Strategia węża
Pewna panna uznała, że należy jej się to, co najlepsze.
Dlaczego tak sądziła, pozostaje tajemnicą.
Można tylko spekulować, że obejrzała bezkrytycznie zbyt wiele reklam telewizyjnych.
Kiedy więc poznała kawalera z klasą (i z kasą) uznała za stosowne poddać go testom na najlepszość. Wyszukała w internecie odpowiednią usługę.
Oferta handlowa brzmiała:
„Za odpłatą pomogę Ci sprawdzić wierność Twojego męża, chłopaka, narzeczonego.
Zagram każdą rolę – opiekunkę do dziecka, petenta w biurze rachunkowym, stewardessę albo ekspedientkę. A wszystko wykalkulowane, by sprawdzić wierność niczego nieświadomego mężczyzny. Testowanie wierności mężczyzn nie ogranicza się do wieczornego wypadu do baru i wyrywaniu mężczyzn. Muszę zrozumieć sposób myślenia mojego "celu", dowiedzieć się, co mu się podoba. Dopiero wtedy mam narzędzia, by zapędzić go w pułapkę. Przeszłam szkolenie w zakresie prowadzenia śledztwa, w swej pracy wykorzystuję nowoczesny sprzęt. Wykonuję zajęcie wymagające wysokich kwalifikacji”.
Panna wyłożyła sporo mamony tylko po to, żeby przekonać się, że kawaler z klasą i kasą jest zwierzęciem.
Zwierzę to zostało nagrane, sfotografowane i jako pakiet danych rzucone na jej biurko.
Na krótkim wideofilmie panna mogła sobie obejrzeć, jak jej samiec ślini się i mlaszcze pożądliwie ozorem w bliskości obcej, acz nachalnej samicy.
Wstrząśnięta do głębi i grozą przejęta, zdała sobie sprawę, że za ciężkie pieniądze uzyskała dostęp do prawdy, która dla mniej zarozumiałych kobiet jest dostępna za darmo.
Prawda ta wygląda mniej więcej tak:
Została sformułowana tak dawno, że mogła już zostać pogrzebana pod zwałami narcystycznych sądów człowieka na własny temat. Tylko niepamięć tego, co spotkało Adama, gdy Ewa weszła w komitywę z wężem, tłumaczy ponawiane wciąż próby testowania ludzkiej zdolności opierania się pokusie.
I cóż to za bezsensowny test, którego wynik jest aż tak przewidywalny?
Panna poszukująca kawalera selektywnie nieczułego na damskie wdzięki, szuka świętego Graala.
Przypuszczam, że zdąży się zestarzeć i zbankrutować.
No, chyba, że wynajmie testerkę wierności tak paskudnej urody, że przeciętnie wrażliwy osobnik męski zdoła odczołgać się na bezpieczną odległość.
Przy okazji wysłuchiwania tej ponurej, lecz komicznej historyjki, zaczytałam się w pewnej medialnej dyskusji na temat zdrady. Zadziwiające, że wszyscy biorący w niej udział – mężczyźni i kobiety – chociaż wyszli z rozmaitych obszarów myślowych, dotarli nie dalej, niż do smętnego behawioryzmu odzwierzęcego.
Człowiek sprowadzony do roli targanego popędami dzikusa, niezdolny do aktu wolnej woli, niezdolny do jakiegokolwiek czynnego oporu wobec miotających nim pożądań.
Cykl „bodziec – reakcja” został przedstawiony jako jedyna opcja.
Parafrazując: jeśli leży przed tobą cudza torebka (cudza żona, cudzy osioł), to MUSI dojść do aktu kradzieży (cudzołóstwa, codzoosielstwa), bo taka jest twoja biologia i nic na to nie poradzisz.
Wydawać się może, że logiczną konsekwencją tego poglądu powinien być spektakularny upadek wszelkich agencji do spraw testowania wierności, uczciwości i innych cnót.
Te bowiem w przyrodzie nie istnieją, jak twierdzą behawioryści.
Istnieją tylko popędy, oraz mniej lub bardziej gwałtowne sposoby ich zaspokojenia.
Tymczasem agencje testerskie, czyli ludzkie narzędzia pełniące rolę węża-kusiciela, mają się świetnie.
Testerzy płci obojga mają zajęcie dniem i nocą (tak, nocą też, chociaż podobno fizyczna konsumpcja zapędzonego w kozi róg nieszczęśnika/nieszczęśnicy jest w umowie zabroniona).
Jak wyjaśnić ten kompletny brak logiki i konsekwencji u dorosłych ludzi?
Oto z jednej strony uznaje się za „naturalne” zaspokajanie popędów bez skrępowania.
Z drugiej zaś płaci się za usługę „testowanie cnót”, które podobno nie istnieją.
Moim skromnym zdaniem wyraża to li tylko rozpaczliwą tęsknotę za „czymś więcej”.
Za czymś wstydliwie pomijanym w procesie socjalizacji i edukacji, a we wszelkich dyskusjach „na poziomie” wręcz zakazanym.
Tym czymś jest moralność.
Tylko perwersyjny diabelski humor mógł sprawić, że poszukiwanie moralności odbywa się w najbardziej amoralny sposób, jaki dało się wymyślić.
Manipulacja, prowokacja i kłamstwo po jednej stronie miałyby przynieść potwierdzenie cnót po drugiej?
Co nam to mówi o moralności zlecającego test?
Jednego jestem pewna: gdyby ktoś chciał testować siebie zamiast partnera, mógłby się dowiedzieć czegoś istotnego.
W innym razie jest tylko żałosną emanacją biblijnego węża, oraz, co tu owijać w bawełnę, głupcem goniącym własny ogon.
Felieton został opublikowany w Tygodniku Ciechanowskim 24 września 2013 / nr39
Nie ma czasu, by się zastanowić, przed zrobieniem ruchu czy to jak chcę postąpić jest w ogóle moralne, dobre, nie skrzywdzi w efekcie mnie albo kogoś?
Świat pędzi i nie ma czasu dopytywać, przewidywać konsekwencje, nosić się z poszanowaniem dla cudzych uczuć i niepotrzebnie kogoś nie niszczyć.
Chwilówki dadzą kolejny kredyt bardzo chorej psychicznie osobie, więc proszę: jaka stygmatyzacja??!!nie ma. Nie istnieje dopóki nie dojdzie do rozmowy o pracę.
Jak świat światem moralność spotyka się dość często w wydaniu nowoczesnej pani Dulskiej. Każdy ma coś za uszami, ale lżej dzięki brudom pranym w szołbizie.
Bardzo dobry artykuł, dziękuje!
P.S. Rollinsie wielu kierowców jeszcze nie i długo nie na zimowych oponach.
Uroboros, bo tak pragnę myśleć o strategii węża.Behawioryzm musi być passé!!! inaczej zaczniemy chrząkać, popierdywać, ryczeć i wierzgać drapiąc pazurami, bóść rogami zawłaszczając wszystko co stanie na drodze hiper popędu….a to ponoć nie tak, nie może byle okazja rujnować a raczej upadlać naszego homo cyberneticusa….wszak uciekamy od tego co zwierzęce w nas.Podobno.Przynajmniej takie są założenia.Nie wiem tylko jak szybko zmierzamy do houellebecq’wskiej „Możliwości wyspy”. Dlatego sięgam w głąb mego jestestwa by nie pożreć czyjegoś ogona. Oczywiście przypadkiem;) Serdeczności zasyłam.
ps.
„Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje” drugi znany cytat słynnego Greka.
Nie chcę być elohimką. Kwiczeć i chrząkać też nie chcę. Czy jest jakaś droga pośrednia?
Taka, która wiedzie do domu?
Czasem coś mi mgliście świta.
Ale najczęściej nic nie rozumiem….
Faktycznie Dżo-ann
Fajny artykuł. Lubię sobie pofilozować ;), ale tu nie ma co filozofować.
„Gdyby ktoś chciał testować siebie zamiast partnera, mógłby się dowiedzieć czegoś istotnego.”
Bardzo dobrze napisane.Przecież ten cały test to mówi najwięcej o osobie wynajmującej takiego testera(kę).
No przecież napuścić na partnera jakąś extra laskę (podejrzewam), która ma za zadanie kusić, prowokować, odsłaniać to i owo i udawać(?) że dany „samiec” ją niesamowicie pociąga, podnieca, to chyba najgłupsze co można zrobić. A jeszcze jak będzie się zaklinać, że w życiu nikomu o tym nie powie? 🙂
Przecież jak będzie normalnym, zdrowym facetem, to na pewno w jakiś sposób to podziała.
Albo zechce przyszaleć, ale żeby nikt o tym nie wiedział.
Jak jest gapa, ciapa i fajtłapa, to nie zauważy, więc z takim facetem, to i dla partnerki źle, bo co jej po takim nieudaczniku? 🙂
O tym,że jakiś nieczuły impotent to nawet nie ma co wspominać.
Ale najśmieszniejsze (nie dla zainteresowanych) będzie, jeśli facet okaże się uczciwy i lojalny i powie któregoś dnia partnerce „Słuchaj, nie mogę cię okłamywać. Musimy się rozstać, bo zakochałem się w naszej gosposi”…
Co taka durna bidulka wtedy zrobi? 🙂
Zgodzę się zWami i nie…
Tak się składa, że miałąm okazję wysłuchać ostatnio pewnych historii (aaa… taki słuchacz jestem, bardziej niż rozmówca).
Żonaty facet wśrednim wieku, w domu różnie. Kobieta wolna, w wieku dostosowanym. Żadna super laska, raczej przeciętna, ale mądra, dojrzała, emaptyczna. Wyraźnie mają się ku sobie. Wyraźnie iskrzy. Zadnych podtekstów erotycznych, bardziej skłaniają się ku uczuciu. Ale facet ma żonę i wysokie morale. Kobieta kocha, ale ma świadomość, że gdyby facet zrobił jakikolwiek ruch, wyrzuty sumienia nie pozwoliłyby normalnie żyć. Kobieta to rozumie. Facet niewielu osobom ufa i właściwie nie ma z kim rozmawiać o zwykłych codziennych sprawach. Ta kobieta jest jedyną osobą, której może zaufać. Żona zaczyna chorować, rak. Strach, łzy, ogromna bezradność. Lekarze walczą. Ta inna jest ogromnym wsparciem, przyjacielem, słucha i pociesza. Każdego dnia zapewnia, że wszystko musi być dobrze, że bardzo martwi się o niego, ale o nią także. Wie, że ten człowiek może liczyć wyłącznie na nią. Czy tu można zastosować to, jakże oczywiste… okazja czyni złodzieja?
I druga historia… kobieta samotna, fajna, pełna życia… spotyka faceta, który wydaje się być nią zafascynowany… oboje są. Prowadzą długie rozmowy przez telefon, piszą sms, czasem widują się w pracy. Ale jeszcze nigdy nie spotkali się prywatnie. Czuje się w powietrzu, że to niezwykła namiętność, czułość i ta cała reszta, która towarzyszy początkom… umawiają się na pierwszą, prawdziwą randkę. Kobieta wniebowzięta! W ostatniej chwili facet tę randkę odwołuje i przyznaje: mam rodzinę, boję się, przepraszam.
I jeszcze raz zapytam: czy okazja naprawdę czyni złodzieja?
Być może w większości przypadków tak.
A do czego się właściwie przyczepiłam?
A do tego, że, Bogu dziękować, nie da się wszystkich zmierzyć jedną miarą:-) Że na szczęście jeszcze istnieją na tym świecie tacy ludzie, którzy potrafią przywrócić wiarę innych ludzi w ludzi:-)))
Ups… strasznie długie zdanie:-)
Wybaczcie moje błędy różne, ale szybko pisałam, bo mnie moje dziewczynki bardzo napastują:-)
Moim celem było skomentować instytucję „prowokacji w celu wykazania cnót lub ich braku”. Kuszenie. Manipulację wobec partnera. Grę na instynktach. Uważam to za podłość w każdych okolicznościach, a na dodatek za fascynującą wręcz głupotę.
Co do zdrady, to skupiam się na tym, żeby sama być wierna w rzeczach małych i dużych wobec innych ludzi. Niezależnie, czy mnie zdradzają, czy nie. Ich to rzecz, a moja rzecz to pilnować belki w oku swoim.
Mogę tylko zauważyć, że każda narracja zdradzającego służy uzasadnieniu i usprawiedliwieniu zdrady. Innej nie słyszałam. Ta wzruszająca historia faceta, który tak się przejął rakiem żony, że musi się wysmarkać w rękaw innej kobiety też pobrzmiewa nieświeżo, ale czy dziś ktoś da się przekonać, że warto „dotrzymać umów dla siebie niekorzystnych„?
Niekorzystnych emocjonalnie w tym przypadku.
Wszystko zależy od praktykowanych wartości, jak zawsze.
Wiem, Anno, o czym napisałaś.
Chciałam jedynie zauważyć, że bywają sytuacje, że żadna manipulacja nie zdoła przekreślić pewnych wartości w życiu.
Owszem, ludzie dają wciągać się w pewne gierki, ale efekt końcowy nie zawsze jest taki sam. Dotyczy to chyba każdej, bez mała, sfery życia.
Jak sama napisałaś… cudza żona/mąż, torebka, czy inne dobra.
A generalnie jestem zwolenniczką tezy, że żadna zdrada, bez względu na okoliczności, nie znajduje uzasadnienia.
A w przypadku takich instytucji, to mogę tylko tym zaradnym ludziom gorąco pogratulować pomysłu na biznes, bo przecież, wg powiedzenia… „głupich nie sieją…”
Ja też jestem czynną zwolenniczką:)
I to jest pewien kłopot, bo codziennie rano muszę powtarzać sobie: dziś nie zdradzam.
Oczywiście mam na myśli dużo więcej niż ten jeden rodzaj zdrady, damsko-męski.
Pozdrowionka
PS Pytam jak kocia mama kociej mamy: Jak sobie radzić z coraz większą samodzielnością moich przybranych dzieci? Już zaczynają oddalać się od domu, a tam pola, lasy, lisy, pies Krajziaka (Betowen), myszołowy, oszołomy i inne predatory…
…pies pogrzebany…
U Ciebie mają więcej swobody, a tym samym raj, choć pełen niebezpieczeństw.
W takich warunkach trudno będzie dzieciaczki ochronić. Moje mają do dyspozycji jedynie balkon, na trzecim piętrze, więc dalej się nie wybierają:-)
Nie ukrywam, że bywają chwile, kiedy mam zawał za zawałem, bo Pińdzia uwielbia łazić po balustradzie.
Na sznurku nie uwiążesz, bo to byłaby wielka krzywda, na sterylizację, czy kastrację (niewykluczone, że miałyby mniejszą ochotę na dalsze spacery) jest jeszcze za wcześnie, w domu też nie zakmniesz, bo i tak zwieją, jeśli będą chciały, więc… żadna rada nie jest tu dobra… niestety:-(
Należy miec tylko nadzieję, że wszelka krzywda je ominie. Rafał pewnie też brykał tu i tam, a wciąż jest z Wami:-)
Pozdrawiam ciepło.
Co do tej pierwszej historyjki opowiedzianej przez Amkę1220, to nie zgadzam się (w całości) z Anią. Jak widać, małżeństwo jego było pomyłką (nie wiem, czy z rozsądku, czy wpadli, czy co tam), a nawet jeśli nie, to z żoną nie przyjaźnił się i nie mógł normalnie porozmawiać, jak z tą drugą kobietą.
Znalazł przyjaciela.
[W sumie to mnie to nie dziwi. Też chyba wolę gadać z kobietami. Są takie szczere w swej… nieszczerości :). Faceci to w większości buce. Każdy udaje jaki to z niego maczo w łóżku, każdy „myśli”, że gadanie o laskach, oglądanie się za nimi na ulicy, stosowanie (przygłupich) zaczepek itd to … takie męskie :(Kiedy cię dobrze nie zna, to udaje samca alfa, kiedy dostanie w pałę dla przykładu, to wchodzi ci w dupę, że porzygać się można – to tak najogólniej 🙂 U facetów nigdy nie wiadomo kiedy i gdzie cię obrobi za plecami. Znaczy ja wiem, bo jestem spostrzegawczy i sprytny ;), ale większość nie wie. U kobiet sprawa jasna – jeśli się z kimś spotka, to obrabia wszystkich po kolei, za wszystko, albo za nic 😉 I wcale nie jest to przejaw złej woli, antypatii, czy niechęci. Po prostu tak i już :)]
Wracając do tematu, to facet ten znalazł przyjaciela i być może rozstałby się z żoną (skoro w średnim wieku, to dzieci, jeśli są, to chyba też już raczej pełnoletnie), ale jej choroba przekreśliła taką opcję. Chora, śmiertelnie, potrzebowała pomocy, opieki i wsparcia. Trudno tu jej jeszcze wrzucać na plecy rozstanie. Tym bardziej, że mogłaby pomyśleć, że to przez tę chorobę, że stała się już trupem itp itd. Chyba jasne.
Co do drugiej historyjki, to Amka1220 chyba najlepiej wie, bo mam dziwne przeczucie, że opowiada o sobie (jeśli nie to przepraszam). Ale tutaj też facet zachował się w porządku. Ma rodzinę, tak że czy jego małżeństwo było pomyłką, czy nie, to w porę wszystko przemyślał, powiedział szczerze w czym rzecz i w porę się wycofał.
Może zrobił źle, może dobrze. Nie wiem. Tutaj również nie wiadomo z jakich powodów się żenił i zakładał rodzinę.
PS Oczywiście z tymi facetami to tak ogólnie, bo nie wszyscy tacy są. Ale większość.
Wzruszyłam się do łez:)))
Nie opowiadałam o sobie, Rollins, ale o bliskiej osobie, i nic nie szkodzi:-)
Powiedziałeś tu jednak sporo prawdy, przede wszystkim o facetach:-)
TO było wzruszające:-)))
Amka1220 to też Ania. A może Agnieszka? A może Amelia? A może Anna Maria jakoś tam 😉
Nie, nie Ania i nic na „A”:-)
Amka1220 (z 20 grudnia? 🙂 ) może wcale nie mówić nam tu prawdy, pozostając tajemniczą i nieodgadnioną… 😉
Bo Ty, Rollins, jesteś zupełnie „rozpakowany” i prawdziwy?:-)))
Nie bardzo rozumiem. Czy jestem rozpakowany? Nie wiem, raczej nie, ale jak ktoś chce mnie rozpakować, to chętnie się dam 🙂
Ja jestem tajemniczy tak wewnątrz, w Czesiu 😉
Doskonale zrozumiałeś:-)
To zupełnie tak, jak ja:-)
Tzn. jestem tajemnicza wewnątrz, a na zewnątrz… zwłaszcza tu… nie mam nic do ukrycia.
Ale to chyba nie miejsce do rozważania o naszej prawdomówności… nie wiem, czy Ania to zdzierży:-)
Jest jak jest, można wierzyć lub nie… zupełna dowolność:-)
Rany Boskie Światowe. No i znowu. Czytaliście Michalika? Pedofilię zrównuje z rozwodem rodziców. A dlaczego takie zjawisko w ogóle występuje? Bo „Dziecko lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze drugiego człowieka wciąga”.
Otóż dziecko wciąga, dziecko (najpierw szuka oczywiście) się zagubi i oto nagle wciąga dorosłego w zachowania seksualne, pornografię, samo wymyśla co mu można zrobić??!!!
Jestem przeciwnikiem tzw. moralności na siłę, ale czymś jeszcze obrzydliwszym jest moralizowanie. Tego typu parszywe, wstrętne, naznaczone męskim pojmowaniem seksualności moralizowanie powoduje wymioty ze skutkiem natychmiastowym/ na wypowiadającego te intelektualne sentencje.
Jest XXI wiek. A hierarcha kościoła katolickiego zestawia maltretowanie, seksualne wykorzystywanie dzieci przez dorosłych mających być na wzór i podobieństwo Chrystusa w jednym rządku z rozejściem się relacji rodziców (nawet idzie dalej powodem, że pedofilia się pojawia).
Jego słowa są ohydne moralnie, pozbawione jakiegokolwiek namysłu kogoś, kto ma być wzorem cnót dla innych. Dla mnie słowa Papieża Franciszka są jasne i klarowne, nie rozumiem jak ktoś może się modlić do Jezusa i bredzić takie „prawdy” w twarz ludziom. Niewyobrażalne są rzeczy na tym świecie. Żaden szanujący się filozof by czegoś takiego nie wymyślił.
Pozdrawiam.
P.S. Lepiej już by nam było być zwyczajnie wystarczająco dobrym i przyzwoitym, zamiast snuć peany o moralności i robić na opak.
Nie ujmując mężczyznom, którzy myślą – dodajmy męskim spaczonym pojmowaniem seksualności, która na tym łez padole już jest wszędzie wokół, a najbardziej w internecie. Biedne te wszystkie maleńkie dzieci, zwłaszcza że oprawcy sami się nagrywają i identyfikują numerem ip komputera i w państwie prawa byliby eliminowani za taką działalność audiowizualną. Każda pedofilia jest obmierzła, nie do pojęcia dla osób z mózgiem i empatią i brak słów przy tym temacie, ale to, że gimnazjaliści używają powszechnie „jara mnie to jak ministrant księdza” powinno dać do myślenia.
Czemu nikt mu nie powie: Panie Michalik dziecko od urodzenia jest istotą seksualną, będzie kobietą lub mężczyzną, ale choćby kokietowało i puszczało oczko DO KOGO LUB CZEGOKOLWIEK, żaden obrzydliwy człowiek, który nie radzi sobie z własną seksualnością NIE MA PRAWA GO TKNĄĆ.
JAK MOŻNA NIE ROZUMIEĆ TAK PROSTYCH RZECZY, O KTÓRYCH JESZCZE PROŚCIEJ MÓWIŁ CHRYSTUS?
Nie denerwuj się, Dżo.
Nic nowego pod słońcem.
Z dawien dawna świat pedofilski twierdzi, że jest uwodzony przez dzieci.
To jedno z perfidnych usprawiedliwień, jakże pospolite, kiedy się uważnie przysłuchać.
Bulwersuje, bo dotyczy akurat ciężkiego kalibru, molestowania.
Kiedy dorosły uderza dziecko, mówiąc: „widzisz gnojku, zdenerwowałeś tatusia”, mówi dokładnie to samo: TO TWOJA WINA.
Mówi: to ty ponosisz odpowiedzialność za moje zachowanie.
Dokładnie to samo mówią mamusie.
Ta strategia nie ma płci.
Moim zdaniem Michalik powinien był zrezygnować z funkcji. Przeprosić to można jak się puści bąka medialnego. Przerabianie własnego sposobu myślenia, jaki stoi za pierścieniem, sutanną i leksusem na „lapsus słowny” jest jak kolejny bąk nerwusa, który może utracić pozycję i pieniądze.
Haniebne. Będę się oburzać do śmierci ludźmi, którzy mają takie poglądy, maltretują dzieci mówiąc, że to najlepszy środek wychowawczy i wielu im podobnymi. Że można takie rzeczy bredzić bez realnych konsekwencji?
I powinno się mówić o mechanizmie poczucia winy i zamianie czcij na szanuj, zwyczajnie szanuj ojca swego i matkę swoją. Jeśli cię nie skrzywdzili tak, że tego nie jesteś w stanie zrobić.
W ogóle za mało się mówi, za dużo się bredzi.
dziękuję, że jest ten blog.
to co czynią zwierzchnicy kościoła w kraju naszem to jest właśnie strategia węża, omotać,oszołomić, przytulić, i zadusić by później trawić truchło jakie pozostało po baranku już niebożym.smutek w imię….ojca i syna, w imię matki i córki.smutek.na dobitkę polecam „polowanie” t.vinterberga.serdecznie pozdrawiam .darz bór.
Życie jest lekcjami pokory. Pan Michalik powinien wrócić do samotni i od nowa czytać święte księgi. Ze zrozumieniem.
Co facet w leksusie z władzą może realnie dać kościołowi, który odnawia papież? Co może mieć do powiedzenia, a co potem idzie w szeroki świat na jakikolwiek temat jeśli nie zna abecadła wiary? Swoimi słowami przekreśla Jezusa. Jak może dalej pełnić zaszczytne funkcje „w kościele jezusowym”?
Co z tego powiedzcie, że przynajmniej zakłamanie wychodzi jak na patelni? Co z tego, że mamy czarno na białym: zarodki, małe dzieci a potem mali grzesznicy, którzy się gubią i wciągają niebiańskich księży w złe zabawy?
Niedobrze mi i muszę o tym pisać, mówić, rozmawiać.
Najwyższa władza w Watykanie wyznacza inny prąd. Ryzykownie, buńczucznie, w duchu jaki rozumiem. Sam papież.
Wczoraj apb. powinien był odejść z honorem. 'Przepraszam, rezygnuję”. Takich słów się spodziewałabym.
Ludzie pozbawieni wiary nie odchodzą. Nie przepraszają. Nie rezygnują.
Na to nie licz, Dżoanno.
Bardzo, bardzo zgodzę się z Anną…
To bardzo przykre, delikatnie ujmując, ale taka jest prawda… Ci ludzie byli i będą, a my będziemy dalej słuchac, czytać, myśleć i wylewać swoje niezadowolenie (to także delikatne określenie) na blogach, forach, itp.
Tak sobie myślę, że taki świat przecież istnieje od zawsze, będzie istniał i nikt tego nie zmieni. Nam, normalnym ludziom, pozostaje zbuntowanie, ale z tego tak naprawdę nic nie wynika.
Nie godzę się z takim światem, z takimi poglądami, z takimi opiniami. Nikt, kto nie doświadczył, nikt, kto nie miał do czynienia z takim zachowaniem, z takim złem, tak naprawdę nie ma prawa mówić, dlaczego tak się dzieje.
A przede wszystkim, nie wie, o czym mówi. Takich należy ignorować, chociaż to trudne, bo to „osobistości” publiczne.
Czy dziewczynka mająca 10 lat, uwielbiająca swoją wychowawczynię z podstawówki, jej psa, ma świadomość, że w ten sposób prowokuje jej męża do nieludzkich zachowań?
Czy ośmioletnia dziewczynka pragnąca mieć psa, wabiona do właśnie urodzonych szczeniaków, zachwycająca się nimi, piszcząca na ich widok, ma być nazywana wabikiem dla zboczeńca?
Czy wreszcie, prawie dorosła kobieta, mająca ojczyma młodszego od matki, ma być „kąskiem” dla niezadowolonego z pożycia z żoną w/w?
Tak na marginesie… ona.. „CÓRKA”.. nienawidzi faceta…
Czy jest prowodyrką takich zachowań z jego strony?
Nikt nie wie, kto tego nie widział. Ok. Zgodzę się.
Ale, czy to „upoważnia” tego gościa, by tak właśnie postępował?!
A będąc w temacie naszego uświęconego Kościoła, to Bogu dziękować, że jestem od tego przybytku z daleka.
Nie znaczy to jednak, że temat dla mnie pozostaje obojętny… tylko, co MY możemy z tym zrobić.
NIC!!!
I to jest najbardziej bolesne…
Problem ofiar i sprawców jest daleko bardziej skomplikowany niż da się to ująć na milionie stron wyjaśnień. Dynamika zjawiska przemocy nie daje się sprowadzić do prostych wzorów, podobnie jak sposób myślenia o przemocy. Najstraszniejsze jest to, że interpretacja „winy” zależy od tego czy
A/ Nasi biją
B/ Biją naszych
A= Nasi zostali sprowokowani
B= Łapać bandytów
Też bolesne, prawda?
Pewnie napiszę coś na temat, na temat Kościoła, którego częścią jestem choć wielu „pasterzy” budzi moją grozę i wielki smutek.
A teraz raczej zuchwałych nazywajmy szczęśliwymi, bo wzbogacili się bardzo ludzie bezbożni, którzy wystawiali na próbę Boga, a zostali ocaleni
Ale nie dziś.
Dziś powiem tylko tyle: Gdyby „ludzie ze świecznika” przez pomyłkę lub pod wpływem jakichś dragów powiedzieli, co NAPRAWDĘ myślą, szambotrysk śmignąłby w niebo jak kometa i sięgnął sąsiedniej galaktyki:)
Tak czy inaczej… nasz wpływ na pewne sprawy równa się zeru.
Raczej ci co molestują nas w mediach swoimi słowami liczą na naszą bezsilność i mówienie, że nie mamy wpływu. Dzisiaj w mediach jest już po aferze. Nikt się nie burzy. Nikt o tej sprawie nie pisze, nie nagłaśnia. Przeprosił, więc wszyscy zapomnieli, czekamy, czekamy, czekamy… do następnego coming-out i kolejnych przeprosin, albo i nie.
Gdyby brak przyzwolenia społecznego na takie akcje, wzburzenie i oburzenie było adekwatne Tacy ludzie z takimi poglądami nie mieliby życia w tym kraju. Bo ten kraj potrafi się w emocjach negatywnych rozhulać tak, jak w przypadku matki morderczyni.
Ja nie zapomnę poglądów tego Pana. Do tego szczebla ludzi mówi się „Jego Ekscelencjo?”. Jego myślenie jest obrzydliwe i obrazoburcze.
Nikt mnie nie zna, jestem pionkiem bez znajomości, pleców, umrę wcześniej czy później na jeden z możliwych na tym łez padole sposobów, ale nikt mi nie nawkłada do głowy głupot, kłamstwa, „szatana jak mówi kościół w przebraniu świętości”.
Prawdą jest, że dzieci z rozbitych rodzin, którym brakuje matczynej miłości i ojcowskiej ręki lgną do „obcych”. Faktycznie „ono lgnie, ono szuka”, ale na pewno nie zaspokojenia seksualnego. Szuka akceptacji, zrozumienia, możliwości porozmawiania, opowiedzenia o swoich problemach, otrzymania rady.
I na pewno nie wciąga, ani nie prowokuje takiego pedofila. Samo się po prostu pcha w paszczę lwa – tak bym to nazwał, staje się łatwym kąskiem dla takich dewiantów.
Usprawiedliwianie takich ludzi w jakikolwiek sposób, to taka próba uporczywego wmawiania czegoś tępej, szarej masie, licząc na to, że sporo osób ślepo w to uwierzy, to przyjmie. A mówi to przecież sam kapłan – wysłannik Boga, tak że na pewno sporo bezmózgowców tępo w to uwierzy, nie zastanawiając się nawet co też za bzdury im ten klecha wciska.
Tak forma indoktrynacji.
Kościół od dawna z Bogiem ma tyle wspólnego, co ja z narkotykami, czyli nic 😉
Cyt. „Nie ujmując mężczyznom, którzy myślą – dodajmy męskim spaczonym pojmowaniem seksualności, która na tym łez padole już jest wszędzie wokół, a najbardziej w internecie.”
Pani Dżo-anno, wyphaszam 😉 sobie. Mówisz niby nie ujmując, ale jednak ujmując, a wręcz obrażając.
Pominąwszy to, że wszystkich pchasz do jednego wora, to jeszcze wszystkim wciskasz jakieś spaczone pojęcie seksualności.
Nie tłumaczysz na czym to spaczenie polega (bo chyba nie chodzi Ci o słowa Michalika), więc zakładam, że nie rozumiesz mężczyzn, przynajmniej w tej kwestii. Faceci różnią się od kobiet nie tylko pod względem pojmowania seksu i seksualności, ale w ogóle w wielu aspektach życiowych i ich postrzeganiu – to chyba nie podlega dyskusji.
Równie dobrze ja mógłbym powiedzieć, że kobiety mają spaczone pojęcie seksualności, bo:
– czy to nie kobiety ubierają się coraz to skąpiej delikatnie mówiąc?
– czy to nie kobiety
Cholera wysłało mi się niechcący. Czy to nie kobiety często więcej odsłaniają swoim strojem, niż zasłaniają? Czy to nie kobiety (nie wszystkie oczywiście) myślą, że jak pokaże facetowi gołego cycka, to ten już mało nie eksploduje, jest podniecony, zwarty i gotowy? ;-)Czy to nie baby myślą, że jak chamsko macha swoimi cyckami, to faceta to podnieca? 🙂 Większość kobiet albo ma taki spaczony gust, albo myśli, że facet to taki prymityw, że się łap[ie na takie prymitywne, zwierzęce sztuczki. Nawet prymitywny facet na takie sztuczki raczej się nie łapie. Oczywiście mówię to takimi "lekkimi" przykładami z życia, bo można by tu dłuuuugo wymieniać i wgłębiać się w temat. Ale nie o tym przecież mowa.
Rollins, no nie o tym mowa, ale jak już poruszyłeś temat… czy kobieta, która założy mini, czy ma wyeksponowany dekolt, to znaczy, że „rób ze mną, co chcesz?” Bierz mnie gdzie chcesz, jak chesz, gwałć mnie? Takie jest Twoje zdanie?
I przykro mi, ale prymitywny facet łapie się wyłącznie na takie „Sztuczki”, bo nic więcej złapać go nie może…
Ani inteligencja, ani błyskotliwość, ani szczerość, ani klasa, ani wrażliwość, ani w ogóle osobowość. Bo prymitywny facet takich rzeczy po prostu NIE DOSTRZEGA.
Dostrzega wyłącznie dupę i cycki, bo jest zazwyczaj wzrokowcem, a poza tym jest prymitywny.
No oczywiście nie wszyscy.
A faceci mniej prymitywni próbują (bywa) dostrzec inne rzeczy), ale rzadko im się udaje.
A tacy, którzy nie są wzrokowcami, to, bywa niestety, trafiają na kobiety, które potrafią tylko po chamsku świecić gołym cycem.
Taka to zazwyczaj zależność.
Ojejku-jejku.
Raz portal randkowy niemal, raz magiel.
Ale cóż począć z ludzką potrzebą schematyzacji? Przeradzającą się w przymus stygmatyzacji…
Twoja emocjonalna wypowiedź, kochany Rollinsie plasuje się w tym samym nurcie, co robaczywy pacierz arcybiskupa. W nurcie poszukiwania winnego, winnej, samej sobie winnej.
Czyż demoniczne i rozwiązłe kobiety i dzieci czynią ten świat taką szczurzą norą?
Amka, zarówno dekolt jak mini (oraz inne ekspozycje) coś mówią. Ważne, żeby mówiły we właściwym miejscu i pod właściwy adres kierowały swój komunikat. Tego – rzecz jasna – mówić nie wolno, bo jest bardzo, bardzo niepoprawne politycznie.
Wiktymologia jest nauką bardzo niepoprawną, ale jest NAUKĄ:))
Rollinsie bo mi ręce i witki opadają. Nie będę się tłumaczyć z czegoś, czego nie powiedziałam.
Męskie spaczone (w kontekście ojców kościoła) podejście do seksualności? Czego tu nie rozumieć? Wyobraź sobie, np. że jesteś kobietą wcześniej młodą dziewczyną, a jeszcze wcześniej dziewczynką. Jakie masz możliwości obrony, kiedy klepie cię po tyłku stary facet? (uderzysz go w twarz, żeby potem walnął cie ze zdwojoną siłą?)
Wyobraź sobie gorsze sytuacje… Także nękanie chłopców przez zwyroli jest nie do pojęcia.
Spaczenie jest nie do pojęcia.
Pedofilia jest nie do pojęcia.
Pytanie czemu i jaki w mojej wypowiedzi, (już nie pierwszy raz kiedy coś tam masz do mnie), obudził się kawałek Twojej historii?
Oczywiście to pytanie dla Ciebie samego. Nikt nie każe ci się wywnętrzać.
Mężczyźni potrafią być fajni, wspaniali, rycerscy. Im ich więcej tym lepiej. Ty w swoich walecznych komentarzach wyglądasz na takiego :)Powiem tak. Ja szanuję tych mężczyzn, którzy mnie szanują.
Ania, tak sobie myślę, że wszystkie nasze zachowania, nie tylko kobiet, ale w ogóle człowiecze, coś mówią. Wiem, że pewne mogą być tendencyjne, ale czy są?
To wszystko kwestia interpretacji.
Sama wiesz, że, ile ludzi tyle zachowń, interpretacji, odczytów, itd.
Ale wiesz także, że każde zachowanie, ubiór, słowa, spojrzenia, gesty… dla chcącego zrozumieć opatrznie… będą zrozumiane opatrznie.
Tak. Wszystko ma swój czas i miejsce, ale pewnie
wiesz, że ubrana w burkę do ziemi, z zakrytą twarzą, także mogę być oczywistą prowokacją, a być może jeszcze większym wyzwaniem…
To nikogo, ani niczego nie tłumaczy…
Nie rozumiem i nawet nie chcę zrozumieć świata wynaturzeń, choć może powinnam.
Bo przecież, dla pewnych, alkoholizm np. też może być wynaturzeniem i niezrozumiałym „zachowaniem”.
To przecież choroba. Ja to wiem i rozumiem. Podziwiam ludzi, którzy mogli się z tą chorobą uporać, choćby na jakiś czas.
Czym to różni się od innych chorób?
Przecież mówi się, że pedofilia, czy chęć, nieodparta, gwałtu, na kobiecie np., to też może być choroba, prawda?
Dlaczego więc z pewnymi chorobami trudno jest nam się pogodzić, usprawiedliwić, wspomóc czy jak to tam sobie chcemy nazwać.
Że bezbronność?
Nie.
Dlaczego więc łatwiej nam… hm… zaakceptować chorobę alkoholową, pogodzić się z nią, wspomóc, zrozumieć, niż ogarnąć to wszystko, co powyżej?
Jak robisz krzywdę bezpośrednio sobie -pijąc to inny rodzaj krzywdy niż traktowanie jako obiekt seksualny kogoś kto jest niemowlęciem?
W wierze katolickiej kobieta -wszystko jedno czy siostra zakonna która podaje obiad księdzu czy parafianka ma mniejszy status niż mężczyzna. A wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami??? Zboczenie w kościele idzie w stronę niewinnych, czystych dzieci a nie nieczystych, głupszych kobiet. To wszystko wykracza, w moim systemie wartości chorobę – zboczenie, spaczenie, jakkolwiek określić.
Jest nie do pojęcia etycznie, nie mówiąc o Chrystusie.
A teraz wyobraźmy sobie, że wszyscy siedzimy cicho. W lęku, „bo nasze słowo nic nie znaczy i nic nie może zmienić”. Tym karmi się taka patologia?
Nie milczymy, na szczęście…
Twój fragment komentarza amka1220 pokazujący kobietę w burce mocno mi gra. Nie wiem czy miałaś może też gdzieś na myśli Malalę Yousafzai?
Jak Wy odebraliście Nobla pokojowego w tym roku? Czy też macie nieodparte wrażenie, że nie powędrował do niej ze względów bezpieczeństwa i ochrony jej życia?
Pozdrawiam
Media szaleją i wykorzystują uproszczenia, skrótowce, przeinaczenia tego, co ktoś czasem powie.
Wyrażasz swoje oburzenie gdzieś, gdziekolwiek, pytanie jak to robisz. Czy jest to na fali linczu.
Tu, na tym blogu sprawy komentowane są z dozą odpowiedniego poczucia humoru. Równo odnosisz się, Aniu do tekstów kaberaciarzy, co polityków czy lekarzy. bierzesz pod lupę to co z tygla medialnego wziąć można i się temu przyglądasz po swojemu.
Jestem raczej przeciwnikiem facebooka jako narzędzia wymierzającego baty śmiertelnie społeczne wśród nastolatków. Zbyt dużo dzieciaków uważam i ludzi młodych odebrało sobie życia. Po publicznym rozgłaśnianiu osobistych i intymnych rzeczy. Nie mam tam konta, nie bardzo śledzę w ten sposób innych ludzi. Pewnie też i trochę tracę.
Jeśli nie jesteś w jakiejś grupie, to odbierasz sobie tym samym pewne może ważne możliwości wsparcia i dzielenia się interesującymi wydarzeniami i ciekawostkami.
Aj tam z babami to taka dyskusja 😉
Dżo-ann, chyba źle Cię zrozumiałem, albo to raczej Ty niekonkretnie się wyraziłaś. Z Twoich słów wynika, że wszyscy faceci mają wypaczoną seksualność itd.
Cyt. „Nie ujmując mężczyznom, którzy myślą – dodajmy męskim spaczonym pojmowaniem seksualności, która na tym łez padole już jest wszędzie wokół, a najbardziej w internecie.”
Nic o ojcach kościoła nie wspominałaś, więc można było to różnorako odebrać.
Aja, jak wiadomo, wolę zawsze odebrać in minus, żeby się co najwyżej mile zaskoczyć. No i „powalczyć” 😉
Taka moja natura. Jak nie ma o co walczyć, to trzeba czymś ogień podniecić.
Amko1220 mówisz o facetach prymitywnych. Racja. Ale ja właśnie chciałem prosić, żeby nie uogólniać, tylko mówić konkretnie.
Ja np lubię kobiety. I u mnie to jest akurat konkretnie, bo lubię śmiałe, lubię nieśmiałe, lubię łatwe (bez przesady), lubię niedostępne, lubię mądre, lubię nie za mądre, lubię szczupłe, lubię puszyste itd 🙂
Na tym zakończę, bo pewnie i tak nikt tu już nie zajrzy.
PS Aha! Dżo-ann, jeśli odbierasz moje „napaści” jako atak, to nic z tych rzeczy. I rzadko kiedy (nie pamiętam jak wcześniej) jest coś z mojej historii. Mówiąc tu, w imieniu facetów, mówię w imieniu ogółu facetów. Z obserwacji. Niekoniecznie z własnych przeżyć.
I na koniec dodam, że molestowany nigdy nie byłem (jako dziecko), pedofilem nie jestem. Jestem normalny i nie lubię rzadnych udziwnień (raczej) 🙂