Rozmowy w półmroku

Wielu panów woli pokazać się ze mną, niż z paskudną, grubą żoną, albo jakąś podfruwajką z dupą na wierzchu. Bywam na bardzo eleganckich przyjęciach, imprezach dobroczynnych, obracam się w najelegantszych salonach w całym kraju. Seks? Cóż, jest w umowie, nie mogę robić z siebie dziewicy. Jest różnie, czasem całkiem miło, czasem nudno. Czasem pan chce tylko popatrzeć.

Lili salonowa
Służbowo mam na imię Lili i 30 lat. Lat mam trochę więcej a domowe imię zachowam dla siebie. Kiedy dzwoni telefon Janka (numer tylko w obiegu prywatnym), ja ze swojego telefonuję po opiekunkę do dzieci. Tak wybraliśmy, to taka decyzja życiowa, żeby uciec biedzie. Kiedy komornik zajął maszyny w firmie a bank zażądał natychmiastowej spłaty debetu. Czyli. zaraz. pięć lat albo tak jakoś. Justysia miała trzy latka a Bartuś raczkował. Jasiek wpadł w depresję i nieogolony snuł się po domu. Godzinami plątał się po Internecie, gapił się na cycki i gołe tyłki. Ja płakałam i robiłam awantury. Wreszcie powiedziałam: stanę pod latarnią. Potem powtarzałam to w każdej awanturze, więc – jeśli już pytasz – ja to wymyśliłam. Janek tylko opracował system.

W lipcowym (2004 r.)  numerze Zwierciadła reportaż – Rozmowy w półmroku