Stupidiana noworoczna
Na pewno wiecie, czym jest wielomyślenie.
Tak, słusznie, to coś orwellowskiego, tylko bardziej.
Orwell razy dziesięć do potęgi sześćset sześćdziesiątej szóstej podzielone przez stałą stupidialną. Przy czym pamiętać należy, że ta stała jest zmienna.
Jest tak zmienna, że nikt nigdy nie zdążył jej zarejestrować.
Dlatego przyjmujemy jej istnienie (oraz naturę) na wiarę.
Stała zmienna, zwana stupidianą istnieje!
I głupcem jest ten, który uważa inaczej.
We wzorze na wielomyślenie są ukryte przekazy (znaki), ale sami je sobie znajdźcie, jak żeście są ciekawscy.
W sylwestrowy wieczór stupidiana przybierze wartość szczególną i stanie się wartością wiodącą.
Na manowce.
Z powodów technicznych Nowy Rok spóźni się tym razem o sześć sekund.
Podajcie dalej tę informację.
Ważne, żeby nie robić hałasu przedwcześnie, nie strzelać i nie wyć jak kulą w płot.
Bo to doprawdy wstyd, kiedy Nowy Rok wciąż jest w drodze, a my już żłopiemy szampana niczym prosięta.
To, że informacja ta jest do szpiku swej kości fałszywa, nie powinno przeszkodzić jej w karierze.
Wręcz przeciwnie – im bardziej fałszywa, tym chętniej zostanie uznana za fakt.
A wszystko przez te wahnięcia stupidiany.
Przecież nie jest prawdopodobne, żebyśmy po prostu byli bandą kretynów?
Wprawdzie policzyłam, że średnia inteligencja w tym roku wyrażała się wzorem:
ale raczej nie jest możliwe, abyśmy tkwili w jakimś pieprzonym matrixie, zasysając przez rurkę memofejki, robiące nam dziury w substancji szarej.
Fuj, mózgi by nam sparszywiały, gdyby tak było.
Co?
CO?
Niestety, nie ma żadnego powodu, aby kolejne dwanaście miesięcy przyniosło jakiś przełom w człekologii.
Ale można pomarzyć, prawda?
Przełomem byłoby (na przykład) odkrycie, że współpraca hominidów przynosi o wiele lepsze wyniki niż ich ciągła rywalizacja.
Albo uznanie, że korzystnie byłoby używać odkryć nauk ścisłych do weryfikowania nauk bredząco-wojujących.
Przełomem mogłoby być wprowadzenie do szkół obowiązkowego programu autokontroli impulsu.
Tak, to byłby zdecydowany przełom, bo kiedy humanoid potrafi kontrolować własne impulsy, to zaczyna być człowiekiem.
W dużym uproszczeniu impuls to jest elektrochemiczny sygnał braku, wyrażający się w końcowej fazie okrzykiem:
Sygnały te, z natury przeznaczone do psychofizjologicznej samoobsługi w celu przetrwania, są aktualnie uważane za fetysz.
Są czczone, wielbione i na wszelkie sposoby wzmacniane.
Tworzą bowiem wymierny natychmiastowy zysk, chociaż długofalowo przynoszą jedynie straty.
(Temat domaga się rozwinięcia, więc możecie go sobie rozwijać dowolnie.)
Ja ze swej strony pochwalę się raz jeszcze osiągnięciem z dziedziny kontroli impulsu:
W mijającym roku nauczyłam się ignorować komunikat JA CHCĘ ZAPALIĆ PAPIEROSA.
Wkrótce stuknie mi trzy miesiące tej abstynencji.
Nie było łatwo, bo kiedy raz się wykreuje w sobie jakiś brak, to pozbycie się impulsu (przymusu) jego zaspokojenia graniczy z cudem.
Różnych fajnych cudów wam życzę w 2014 roku, Ludziska!
„Są dwie drogi, aby przeżyć życie. Jedna to żyć tak, jakby nic nie było cudem. Druga to żyć tak, jakby cudem było wszystko.” oby nikt w 2014, nie stał za długo na tym rozdrożu, a co za cuda przyniosą nam nauka, postęp, technologia, religia, polityka, rozrywka niech pozostanie z Poliszynelem wszak facet nie lubi samotności, ciszy i spokoju. A nam czegóż więcej potrzeba….? Serdeczności zasyłam. Kay
No, właśnie to często zaprząta moją uwagę jak, no jak możemy się z kimś kolegować, wspierać, nazywać kogoś dużym słowem przyjaciel a za plecami mówić, ale ciasto to mi lepsze wychodzi, a nie takie zakalce.
Szkoła i dzień w dzień siedzenie w klasie w grupie z młodziakami, od których muszę być o stopień lepszy, bo matka w domu złoi skórę, taka szkoła ćwiczy do bycia najlepszejszym. Szkoła tresuje i zaszczepia nastawienie do walki, rywalizacji, prześcigania tych, bez których zeszytów zostałoby się w tej samej klasie.
Wyobrażacie sobie takie społeczeństwo najlepszejszych z najlepszejszych. Kto wtedy byłby najgorszy albo chociaż stanowił punkt odniesienia?
Stupidiana jako taka mediana dla imbecyli, patałachów i buców. Kupuję.
Spokoju, poczucie ładu, łagodności i bezpieczeństwa, chwil wyciszenia bo chwile bez emocji to też jakościowo fajny czas 🙂
Pozdrawiam z sylwestrowego Krakowa :*
Serdeczności, Kay!
Niech nie zaprząta Twojej uwagi Dżoanno żal daremny za szczerą i czystą przyjaźnią, bo… jest daremny.
Niech za to sprzyja Ci Wszechświat w czynieniu różnych doberek i trzymaj się z daleka od zełek:)))
Z cichego miejsca Was pozdrawiam sylwestrowo!
No, właśnie czynię doberka. Zełek nie czynię 🙂
Ktoś :/ powinien w końcu zwrócić głośną w tere wirtualnej rzeczywistości uwagunię, że Squaw z Warkoczem Poprzeplatanym Śnieżynkami i Gniazdami Wróbli Warkoczem Styczniowym ma nowe foto. Okular na nosie i kociak jakowyś zaczepniś?
Kraków bury, smogowaty. Ciężko dopatrzeć uśmiechu bliźniego bo grymasy.
Ale. Ale tyle wytrzymać, tyle przewalczyć, tak się postarać i już się z brzydkim nikotynowym zapaszkiem pożegnać. Gratulacje świergoczą wszystkie modraszki :>:>;>
Cięzki zadałaś temat, Anno, na ten Nowy Rok:-), a ja lekko życzę samych dobrych, miłych, łatwych i wyłącznie pozytywnych chwil… Tobie, Anno i Twojej rodzinie (w każdym wymiarze – rodzinie:-)
Dżo… dwa się miziają do Mamuni, tylko tę czarną rozrabiakę trudno zauważyć… popatrz….
Uściski z całkiem wiosennej stolycy:-)
U mnie na dzielni czkawka sylwestrowa trwa nadal. Co jakiś czas słychać bach, bach, pizg, pizg. Szczególną dramaturgię miały wczorajsze szczały we mgle, gęstej, jak mleko. Albo i śmietana. A może strzelali, coby mgłę rozpędzić?
W 2014 cudów będzie pewnie tyle samo, co i w 2013. I w 2012 i tak dalej, życzę wszystkim, żeby choć część z nich dostrzegli, zachwycili się, na moment przerwali gonitwę za własnym ogonem i posmakowali cudowności.
A przede wszystkim – zdrowia.
Zdjęcie technicznie mydlane, bo pochodzi z kamerki w laptopie (z braku podręcznego fotografa), ale kocie tendencje oddaje – one wiecznie chcą do mamy na kolanka:)
Dżoan, Ty się nie dopatruj uśmiechu bliźniego, tylko się uśmiechaj. Od razu będzie jaśniej.
Czyńcie doberka, Ludziska.
Do-Do, sądzisz, że stopień wysycenia cudami jest stały w skali rocznej? Też miałam takie wrażenie, ale w tym roku będę prowadzić dziennik cudów. Albo i i nie….
Amka, tak lekko życzysz, a co będzie, jeśli Twoje życzenia wezmą i się spełnią?
Czy udźwignę ciężar samych łatwych chwil?
:))
Aniu, głęboko wierzę w to, że jeśli znudzą Ciebie te łatwe chwile, to zawsze znajdziesz coś, aby sobie ten czas urozmaicić:-)
W życiu! O niczym nie marzę, tylko żeby było wreszcie łatwo:)
Miałam na uwadze inny aspekt Twoich życzeń, a zaraz się grzecznie wytłumaczę:
Swoją opinię opieram wyłącznie na osobistym doświadczeniu, więc to nie będzie uogólnienie, lecz jeśli coś jest łatwe, miłe i przyjemne, to ukryta (a czasem i bezwstydnie jawna) cena za to coś jest śmiertelnie ciężka do zapłacenia.
To, że jestem paranoiczką nie oznacza, że się mylę:))
A może poczyniona została już nadpłata i teraz pora z niej skorzystać?
Wiem, że nie da się uniknąć trudnych chwil, ale to nie znaczy, że tych ma być więcej…
Może powinnam inaczej skonstruować życzenia… oby tych łatwych, miłych i przyjemnych było o wiele więcej… ale taka była moja pierwsza myśl – niech trudnych nie będzie wcale…
Amka, jeśli mam jakąś „nadpłatę” to przekazuję ją na bardziej potrzebujących. Albo na mniej wytrwałych. Co na jedno wychodzi:)
A co do Twoich życzeń: pomimo mojego marudzenia niechże mi się spełni!!!!
Niech!!!
Tak myślę, że stopień wysycenia cudami jest constans. Gorzej z ich postrzeganiem – czasem zaburzonym przez trudne czy bardzo trudne chwile, a czasem przez rosnącą chyba z wiekiem skłonność do rejestrowania wkurwów, co przysłania dostrzeganie cudów.
Tak, potwierdzam. Wkurwy, ale i gorzkie żale przesłaniają prawdę o cudach powszednich (nie oksymoron, o nie, nie).
Ciekawy temat do pogawędki, co, Ludziska?
Jak u Was z postrzeganiem cudów???
Hę???
Dla mnie moim osobistym cudem jest przespanie całej nocy, spokój w pracy i każdy przeżyty dzień.
Cudem jest cud, kiedy mogę rozmawiać z ludźmi nie związanymi z moją pracą (a niewielu ich, bo krąg znajomych mam mocno zawężony).
Cudem jest, kiedy budzę się rano i pomyślę, że to może być dobry dzień… i wiele takich drobiazgów, z których składa się moje życie.
A inne… bardziej „światowe” cuda?
Kiedy słyszę, czytam, że, np. jakaś matka nie zabiła swojego dziecka, tylko zostawiła je w „okienku życia”, kiedy medycyna może dziś pomóc tak wielu chorym, choć kiedyś skazani byliby na śmierć (tak, wiem, to nie cuda, to nauka, ale dla mnie cuda), kiedy słyszę i czytam, że kolejne zwierzę zostało uratowane z rąk zwyrodnialca.
Banalne cuda?
Być może… ale ja takie właśnie postrzegam…
I jeszcze takim drobnym cudem dla mnie jest przejście bez wkurwu przez pewne rzeczy, które kiedyś bez rzeczonego by nie przeszły:-)
W inne cuda nie wierzę…
Cud: Być wyprutym a nie pachnieć jak Hrabina Pepecha :]
Dżo, a co powiesz na taki: Nie mieć łazienki, ani ciepłej wody, a nie pachnieć jak rzeczona Hrabina?
Amka, dla mnie też cuda czasem wyglądają „naukowo”. Co nie odbiera im cudowności, a nawet dodaje. I faktycznie, przespanie całej nocy to cud. Dawno już go nie doświadczyłam, a pragnę:)
O to już nie z Kategorii Cudu. To już trzy rzeczy w jednym. Primo Życie, secundo Hart Ducha i tercio Branie się Za Bary Z Tym Życiem.
Sokrates kiedyś łaził w białej sukni i głosił, aby wzmocnić ten Hart ducha i zaszczepić siłę do życia w ogóle, że nie wolno się poddawać, że trzeba być na posterunku, nie wolno uciekać na Drugą Stronę. Myślał, że gdy jako filozof powie, że życie jest naszym obowiązkiem ludzie się przejmą na całe wieki, w trudnych nietranscendentalnych momentach przypomną sobie słowa rzeczonego filozofa i dotrwają do następnej chwili?????
Filozof potrafi trafnie powiedzieć, dać dobrą receptę. Psycholog se musi radzić w życiu w każdej sytuacji, tak jak to psycholog. Czy musi?
Dziękuję za filozofów ale zwłaszcza psychologów :] Wszystkiego Spokojnego, Wytrwałego, Regenerującego w Nowym!
No i Dobrego Snu i Pięknego bezpiecznego i łagodnego Marzenia Sennego rzecz jasna !!!!!!