kularyzacji.
Precz z kulami, niech żyją bazie i inne witki:)
Dzięki za słowa otuchy.
Jednak wystrugam sobie takie kule :)))
Ano jak brak, to brak, jak mawiają w moich okolicach wszyscy strugający kule.
Piękny ten fragment z twarzami.
Twarze. nie, no to ja chce mieć twarz taką jak ta tu:
http://www.trazosdetinta.com/wp-content/uploads/2009/07/princesa1.jpg
Chcę mieć niebo w gębie, oczy dopóki nie będzie nic wartego patrzenia nie muszą specjalnie się wysilać, a kto niech mnie przytula, opiera się o mnie i siedźmy dalej na gałęzi, której nikt nie tknie.
Kot niech przytula. Tak, jak na tym rysunku Eleny Odriozoli.
Narysowanym być to mniejszy ciężar niż bycie animacją Prezesa? A co Ty myślisz adminie?
Znowu mnie lekko zatkało ze zdumienia. Rysunek jest przejmująco znajomy, bo to mogłaby być wersja mnie samej, gdyby nie pewne niedorysowanie.
Wszystko się zgadza, pozycja i liczba zwierząt, siedzę w ulubionej konfiguracji i oddycham transcendentnie (i transgresyjnie) na wystarczająco komfortowej gałęzi życiowego sukcesu (a co? sukces jest szerokim pojęciem!).
No, cała ja.
Ale brakuje znaczącego elementu: za moimi plecami powinna być dorysowana sylwetka człowieka z piłą (katastrofa in statu nascendi).
Wtedy byłabym animacją Prezesa.
A tak, to jestem narysowana.
Zdecydowanie mniejszy ciężar, Dżoanno!
To mówiłam ja, małpa nadrzewna, w ramach porannego selfie.
Nie ma opcji, by ten kij nie służył na oba końce, albo ile tam ich jest, wg zastosowania…
Na pewno należy wiedzieć, który koniec, i kiedy nam się należy.
Ba! Należy wiedzieć, kiedy który wykorzystać.
To filozofia dla ludzi, którzy muszą korzystać z kija. Dla tych, którzy nie chcą być bici i bić… reszta powinna być jasna.
A może ja też czegoś nie rozumiem, jak Rollins…?
Dżo… to piękne, co pokazałaś… bez dorysowywania, Anno:-)
Rozumiesz, rozumiesz, Amka. Rollins też rozumie:)
Kocia Squaw to moja twarz. Twoja Twarz ma silną, długą szyję, dźwiga mądrą głowę, która nie wzdraga się przed trudem albo cierpieniem – wypatruje i pokazuje. Taki oto jest czas. Patrzcie. Bez ubarwień ale sama Twarz wyłania się z kwiatów kashubskich, kurpiowskich, kwiatów wiosennych na wiosennej sukmanie.
Tu gdzie na zegarze godziny czasem są ptaki, czasem koty. Jesteś Animacją czasoprzestrzeni. Jak wyglądasz? Ręką Eleny może tak, co ????:
http://www.trazosdetinta.com/wp-content/uploads/2009/07/ElenaOdriozola_Reloj.jpg
Dzięki Amko a tak bajdełej Czy to nie Twoja twarz z profilu Amko: http://kbanddt.blogspot.com/2010/11/books-i-read-today.html
Tak, tak ta na drzewie w donicy. Figlarka nieobecna dla niemarzącego świata 😉
Nic dodać, nic ująć… jestem pod wielkim wrażeniem Twojej celności, Dżo-ann:-)
Teraz już wszyscy wiedzą, jak wyglądam:-)
Amka, już wiem, jak wyglądasz:)))
Będę musiała z tym żyć:-)))
Ale, ale proszę państwa. Zauważcie, że w tajemniczych okolicznościach znikł nam jeden dyskutant????!!!!
Wywoływany w notkach przez autora? Cisza.
Przestrzeń na forum pod? Cisza?
Silencjo. Oj tak Nie bez związku wplatam tu język torreadorów i dzielnych obrzucaczy pomarańczy, pomarańczami, pomarańczmi, czy jak woleliby niektórzy pomaranczów (dla każdego coś zjadliwego ;-))
Przez przypadek natknęłam się na detektywistyczny ślad!!!
Nasz Rollins pisze teraz teksty opatrzone swoją podobizną w Kraju Dzikiej Czerwone Płachty. Na dowód przedstawiam fotografiję i do teczki załączonej obywatela niech zostanie dołączona:
http://www.clinica-aeromedica.net/?p=528
P.S. czy klinika aerodynamika to jakaś placówka zdrowia publicznego? czy Rollins jest naukowcem w M.A.S.A???;-)
Pozdro
To już wiemy też, jak wygląda Rollins…:-)
I też będzie musiał z tym żyć:-)))
I my będziemy z tym jakoś żyć, stało się i się nie od-stanie …
Przystojniak, no nie?
Ładna pogoda, to Rollins zawsze w plenerze.
Teraz się pewnie pojawi, chyba że czeka na dalsze pogorszenie.
Ładne co?????
Właśnie zamierzałam napić krwawy i łzawy felieton na temat pogody we wsi Szmaki Bylejakie.
A Roma twierdzi, że jest ładna???
No to wobec tego ja też jestem ładna.
I tyle miałam do powiedzenia:)))
To wrzucaj ten nowy felieton, nie mam czasu czekać.
Zakupy muszę zrobić, obiad ugotować 🙂
Nie mam nic do powiedzenia, czyż to nie wspaniała wiadomość!?
Wiatr wywiał Ci pomysły?
Cha,cha,ładnie kłamiesz .
Zimno, wiatr, deszcz, spać się chce.