W przedziwny sposób motywy poprzednich felietonów aż się proszą o wykorzystanie w bieżącym!
Pamiętamy, że minister rolnictwa przez nieuwagę ubrał w słowa i ujawnił pewną tajemną zasadę ogólną.
Wyraził ją taką oto frazą: „Ja szanuję biznesmenów, a nie frajerów”.
Nie ma się co czepiać ministra o to, że odkrył w sobie manifestację owego sekretnego prawa, rządzącego przyrodą.
Cały świat istot żywych szanuje biznesmenów, a frajerów ma w głębokiej pogardzie.
Wspominam niezbyt odległe czasy, kiedy w naszym kraju rodził się tak zwany kapitalizm. Wraz z nim rodziła się i rozkwitała nowa klasa społeczna – biznesmeni.
Nie spadali jako desant przysłany ze zgniłego Zachodu, tylko wychodzili spod ziemi.
Z podziemi.
Do tamtej pory ten podziemny świat interesów był klasą pariasów, co miało swój odpowiednik w języku.
Mieliśmy badylarzy, kułaków, cinkciarzy, krwiopijców, lichwiarzy.
Półlegalne lub całkiem nielegalne szare strefy tętniły wprawdzie życiem, ale było to życie gorszego sortu, skrywane wstydliwie i z lękiem.
Starszej daty czytelnik na pewno pamięta wiązanki inwektyw, którymi w prasie (i na spotkaniach ezgzekutywy) obrzucano naszych rodzimych, siermiężnych biznesmenów.
No cóż, wtedy był inny ustrój i wszyscy się mylili.
Później przyszło sprostowanie: to biznesmeni są solą ziemi i światłością świata.
Jasne, upraszczam, ale ja tu nie piszę doktoratu, tylko felieton.
Każda grupa prześladowana – gdy prześladowania się kończą – zmienia się w grupę świętych krów.
Tak, tak, słusznie wam się to kojarzy ze sprężyną, którą tu odsądzałam od czci dwa tygodnie wstecz.
Mechanizm sprężynowy jest uniwersalny:
Gdy się kogoś wdeptuje w glebę, a następnie szybko puści, to taka sprężyna – fiuuu – aż pod niebo skacze.
Zanim ktokolwiek zdąży wrzasnąć „no, bez przesady!”
Nie ma się czym chwalić, a tym bardziej umieszczać tego prawidła w charakterze logo na każdej paczce polskich paluszków słonych.
Ale przyznać należy, że tak to mniej więcej działa.
Jest wiele takich grup, niegdyś wzgardzonych, dziś na topie. Z racji przeszłości, z racji niegdysiejszego ucisku są chwilowo poza zasięgiem wszelkich krytyk. Czasem wręcz ponad zbiorem praw i zasad, którymi muszą przejmować się zwyczajni obywatele, czyli całe zastępy frajerów.
Obywatel zwykły frajer to jest ktoś, kto nie należy do żadnej z grup, aktualnie pełniących funkcję dyżurnej świętej krowy.
Na pewno nie jest biznesmenem.
Frajer płaci podatki, nie zatrudniając cwanej gapy dla „optymalizacji zobowiązań”.
Na dodatek płaci je tam, gdzie mieszka i pracuje, bo w swym frajerstwie uważa, że to jest właśnie patriotyzm.
Frajer robi różne śmieszne rzeczy, przewidziane dla frajerów, dzięki czemu biznesmen już nie musi.
My to wiemy, oni to wiedzą, wszyscy to wiedzą i jakoś leci. Przy wielkich cwaniakach pożywiają się średni cwaniacy, na nich żerują drobni cwaniacy, świat się kręci, obojętny na frustrację frajerów, patrzących na to z boku.
Niestety, frajerzy, podobnie jak wszystkie inne klasy stworzeń, mają swój punkt wrzenia i punkt krzepnięcia.
Kto tego nie wie, temu biada.
Biznesmen Marek Goliszewski właśnie się dowiedział, gdzie znajduje się punkt wrzenia frajerów polskiej nauki.
Frajerzy tacy, pragnąc zdobyć stopień naukowy, ślęczą w bibliotekach.
Czytają prawdziwe książki w różnych językach.
Prowadzą badania.
Całują w tyłek promotorów.
Brną niezrażeni poprzez zasieki stawiane przez nepotyzm, rządy szwagrów i kolesiów, megalomanię miernoty, feudalne układy uczelniane.
Na gniew tej znużonej, frajerskiej gromady naraził się wspomniany wyżej pan prezes BCC.
Ten biznesmen XXI wieku zapragnął dodać sobie splendoru doktoratem.
Tyle, że nie chciało mu się wysilać naukowo.
I chociaż, cytuję: „(…) wielu naukowców przyznaje, że na polskich uczelniach ten tytuł otrzymuje się z o wiele gorszymi doktoratami”, tym razem frajerzy zawołali jednym głosem i władze Uniwersytetu Warszawskiego usłyszały.
Usłyszawszy zaś, odmówiły Goliszewskiemu pasowania na doktora.
Zwycięstwo frajerów nad biznesmenem jest prawdziwym dziwowiskiem. Nikt się tego nie spodziewał, a sam biznesmen długo nie się otrząśnie.
O tym, że jest w szoku świadczy jego komentarz, w którym zarzuca mediom… prześladowanie biznesmenów.
A na koniec bezpłatna złota myśl, która może się komuś przydać przed wyborami:
Brak szacunku dla frajerów nie chroni przed ich gniewem.
Felieton został opublikowany w Tygodniku Ciechanowskim nr 44/2014