Wczesnoporanny masaż kotami

Gdy ich nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę.
Nie tracę zmysłów, kiedy je zobaczę.
Lecz kiedy gnojków długo nie oglądam, czegoś mi braknie, kogoś widzieć żądam.

Odległych skutków przygarnięcia dwojga porzuconych kociąt nie potrafię jeszcze ocenić.
Wszystko bowiem właśnie się wydarza i nie wiadomo dokąd zmierza.

I wszystko jest w absolutnym porządku.

Poza tym, że mój… hmm… salon, pełniący jednocześnie funkcję kuchni, gabinetu, sypialni i kociarni zajeżdża jak filia ZOO.
Dlatego musiałam się wyprowadzić do gościnnego pokoju.
Skoro gości miewam średnio raz na trzy lata, po co mi gościnny pokój?

Nie tylko aromat małpiarni wyrzucił mnie za ścianę.
Kiciusie mają swoje kocie obyczaje i nic mi do tego, dopóki nie skaczą mi po głowie.
A skaczą bardzo chętnie.
Zwłaszcza Bunia, która ma jakieś kocie adehade.

Osiem kocich łapek tupiących po twarzy o poranku?
Domowe SPA, kociakrew, masaż kotkami, przeciwzmarszczkowy.

Z tego bałaganu wynikają różne dobre rzeczy.
Na przykład to, że każdego poranka po sesji głaskania uciekam w cholerę do zamkniętego pomieszczenia i piszę rozdział Dziuni na uniwersytetach.
Dzięki kotom zapanowała wreszcie jakaś dyscyplina i rytm, a ja się ogarnęłam i wzięłam do roboty.

A co do kotków samych, to patrzę na nie z zachwytem.
Zachwycam się mianowicie jakością ich oprogramowania.
Każdego dnia włącza im się jakaś nowa aplikacja: mycie, skoki, prężenie grzbietu, miauczenie zamiast pisków, różne sztuczki i akrobacje.
A ponieważ od nas z całą pewnością się tego nie uczą, są skończenie doskonałym projektem Wielkiego Programisty Wszechprogramów.

zdjęcia: Krzysztof Nowakowski

8 komentarzy

  1. Czegoś tu nie rozumiem. Najpierw Bunio miał być takim grzecznym myślicielem, a szaleńcem Dziunio. Teraz się dowiadujemy, że Bunio to wariat z ADHD…
    To wychowanie Pani Ani tak go odmieniło, czy jak? 😉

    Co do Ani, to już dawno nie widziałem u niej tak szczęśliwego ryjka 🙂 (zdj nr 9)

  2. Tu nie ma nic do rozumienia. Buni włączyła się aplikacja pod tytułem jestem szalona i nie zawaham się tego użyć.

    A ja, faktycznie, macierzyństwo zastępcze mi służy:)

  3. Zazdroszczę!
    Dziwnie brzmi?
    Na szczęście mam malutkie mieszkanko, a na dodatek Bóg obdarzył mnie rozsądkiem… przynajmniej pod względem gromadzenia zwierzaków:-), bo nie wiem, jakby się to skończyło.
    Masaży też doświadczam, ale dotyczą głównie zapędzania mnie do snu, bądź porannej michy:-)
    …że czzuć ZOO…?
    Czasem to najlepszy smrodek na świecie:-)

  4. Ze mną jest podobnie – mam nieograniczoną fantazję na temat możliwych zwierząt mieszkających ze mną, ale ograniczone środki. Jednak te kotki to nie jest moje ostatnie słowo. jeszcze Was wszystkich zaskoczę.

    A dziś na wędrówce spotkałam potwora. Był jasnozielony, grubości i długości palca wskazującego, miał okrągłą japę, w której trzymał kawałek liścia. I na głowie coś na kształt dwóch par oczu. Jakby wielgachna gąsienica. Ten przystojniak doprowadził moją koleżankę do skurczów obrzydzenia, ale mnie się podobał.

  5. Szanowny Rafał, który jest niewątpliwie tatusiem Dziunia i Buni (pewne nieczęste cechy po nim odziedziczyły, np. czarne stópki) raczył je powąchać, otrząsnąć się, wzruszyć ramionami i dać nogę do stodoły. Omija smarkaterię szerokim łukiem:)

  6. … a nie jest mu przykro, że już nie jest gwiazdą numer jeden? 😉

  7. Rafał to typowy facet, obraził się i dał dyla żeby mieć święty spokój. Wróci jak Bunia podrośnie 🙂

    Rosną te kicie jak na drożdżach i trudno będzie je rozróżnić nie zaglądając pod ogon.
    Zdj nr 4- spacerek, zobaczymy co tam w trawie piszczy?

Leave a Reply